Poważny deficyt gazu Polska mogłaby odczuć tylko wtedy, gdyby Rosjanie zdecydowali się ograniczyć dostawy do całej UE. To jednak bardzo mało prawdopodobne - uznali uczestnicy debaty eksperckiej jaką zorganizowała w środę Fundacja im. Lesława Pagi.
- Gdyby doszło do przerwania tranzytu przez Ukrainę, to najbardziej ucierpią kraje Europy Południowo-Wschodniej. Polska ma możliwość zrekompensowania brakujących dostaw na innych przejściach, głównie przez Białoruś (...), do tego dochodzi możliwość sprowadzania surowca z Zachodu przez połączenia z Czechami i Niemcami, a także wykorzystanie surowca zgromadzonego w magazynach - mówiła ekspertka fundacji Magdalena Wasyłeczko.
Przerwanie dostaw zabójcze
Z kierunku wschodniego Polska w 2013 r. importowała 9,1 mld m. sześc gazu, z czego w Drozdowiczach, w punkcie na granicy z Ukrainą, 3,8 mld m. sześc. Nasze całkowite zużycie wyniosło 15 mld m sześc., z własnych złóż wydobywamy ok. 4,4 mld m. sześc. Polska dysponuje magazynami gazu o pojemności na poziomie 2,6 mld m sześc. Zdaniem Wasyłeczko, poważny deficyt gazu moglibyśmy odczuć dopiero, gdyby Rosjanie zdecydowali się na ograniczenie dostaw gazu do całej UE. Taki scenariusz - jak zgodnie uznali uczestnicy debaty - jest jednak bardzo mało prawdopodobny. - Z punktu widzenia rosyjskiego eksportera (Gazpromu - red.) przerwanie dostaw gazu do UE byłoby zabójcze - mówił ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Szymon Kardaś. Jak podkreślił, to wiązałoby się to dla niego z całym szeregiem problemów natury ekonomiczno-prawnej. Jednak - podkreślił - biorąc pod uwagę sprzężenie rosyjskiej polityki z energetyką, nie można wykluczyć wykorzystywania przez Gazprom dostaw paliwa do Europy do realizacji celów jakie stawia sobie Rosja w stosunkach z UE.
Szereg problemów
- Od jakiegoś czasu Rosjanie postulują przewartościowanie zasad współpracy energetycznej unijno-rosyjskiej. Chodzi im o uzyskanie korzystnych rozstrzygnięć w odniesieniu do gazociągu Opal, który stanowi lądowe przedłużenie Nord Stream, czy kwestie South Streamu, które napotykają na szereg problemów prawnych w relacjach z Komisją Europejską. Nie jest więc wykluczone, że wywołanie pewnej sytuacji kryzysowej będzie próbą skłonienia UE do większej przychylności do wszystkich tych projektów - mówił Kardaś. Gazprom stara się o pozwolenie KE na pełne użytkowanie gazociągu Opal, który jest lądową odnogą gazociągu Nord Stream sprowadzającego rosyjski gaz do Niemiec. Obecnie koncern może użytkować 50 proc. Opalu, reszta jest przeznaczona dla konkurentów Gazpromu. Z kolei w przypadku gazociągu South Stream, który ma zaopatrywać południe Europy w rosyjskie paliwo, KE ma zastrzeżenia do umów międzyrządowych Moskwy i krajów UE. Partner firmy doradczej PWC Piotr Łuba zwrócił uwagę, gdyby cena ropy naftowej utrzymała się na obecnym poziomie (nieco ponad 80 dol. za baryłkę - red.), to Rosja będzie miała ogromny problem z dopięciem budżetu.
200 mld dolarów ze sprzedaży ropy
- Rosja ma co prawda ogromne rezerwy walutowe, więc tam nie zabraknie dolarów i euro, ale jakikolwiek problem z eksportem gazu pogłębia ten kryzys - mówił Łuba. W ubiegłym roku do rosyjskiego budżetu wpłynęło prawie 200 mld dolarów ze sprzedaży ropy naftowej i około 30 mld dolarów ze sprzedaży gazu ziemnego. Ropa, produkty ropopochodne i gaz stanowią ok. dwie trzecie rosyjskiego eksportu. Spadek cen czarnego złota na globalnych rynkach oznacza więc dla borykającej się z trudnościami rosyjskiej gospodarki miliardowe straty. Członek zarządu operatora systemu przesyłowego Gaz-System Wojciech Kowalski podkreślił, że należy oddzielić politykę od dostaw gazu. Zapewnił, że dostawy do Polski ze wszystkich kierunków przebiegają bez zakłóceń. - System jest w pełni zbilansowany, dostawy są realizowane. Można spać spokojnie - powiedział.
Autor: pp/kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Gazprom