Rosja zamyka granicę przed polskimi jabłkami, to kara za sankcje nałożone na nią przez UE. To potężny cios zadany rodzimym producentom. Szef rosortu rolnictwa domaga się więc pomocy ze strony pozostałych unijnych krajów. Sytuację może poprawić np. 5 mln euro, które Unia przeznacza na promocję polskich jabłek w Dubaju i Pekinie. Jednak te nowe rynki otworzą drzwi na polskie owoce najwcześniej za pół roku.
Zdaniem ministra rolnictwa Marka Sawickiego, rosyjscy konsumenci zmuszą Putina do zniesienia embarga na polskie jabłka. - Wierzę, że wcześniej czy później ich nacisk na Putina (prezydenta Rosji Władimira) sprawi, że embarga będą zniesione. Rynek rosyjski nie kupi tak szybko ani jabłek, ani kapusty, ani kalafiorów – powiedział Sawicki na konferencji prasowej.
Zapowiada, że w czwartek do Komisji Europejskiej wysłana będzie informacja o stratach polskich producentów owoców i warzyw. - W tym wniosku informujemy o tym, czego oczekujemy od KE. Nałożone sankcje ekonomiczne na Rosję w pierwszej kolejności uderzają w polskich producentów owoców i warzyw i w konsumentów w Rosji. My oczekujemy oczywiście rekompensat finansowych; jakie one będą, to będzie wymagało negocjacji - powiedział.
Sadownicy już cierpią
- Rosyjskie embargo będzie potężnym ciosem dla polskich firm - mówi sadownik Jan Skibicki. - To całkowita blokada na rynki wschodnie. Dodaje, że Rosja "manipuluje" informacjami w sprawie niespełniania przez polskich producentów norm sanitarnych. - Sami Białorusini i Rosjanie ich nie spełniają - powiedział w rozmowie z TVN24. Zwrócił też uwagę na fakt, że na embargu mogą zarobić m.in. firmy z Belgii, które także sprzedają Rosjanom owoce.
W 2013 r. polski eksport towarów rolno-spożywczych do Rosji wyniósł 1,25 mld euro, czyli 6,3 proc. całego naszego eksportu. Dla porównania, w tym samym okresie do Niemiec wysłaliśmy produkty za 4,55 mld euro. Rosjanie zajadali się naszymi jabłkami, gruszkami i pigwami - w sumie wydali na to 273,4 tys. euro. Morele, wiśnie i brzoskwinie nie cieszyły się już taką popularnością - eksport wyniósł 20,4 tys. euro. W I kw. eksport do Rosji sięgnął 0,28 mld euro, podczas gdy do Niemiec ponad trzy razy więcej (1,1 mld euro).
Minister rolnictwa Marek Sawicki przyznał, że w całości tak dużego eksportu nie uda się szybko ulokować na innych rynkach świata. Zapewnił jednak, że jego resort wzmocni działania promocyjne "na rynkach azjatyckich, arabskich, a także amerykańskich". Ma to zmniejszyć straty związane z zamknięciem tego rosyjskiego.
Sceptycznie do tych planów podchodzi Witold Piekarniak ze Związku Sadowników RP. Nie widzi na razie alternatywnych kierunków eksportu dla warzyw i owoców objętych rosyjskim embargiem. Jego zdaniem "polskie jabłka są zdrowe", a embargo to skutek zaangażowania Polski w wojnę handlową i wyprzedzanie działań Unii.
Polskie jabłka na podbój Azji
O tym, że wypełnienie "luki" po rosyjskim rynku nie nastąpi szybko, jest także przekonana Jolanta Kazimierska, prezeska Stowarzyszenia Polskich Dystrybutorów Owoców i Warzyw "Unia owocowa". - Nie należy oczekiwać, że arabskie czy azjatyckie rynki pozyskamy w ciągu pół roku - oceniła w rozmowie z tvn24bis.pl. Nieco wcześniej, bo już z początkiem 2015 r. ruszyć może za to eksport do Kanady.
Przyznaje, że co prawda kontrahenci zarówno z Chin, jak i Zjednoczonych Emiratów Arabskich są bardzo zainteresowani polskim jabłkami, to jednak na przeszkodzie w szybkim eksporcie stoją procedury. - Wszystkie te rynki są bardzo wymagające. Na przykład chińskie przepisy dotyczące jakości są jeszcze bardziej restrykcyjne, niż w Rosji, tu więc czeka nas dużo pracy - powiedziała.
Z pomocą producentom przychodzi także UE. Jeszcze wiosną Komisja Europejska postanowiła przeznaczyć 5 mln euro na promocję polskich jabłek w Chinach i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Za te pieniądze w listopadzie odbędą się targi w Dubaju i Pekinie, a to tylko początek działań. - Dubaj będziemy wykorzystywać jako przyczółek do krajów Afryki Północnej. Tam też będziemy chcieli z naszym jabłkiem wejść - oświadczyła.
Co uratuje sadowników?
Co więc może już teraz uratować kieszenie polskich sadowników? Po pierwsze - zwiększona konsumpcja, czyli mówiąc prościej - powinniśmy kupować więcej jabłek. - Gdybyśmy chcieli uratować zyski polskich producentów i wypełnić lukę po eksporcie do Rosji, to każdy Polak musiałby kupić w ciągu roku dodatkowe 15 kg jabłek - szacuje Małgorzata Starczewska-Krzysztofek, ekonomistka Konfederacji Pracodawców Lewiatan.
Z kolei sadownik Jan Skibicki, radzi producentom rozważenie przerzucenia się na produkcję ekologiczną: - To ogromny biznes na Zachodzie.
Autor: rf/km / Źródło: PAP, tvn24bis.pl