Komisja Europejska oczekuje, że Wielka Brytania zapłaci dodatkową składkę ponad 2 mld euro do unijnej kasy. Komisarz ds. budżetu Jacek Dominik ostrzegał, że za brak płatności są grzywny, zaś nowe negocjacje na temat składek byłyby otwarciem puszki Pandory.
Komisja Europejska zażądała od Wielkiej Brytanii dodatkowej wpłaty 2,1 mld euro do unijnej kasy, gdy okazało się, że składka Londynu była zbyt mała w stosunku do obliczonego według nowych zasad brytyjskiego produktu narodowego brutto (PNB, miernika podobnego do PBK).
Brytyjski premier David Cameron podkreślił w poniedziałek, że konieczność zapłaty dodatkowych pieniędzy to nie jest dla jego kraju "pilną potrzebą". Dodał, że jego kraj nie zapłaci "niczego takiego" jak 2,1 mld euro, tak jak chce Unia Europejska.
"Nie do zaakceptowania"
Sprawa, która została nagłośniona w mediach tuż przed zeszłotygodniowym szczytem UE w Brukseli, wywołała ostrą reakcję brytyjskiego premiera Davida Camerona. Na piątkowej konferencji prasowej po spotkaniu przywódców państw unijnych mówił, że żądanie wpłacenia dodatkowych środków jest "całkowicie nie do zaakceptowania". Komisja Europejska nie zamierza jednak ustępować. - Jedyną rzeczą, którą możemy zrobić, jest działanie zgodnie z regułami i stwierdzenie, że oczekujemy, iż do 1 grudnia wkład (do budżetu UE - red.) zostanie dostosowany do zaprezentowanych liczb - mówił na konferencji prasowej w Brukseli komisarz Dominik. Jak wyjaśniał, reakcja Camerona była zaskoczeniem dla niego i całej KE, bo Wielka Brytania od wielu tygodni znała liczby, w oparciu o które wyliczona została jej składka do budżetu UE.
Dane zrewidowane
Faktycznie to Brytyjczycy przekazali Eurostatowi zrewidowane dane statystyczne, które w obliczeniach dochodu narodowego biorą też pod uwagę sektor organizacji charytatywnych i pozarządowych, ale także szarą i czarną strefę, jak dochody z prostytucji czy handlu narkotykami. Przez wiele lat Wielka Brytania nie doliczała tych aktywności do swojego gospodarczego bilansu państwa. Teraz to się zmieniło i przełożyło się na wyższą składkę do kasy UE. Ponad 2 mld euro, które kraj ten ma dopłacić, wynika z rewizji składek dokonanych od 2002 r. Taka sama metodologia została zastosowana również wobec innych państw członkowskich (w przypadku Grecji KE cofnęła się aż do 1995 r.). W ostatecznym rozrachunku niektóre państwa muszą dopłacić, a inne dostaną zwrot z budżetu UE. W przypadku Polski będzie to zwrot wynoszący nieco ponad 300 mln euro. Zgodnie z danymi Ministerstwa Finansów nasza składka do budżetu UE w zeszłym roku wyniosła ponad 4 mld euro. Największy zwrot ma otrzymać Francja - ok. 1 mld euro. - Kraje członkowskie są dokładnie poinformowane o tej sprawie, proces (dostosowania składek do państw UE do ich PNB - red.) jest znany od lat. Nigdy nie pojawiło się żadne pytanie od kraju członkowskiego w tej sprawie - podkreślał Dominik. Komisarz informował unijnych ministrów finansów na spotkaniu w tym miesiącu w Luksemburgu, że będą zmiany w podziale obciążeń do unijnego budżetu. 17 października KE wysłała też do stolic list z dokładnymi wyliczeniami w tej sprawie.
Obniżki nie będzie
Dominik podkreślał, że nie ma możliwości, by obniżyć płatności wymagane od Brytyjczyków. Jedyną możliwością byłoby wszczęcie dodatkowej procedury legislacyjnej dla wszystkich krajów, by zmienić część prawa dot. dochodów UE. - To byłoby bardzo trudne w tych okolicznościach. To byłoby podważenie generalnego porozumienia dot. dochodów własnych, w której to sprawie decyzja została podjęta jednomyślnie przez wszystkie kraje członkowskie (...). Otwarcie tego aktu na kolejne negocjacje to otwarcie puszki Pandory - przekonywał Dominik. Podkreślał, że Wielka Brytania dostanie ponad 500 mln euro w ramach dostosowania wysokości jej rabatu do dochodu narodowego brutto, a wyliczenia te zostaną oparte o te same dane, o które opiera się żądanie dopłaty do budżetu 2,1 mld euro. Dodatkowe środki wrócą do budżetu Wielkiej Brytanii około maja. Jeśli Londyn - tak jak zapowiada Cameron - nie zapłaci do 1 grudnia KE wyśle list z upomnieniem. Jeśli i wówczas pieniądze nie zostaną przelane, możliwe jest nałożenie na Londyn grzywien, co nie ma jeszcze w UE precedensu. Przywódcy unijni ustalili na zakończonym w piątek szczycie w Brukseli, że w tej sprawie z przedstawicielami KE spotkają się ministrowie finansów krajów UE. - Im więcej ministrowie finansów będą rozmawiali na temat sytuacji budżetu UE, mechanizmów związanych z budżetem unijnym tym lepiej, bo będą mieli większą świadomość tego, że do budżetu UE trzeba wpłacać składki regularnie, a nie kumulować problemy - podkreślał Dominik.
Autor: mn / Źródło: PAP