Komisja Europejska przyjęła też w środę tzw. Zieloną Księgę ws. euroobligacji, w której proponuje trzy warianty takich wspólnych "obligacji stabilizacyjnych". Swoje twarde "nie" dla tego typu papierów podtrzymuje niemiecka kanclerz Angela Merkel. - Jest nie do uniknięcia, by euroobligacje powstały - uważa jednak przewodnicząca komisji ds. rozwoju regionalnego Parlamentu Europejskiego Danuta Huebner.
Zwolennicy euroobligacji przekonują, że to jedyny sposób na szybkie wyjście eurolandu z kryzysu zadłużenia. Pomysł w uproszczeniu oznacza, że kraje strefy euro, zamiast indywidualnie zadłużać się na rynkach, emitowałyby przynajmniej częściowo wspólne papiery dłużne. Dzięki temu kraje Północy, uważane za bezpieczne, jak Niemcy, Holandia czy Finlandia, użyczyłyby swojej wiarygodności mniej bezpiecznym krajom Południa - Włochom, Hiszpanii, Grecji, Portugalii. Dziś KE przedstawiła trzy warianty takich papierów.
Merkel grzmi
Utworzeniu euroobligacji sprzeciwiają się Niemcy, które uważają, że wprowadzenie wspólnych papierów nie zastąpi głębokich reform w krajach członkowskich strefy euro i w całej UE. - Uważam to za smutne i nieodpowiednie, że Komisja Europejska dziś kieruje uwagę na propozycje euroobligacji w różnym kształcie i sugeruje w ten sposób, że poprzez uwspólnotowienie długów możemy pozbyć się słabości struktur UE. To się nie uda - powiedziała dziś kanclerz Angela Merkel podczas debaty niemieckiego Bundestagu nad projektem ustawy budżetowej na 2012 r.
Wskazała, że w ciągu dziesięciu lat unijny Pakt Stabilności i Wzrostu został naruszony 60 razy. - Dlatego międzynarodowe rynki straciły zaufanie do jego skuteczności - powiedziała. Zdaniem Merkel tylko zmiana w traktacie UE, prowadząca m.in. do wzmocnienia dyscypliny finansowej państw strefy euro pozwoli krok po kroku odbudować to zaufanie. - To będzie pierwszy krok w kierunku unii fiskalnej i politycznej budowli, który oczywiście pociągnie za sobą także harmonizację w dziedzinach, będących w kompetencjach narodowych - dodała.
"Nieuniknione"
To będzie pierwszy krok w kierunku unii fiskalnej i politycznej budowli, który oczywiście pociągnie za sobą także harmonizację w dziedzinach, będących w kompetencjach narodowych. merkel
Zdaniem byłej komisarz, przewodniczącej komisji ds. rozwoju regionalnego Parlamentu Europejskiego Danuty Huebner, stworzenie euroobligacji jest jednak nieuniknione. - KE zręcznie zagrała - nie stawia pytania, czy chcemy euroobligacji, ale wskazuje na trzy wersje. Musimy teraz doprowadzić do tego, aby wybrać między nimi - powiedziała, przypominając, że to PE zobowiązał KE do przedstawienie tych propozycji.
- Ci, którzy są za, muszą się zmobilizować i wytłumaczyć, dlaczego to wcale nie musi być niebezpieczne dla Niemców - dodała. Jak? Huebner wskazała, że w porównaniu z sytuacją sprzed roku UE ma wiele nowych elementów dyscyplinujących finanse publiczne państw - m.in. pakiet sześciu nowych regulacji z sankcjami dla niesubordynowanych państw oraz nową procedurę kontroli budżetów narodowych przez KE. - Warunki się więc zmieniają - powiedziała i dodała, że te nowe mechanizmy dyscyplinujące są niezbędne, "żeby nie powstał tzw. moral hazard (pokusa nadużycia) w krajach, które ponoszą dziś znacznie wyższe koszty obsługi długu i które zyskałyby łatwiejszy dostęp do pożyczek".
Obok czy zamiast?
Ponadto - zwraca uwagę Huebner - nie jest konieczne zastąpienie wszystkich narodowych obligacji emitowanych przez kraje strefy euro nowymi, wspólnymi, które korzystałyby ze wspólnych gwarancji. - Nie musi być tak, że istnieją wyłącznie euroobligacje europejskie. Mogą być instrumentem dodatkowym i Niemcy mogłyby na swoje potrzeby dalej posługiwać się narodowym systemem - wskazała.
Zdaniem Huebner wprowadzenie euroobligacji wraz ze zmianą roli Europejskiego Banku Centralnego - tak aby mógł masowo interweniować na rynku obligacji - może być skuteczną odpowiedzią na kryzys i przywrócić zaufanie rynków do polityków w UE.
W ramach zwiększania zarządzania gospodarczego strefy euro, KE zaproponowała dziś też zwiększenie kontroli budżetów narodowych eurolandu. Komisja będzie mogła domagać się drugiego czytania, a nawet proponować poprawki i sankcje dla państw nierespektujących unijnych zobowiązań.
Źródło: PAP