- Ryanair w tym roku stanie się największym przewoźnikiem Europy, wyprzedzając Lufthansę i Air France - mówi forsalowi.pl David Henderson, rzecznik Europejskiego Stowarzyszenia Przewoźników Lotniczych (AEA). Według niego irlandzki tani przewoźnik znacznie lepiej oparł się kryzysowi od tradycyjnych linii lotniczych.
Jak zaznacza Henderson, Ryanair w zeszłym roku zdołał utrzymać wzrost przewozów o ok. 9 proc., podczas gdy tradycyjne linie zanotowały spadek o ponad 4 proc. Poza tym tanie linie konsekwentnie odbierają rynek w Europie tradycyjnym przewoźnikom, w czym przytłaczający udział ma Ryanair. No i szybko najszybciej reaguje na sytuację na rynku. - Ryanair może bez kłopotu skoncentrować się na tych liniach i krajach, gdzie najszybciej odbija się rynek. Irlandczycy mają ponad 40 baz w całej Europie, niemal co miesiąc uruchamiają nowe połączenia, zamykają nierentowne. Lufthansa czy Air France nie mają takiej możliwości. Ich siatka połączeń tworzy pewną całość, tak aby pasażerowie mogli się przesiadać - tłumaczy David Henderson.
Tak się robi biznes
Rzecznik AEA podkreśla też, że dość kontrowersyjny prezes firmy Michael O’Leary stworzył oryginalny model zarządzania. Polega on na maksymalnej ekspansji liczby pasażerów. Ryanair stał się tak duży, że może zarabiać ogromne pieniądze na sprzedaży zewnętrznym firmom prawa do oferowania pasażerom towarów i usług. Ryanair zarabia też ogromne pieniądze na sprzedaży reklam na swoich stronach internetowych, także odwiedzanych przez miliony ludzi.
Poza tym Ryanair stosuje bezwzględne metody, aby wymusić korzystne stawki. - Gdy chciał wejść na rynek Chorwacji, O’Leary zaprosił do swojego gabinetu szefów pięciu lotnisk położonych blisko wybrzeża i spytał, który zaoferuje mu najlepsze warunki. Między lotniskami wywiązała się ostra konkurencja, bo współpraca z Ryanair oznacza wielu dodatkowych pasażerów, ruch turystyczny, miejsca pracy na lotnisku - tłumaczy strategię przewoźnika Henderson.
Źródło: forsal.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24