My na złość Putinowi jemy jabłka, tymczasem żywność z polskich sklepów wypełnia bagażniki podróżnych z Kaliningradu, którzy coraz chętniej robią zakupy w Polsce – donosi czwartkowe "Metro". Obwód Kaliningradzki jest silnie uzależniony od dostaw żywności z zagranicy, w tym z krajów unijnych. Działa tu ponad 200 firm zajmujących się przetwórstwem produktów z krajów UE. W wyniku embarga część z nich może upaść.
Rosjanie z obwodu kaliningradzkiego od dawna są stałymi klientami w sklepach w Elblągu, Braniewie, Bartoszycach, Gołdapi, a nawet w Trójmieście. Kupują sprzęt RTV/AGD, materiały budowlane, korzystają z salonów kosmetycznych i fryzjerskich, serwisują samochody.
Żywność przede wszystkim
Ale najwięcej kupują u nas żywności, bo jest o 40 proc. tańsza niż u nich. Odkąd tydzień temu wprowadzono embargo, tej żywności w bagażnikach samochodów Rosjan jest jeszcze więcej. - Tylko od ostatniej soboty do poniedziałku rosyjsko-polską granicę przekroczyło ponad 19 tys. aut. To 10 proc. więcej niż tydzień temu. Już niemal każdy Rosjanin wracający z Polski, wiezie ze sobą produkty spożywcze - przyznaje Ryszard Chudy, rzecznik Izby Celnej w Olsztynie. Eksperci prognozują, że to dopiero początek. - Polskie sklepy mogą spodziewać się znacznego wzrostu liczby rosyjskich klientów pod koniec sierpnia, gdy w związku z powrotem dzieci do szkół i przedszkoli Rosjanie z Kaliningradu ruszą do nas po większe zakupy - ocenia Tadeusz Baryła, ekspert ds. obwodu z Ośrodka Badań Naukowych w Olsztynie.
Autor: mn/km / Źródło: PAP, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu | TVN24