- Nie jestem zaskoczony wynikami po pierwszej turze, to uśredniony wynik tego, na co wskazywała opinia publiczna w przedwyborczych wahaniach - mówi Andrzej Byrt, były ambasador Polski we Francji. Zdaniem gościa "Rozmowy Poranka" w TVN24 BiS, "wszyscy głosujący powiedzieli basta dotychczasowym podziałom politycznym Francji".
Centrowy polityk Emmanuel Macron i kandydatka skrajnej prawicy Marine Le Pen zmierzą się ze sobą w drugiej turze francuskich wyborów prezydenckich 7 maja.
Na trzecim miejscu po pierwszej turze znalazł się prawicowy konserwatysta François Fillon, na czwartym - lewicowy polityk Jean-Luc Melenchon.
Wyniki wyborów
Zdaniem Andrzeja Byrta, "wszyscy głosujący powiedzieli basta dotychczasowym podziałom politycznym Francji".
- Dla Polaków istotniejszą cechą wspólną obu skrajnych skrzydeł było ogromne rozczarowanie Unią Europejską i wskazanie przez Melenchona oraz Le Pen, żeby odrzucić zarówno euro jak i ich udział w strefie Schengen. A gdyby były z tym opory, zrobienie referendum i wyjście Francji zarówno z Unii Europejskiej i NATO - wskazuje gość "Rozmowy Poranka" w TVN24 BiS.
Jak dodaje, "widać po tym, co wydarzyło się w wielu krajach europejskich. Jego zdaniem "sytuacja dojrzała do tego, że będzie trzeba zmienić funkcjonowanie Unii".
- Nie tylko poprzez stworzenie przysłowiowej Europy dwóch prędkości, ale przede wszystkim zacieśnienia współpracy pomiędzy tymi, którzy podobnie widzą wizję Europy. To będzie oznaczało jednak dla Polski przesunięcie nas, bez naszych żadnych innych ruchów, poza tymi, które już wykonaliśmy - poprzez różną wstrzemięźliwość, opowieści o szkodliwości Unii, co mówili niektórzy politycy - dodaje.
Byrt zastrzega jednak, że we Francji uważanie Unii Europejskiej za coś szkodliwe dla kraju istnieje, ale "nawet przy rosnących głosach na Le Pen, nie jest to tendencja decydująca".
Autor: mb/ms / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 BiS