Konsorcjum włoskich przedsiębiorców, zainteresowanych uratowaniem bankrutujących linii lotniczych Alitalia, postawiło ultimatum związkom zawodowym. Do czwartku do 16 mają czas na zaakceptowanie porozumienia, na mocy którego powstałaby nowa firma.
O tej porze grupa potencjalnych inwestorów ma ogłosić decyzję, czy będzie kontynuować swe wysiłki na rzecz powołania "nowej Alitalii".
Rokowania między konsorcjum o nazwie Compagnia Aerea Italiana (CAI), stroną rządową a licznymi związkami zawodowymi pracowników narodowego przewoźnika są bardzo trudne i w ostatnich dniach były wielokrotnie zrywane oraz przekładane.
Głównym przedmiotem sporu są plany zwolnienia - według najnowszych ustaleń - 3250 osób. Poza tym kontrowersje dotyczą żądania ze strony inwestorów, by wszyscy pracownicy zaakceptowali jednakowy kontrakt zamiast umów z poszczególnymi grupami zawodowymi.
Najgwałtowniej przeciwko porozumieniu z CAI protestują piloci i stewardzi oraz stewardessy organizując pikiety na rzymskim lotnisku Fiumicino oraz przed ministerstwem pracy - miejscem negocjacji.
Wstępnie porozumienie z kilkunastoma inwestorami, gotowymi wyłożyć na początku 400 milionów euro na ratowanie Alitalii, zaakceptowały w poniedziałek cztery największe centrale związkowe. Pozostałych pięć związków, w tym ten, do którego należy większość pilotów, wciąż domaga się modyfikacji umowy.
Premier Włoch Silvio Berlusconi zarzucił pilotom "irracjonalny egoizm" i ostrzegł, że jeżeli związki nie zaakceptują oferty CAI, wszyscy pracownicy linii odczują boleśnie skutki ich nieuniknionego upadku. Jak wyjaśnił rząd nie zagwarantuje w tym przypadku socjalnych rekompensat, jakie przekaże, gdyby w ramach porozumienia rozpoczęła się restrukturyzacja firmy.
Rządowy komisarz Alitalii Augusto Fantozzi powiedział, że jej sytuacja finansowa pogarsza się z każdym dniem.
W skład konsorcjum, zainteresowanego powołaniem od listopada "nowej Alitalii" wchodzi między innymi grupa Benetton, drugi co do wielkości włoski bank - SanPaolo Intesa oraz największe prywatne linie Air One, które - jak zauważają obserwatorzy - same przeżywają poważne trudności. Nie brakuje na łamach prasy nawet głosów, że właściciel tych linii zdecydował się ratować narodowego przewoźnika tylko po to, by przy okazji swoją własną firmę ocalić przed bankructwem.
//sk
Źródło: TVN24, PAP