W piątek mija 85. rocznica krachu na Wall Street, który zapoczątkował jedną z największych katastrof gospodarczych nowożytnego świata. Po załamaniu tylko w ciągu dwóch miesięcy kryzysu akcjonariusze stracili ponad 40 mld dolarów.
Krach w "czarny czwartek", 24 października 1929 r. nastąpił po wielu miesiącach optymizmu i wiary, że kursy akcji mogą jedynie iść w górę. Niall Ferguson, brytyjsko-amerykański historyk gospodarki w swej książce "Potęga pieniądza" podaje przykład technologicznej spółki RCA, której akcje między 1925 a 1929 r. zdrożały o 939 proc. Takie zyski mogły zawrócić w głowie, więc nic dziwnego, że w samym 1929 r. wyemitowano akcje wartości 6 mld dol. Jedną szóstą z tego - we wrześniu 1929.
Czas wynalazków
Przed wystąpieniem kryzysu gospodarka amerykańska w wielu aspektach miała się znakomicie. Lata powojenne to czas wielkich wynalazków podnoszących jakość życia i ekspansji firm je wprowadzających. Jak podaje Ferguson - to właśnie wtedy Procter&Gamble wprowadził na rynek proszek do prania, firma Du Pont - nylon i inne syntetyki, Revlon - popularne kosmetyki. Dynamicznie rozwijał się przemysł samochodowy, budowało się autostrady, postępowała elektryfikacja kraju. Nowoczesne przedsiębiorstwa generowały nadzwyczajne zyski, następowała akumulacja kapitału, a Amerykanie byli coraz bardziej zainteresowani akcjami dynamicznie rozwijających się spółek. Ludzie lokowali na giełdzie nie tylko swoje oszczędności. Chęć prostego i - jak się wydawało pewnego zarobku - popychała ich do zaciągania kredytów na zakup papierów wartościowych. Choć za początek Wielkiej Depresji, jak nazywają kryzys Amerykanie, uznaje się właśnie czwartek 24 października 1929 r., w istocie spadek zaczął się kilka tygodni wcześniej, a sześcioprocentowy zjazd indeksu Dow Jones miał miejsce już 23 października. Najgorsze miało dopiero nadejść - 28 października Dow Jones spadł o 13 proc., kolejnego dnia o następne 12 proc.; do lipca 1932 r. akcje na amerykańskiej giełdzie straciły 89 proc. swojej wartości.
Ocalał tylko ZSRR
Po załamaniu się amerykańskiej giełdy kryzys gospodarczy rozprzestrzenił się poza USA, które po pierwszej wojnie światowej stały się centrum finansowo-gospodarczym świata. Na pierwszy ogień poszły uprzemysłowione gospodarki Europy, a potem europejskie kolonie. Kryzys nie ominął też Ameryki Południowej, Australii, Nowej Zelandii.
Jedynym krajem, który mu się oparł, był - wprowadzający gospodarkę planową - Związek Sowiecki. W najważniejszych krajach przemysłowych produkcja spadła od 30 do 50 proc., wartość handlu międzynarodowego była w 1932 roku o jedną trzecią niższa niż jeszcze trzy lata wcześniej. W 1933 roku w USA bez pracy było 30 mln ludzi. Dochód przeciętnej amerykańskiej rodziny spadł między 1929 a 1932 rokiem z 2300 do 1500 dolarów rocznie. W latach 1929-1933 upadło 10 tys. z 25 tys. komercyjnych banków w USA.
Niemcy na dnie
W dramatycznej sytuacji znalazły się przede wszystkim Niemcy, które od zakończenia I wojny płaciły wojenne reparacje. Na potrzeby odbudowy zrujnowanej gospodarki Niemcy zaciągały długi, głównie kredyty z USA. Gdy dopływ kapitałów i kredytów się skończył, niemiecki eksport spadł z 13,5 na 5,7 mld reichsmarek, a produkcja przemysłowa zmniejszyła się o ok. 40 proc. Nadciągnęła fala bankructw firm i banków a liczba bezrobotnych pomiędzy wrześniem 1929 a początkiem 1933 roku wzrosła z 1,3 do 6 mln, realne dochody spadły o jedną trzecią. Tragiczna sytuacja gospodarcza spowodowała chaos polityczny, który poskutkował dojściem do władzy Adolfa Hitlera. Ekonomiści i historycy do dziś spierają się o to, kiedy naprawdę zakończył się Wielki Kryzys. Są tacy, którzy skłonni są uznać, że nastąpiło to dopiero na przełomie lat 40. i 50. XX wieku. Nie ulega jednak wątpliwości, że kryzys zapoczątkował wydarzenia, które najpierw doprowadziły do II wojny światowej, a po niej do podziału świata na dwa wielkie bloki, oraz upadek systemu kolonialnego.
Autor: ToL//bgr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia