W piątek, na zakończenie tygodnia, w którym codziennie padały rekordy wszech czasów, cena ropy w Nowym Jorku osiągnęła niewyobrażalną do niedawna wysokość - 117 dol. za baryłkę.
Tego dnia cena ropy na rynku amerykańskim przebiła kolejno dwa nowe progi - najpierw 116 dol. a pod koniec dnia 117 dol. za baryłkę, potwierdzając, że seria rekordów cen ropy nie ma końca, a tempo ich wzrostu nie maleje, lecz przeciwnie - wydaje się przyspieszać.
O tempie zmian świadczy fakt, że magiczna granica 100 dolarów pokonana została dopiero w tym roku, w pierwszych dniach stycznia, granica 80 dolarów padła w połowie września ub. roku, a w połowie stycznia 2007 roku, a więc 15 miesięcy temu, cena ropy zeszła nawet poniżej 50 dol. za baryłkę.
Na New York Mercantile Exchange wskaźnikowa dla największego na świecie rynku amerykańskiego cena krajowej, lekkiej ropy gatunku West Texas Intermediate zamknęła sesję piątkową na poziomie 116,69 dol. za baryłkę, wyższym o 1,83 dol. niż w czwartek.
Już po zamknięciu sesji, w transakcjach elektronicznych, nowojorska cena kontraktów naftowych na maj doszła do 117 dol. za baryłkę.
Rekord bije rekord Granica 116 dol. pokonana została w Nowym Jorku po raz pierwszy w piątek kilka godzin wcześniej, a granica 115 dol. w środę wieczorem. Wszystkie te wyniki były kolejnymi rekordami wszech czasów.
Rekord wszech czasów padł też w piątek w Londynie, gdzie na giełdzie ICE Futures wskaźnikowa dla rynku europejskiego cena ropy Brent z Morza Północnego osiągnęła w ciągu dnia w przypadku kontraktów na maj najwyższy poziom w historii - 114,22 dol. za baryłkę, by zamknąć się na wysokości 113,92 dol. za baryłkę, wyższej o 1,49 dol. niż w czwartek.
W porównaniu z okresem dokładnie sprzed roku cena nowojorska jest obecnie wyższa o 54 dol., a cena londyńska o 47 dol. Obecna hossa nie ma właściwie konkretnych przyczyn, jeśli nie liczyć zakłóceń w wydobyciu ropy nigeryjskiej, wywoływanych aktami sabotażu dokonywanymi w instalacjach naftowych wielkich koncernów zachodnich przez miejscową partyzantkę.
Nastroje też w górę W piątek, a także w całym tygodniu, w którym nowojorska cena ropy biła rekordy wszech czasów aż pięciokrotnie, do jej wzrostu przyczyniła się poprawa nastrojów na amerykańskiej giełdzie akcji, w związku z nadziejami inwestorów, że trwający od trzech kwartałów kryzys kredytowy w USA ma się ku końcowi.
W piątek główne wskaźniki na Wall Street wzrosły o 1,8-2,6 proc., a w skali tygodnia o 4,3 - 4,9 proc., co świadczy, że inwestorom nie straszne już widmo recesji w USA. Nadzieje na ożywienie zaś pociągają automatycznie za sobą perspektywę wzrostu popytu na paliwa, na co wrażliwy rynek ropy natychmiast reaguje dalszą zwyżką jej ceny.
U podstaw tej zwyżki leżą też długotrwałe zjawiska makroekonomiczne, w tym zasadnicze przemiany zachodzące obecnie w gospodarce światowej, w związku z kryzysem kredytowym w USA i innych krajach wysoko rozwiniętych oraz niezwykle dynamicznym wzrostem wielkich krajów rozwijających się, jak Chiny.
Kryzys finansowy w USA znajduje wyraz w spadku kursu dolara, co skłania inwestorów do spekulacyjnych zakupów ropy, a także innych surowców, podbijając ich ceny. Stały, wysoki wzrost gospodarczy w Chinach i innych krajach rozwijających się przyczynia się natomiast do wzrostu globalnego popytu na paliwa i podnoszenia ich cen.
Źródło: PAP, tvn24.pl