Na jedną z nowozelandzkich plaż ocean wyrzucił pingwinka. Ptak, którego woda niosła przez około 2 tysiące km, ma nikłe szanse na przeżycie.
Ptak ma problemy z nerkami, dlatego też specjaliści z zoo w Wellington, pod których opieką przebywa, dają mu jedynie 30 proc. szans na przeżycie.
- Pingwinek nie chce wstawać, robi bardzo małe postępy. Jest w stanie krytycznym - powiedziała Lisa Argilla, weterynarz sprawujący pieczę nad ptakiem. Lekarka dzień w dzień poi ptaka za pomoca kroplówki i karmi go przez strzykawkę.
Przepłynął tysiące kilometrów
Młody pingwin krótkoczuby, jeden z czterech jakie kiedykolwiek pojawiły się w Nowej Zelandii, znalazł się prawie 2 tys. km od swojego domu - wyspy Macquarie leżącej w połowie drogi pomiędzy Australią a Antarktydą.
- Albo porwały go zmieniające się prądy morskie, albo nasz pingwin był dużo bardziej ciekawski od innych, dlatego też zawędrował tak daleko na północ. Jego pojawienie się u nas to coś niesamowitego, większość nowozelandzkich ornitologów będzie to wspominać jako wydarzenie życia - powiedział Colin Miskelly z Te Papa Museum.
Nie wiadomo, czy przeżyje
Dwa lata temu pingwin cesarski, nazwany "Happy Feet", stał się międzyanarodową gwiazdą zaraz po tym, jak znalazł się na nowozelandzkim brzegu. Jak zaznacza Argilla, pingwin krótkoczuby ma dużo mniejsze szanse na przeżycie. Jeśli jednak uda mu się przetrwać, czeka go sześciotygodniowa rekonwalescencja. Potem wróci na wolność.
Autor: map//bgr / Źródło: Reuters TV