Warszawę odwiedza wiele dzikich zwierząt, a ich wizyty pomału przestają kogokolwiek dziwić. Jednak są też takie, które w stolicy już się zadomowiły. Jak przypomina internautka Monika, w Kanale Żerańskim od lat mieszkają bobry, które jej zdaniem powodują "porażające zniszczenia".
"Obecnie większość drzew na obu brzegach kanału, od zakrętu przy ul. Modlińskiej aż do końca nowych osiedli przy ul. Krzyżówki 28 i 36, są podgryzione i usychają, a na części lasu pozostały same kikuty" - opisuje internautka.
Jak twierdzi, w wyniku aktywności bobrów część drzew jest powalona i nie można przejść ścieżką wzdłuż kanału.
"Ugryzienie może stanowić zagrożenie życia"
Na dowód Monika przesłała na skrzynkę warszawa@tvn.pl zdjęcia, które mają pokazywać zniszczenia wyrządzone przez te zwierzęta. Nagrała także filmy. "Bobry nie boją się ani człowieka, ani psa, a na dźwięk przejeżdżającej motorówki reagują chwilowym zanurzeniem i wracają do niszczenia" - opisuje nagranie internautka.
Mieszkańcy obawiają się, że zwierzęta, nie tylko wyrządzają krzywdę okolicznej roślinności, ale "są w stanie zaatakować człowieka, a ugryzienie przez ich niezwykle ostre zęby może stanowić zagrożenie życia".
Bobrów nie można przepłoszyć
O sprawie internautka poinformowała Lasy Miejskie - Warszawa. Okazuje się jednak, że to zły adres. - Bobry są zwierzętami wolno żyjącymi, ale nie są to zwierzęta leśne - przekonuje Karol Podgórski, dyrektor Lasów Miejskich. Jak dodaje, bobry są pod ochroną. - Bez decyzji Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zwierzaków nie można nawet przepłoszyć - wyjaśnia Podgórski.
O Bobry zapytaliśmy także urzędników z Białołęki. - Kanał Żerański i jego brzegi administrowany jest przez Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej - informuje Anna Rurka z urzędu dzielnicy.
Autor: su/ran / Źródło: tvnwarszawa.pl