Polska zbudowała koalicję przeciwko przyspieszeniu utworzenia rezerwy dla unijnego rynku pozwoleń na emisję CO2. Premier Ewa Kopacz wysłała w imieniu Polski i siedmiu innych krajów UE list w tej sprawie do szefa KE Jeana-Claude'a Juncera - dowiedziała się PAP.
We wtorek komisja europarlamentu ds. środowiska opowiedziała się za przyspieszeniem utworzenia rezerwy dla unijnego rynku pozwoleń na emisję CO2 (ETS). Eurodeputowani chcą, by powstała ona do 31 grudnia 2018 r., a nie w 2021 r., jak proponowała KE. Dla Polski to niekorzystna decyzja, ponieważ oznacza ona wyższe koszty dla naszej energetyki.
Negatywne skutki gospodarcze
Kopacz pisze w liście do Junckera, do którego dotarła PAP, że Polska, Bułgaria, Chorwacja, Cypr, Węgry, Czechy, Litwa i Rumunia są zaniepokojone możliwością wcześniejszego wejścia w życie mechanizmu rezerwy stabilizującej rynek.
- Mamy mniejszość blokującą - powiedział PAP jeden z polskich dyplomatów w Brukseli. To Polska wyszła z inicjatywą listu i zbudowała wokół niego poparcie. Dyskusje w tej sprawie - jak podkreśla polska premier - wchodzą w decydującą fazę.
Szefowa rządu przypomina Junckerowi o ustaleniach jesiennego szczytu klimatycznego, na którym nasz kraj zgodził się pod wieloma warunkami na ambitny unijny cel redukcji emisji CO2. We wnioskach ze szczytu zapisano m.in., że głównym narzędziem redukcji emisji ma być "sprawnie funkcjonujący system ETS z mechanizmem zapewniającym stabilność, zaproponowanym przez KE". Komisja proponowała, by rezerwa stabilizacyjna powstała dopiero w 2021 r., przyspieszenie jej wprowadzenia - jak chce PE - jest zatem złamaniem tych postanowień.
- Sterowanie podażą uprawnień pochodzących z puli aukcyjnej, wpływa na cenę uprawnień do emisji, co może mieć znaczące skutki gospodarcze, społeczne, a także finansowe dla państw członkowskich - podkreśliła premier.
Wycofanie wcześniej niż planowano części pozwoleń może spowodować wzrost ich cen, co przełoży się na wyższe koszty dla przemysłu i energetyki. Kopacz napisała, że zgodnie z ustaleniami z ubiegłorocznego szczytu klimatycznego głównym narzędziem redukcji emisji ma być "sprawnie funkcjonujący system ETS z mechanizmem zapewniającym stabilność zaproponowanym przez KE". Komisja proponowała, by rezerwa stabilizacyjna powstała dopiero w 2021 r.
Premier napisała Junckerowi, że oczekuje, iż KE potwierdzi swoje dotychczasowe stanowisko i będzie się trzymała w dalszych dyskusjach zaproponowanego przez siebie projektu decyzji w tej sprawie.
Rozmowy w Radzie UE
Rzeczniczka KE ds. energii i klimatu Anna-Kaisa Itkonen, powiedziała na czwartkowej konferencji prasowej w Brukseli, że Komisja nie będzie przeciwna wcześniejszemu utworzeniu rezerwy, jeśli zgodzą się na to państwa członkowskie i PE. - Jak tylko będziemy mieli porozumienie pomiędzy Radą i PE przedstawimy propozycję reformy systemu ETS po 2020 r. - zapowiedziała. Dyskusje będą toczyły się teraz w Radzie UE, czyli pomiędzy ministrami państw unijnych. Ostateczna wersja nowych przepisów powstanie w drodze negocjacji między Radą a europarlamentem. Sprawa nie będzie prosta, bo po drugiej stronie barykady są potęgi europejskie. Za przyspieszeniem wejścia w życie rezerwy opowiadają się Niemcy, Wielka Brytania, Holandia, Szwecja, Dania i cztery inne państwa. W poniedziałek (czyli jeszcze przed głosowaniem komisji w tej sprawie) ministrowie środowiska z tych krajów wystosowali wspólne oświadczenie, w którym domagali się, by rezerwa działała już w 2017 roku. Zaproponowana przez Komisję Europejską rezerwa stabilizacyjna (market stability reserve – MSR) ma poprzez podniesienie cen pozwoleń na emisję CO2 zmobilizować przemysł do realizacji założeń unijnej polityki klimatyczno-energetycznej i inwestycji w zielone technologie. Polska była w ogóle przeciwna jej utworzeniu, bo może ona obciążać dodatkowymi kosztami nasz przemysł, ale Warszawie nie udało się zablokować jej powstania. Teraz polski rząd stara się o to, by weszła w życie jak najpóźniej. UE w ramach pakietu klimatyczno-energetycznego na lata 2013-2020 zobowiązała się do 20-procentowej redukcji gazów cieplarnianych w stosunku do 1990 roku. W ramach ustaleń październikowego szczytu Unii Europejskiej postanowiono, że w latach 2020-2030 redukcje CO2 wyniosą 40 proc.
Autor: tol / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu