W niedzielę szwajcarskie władze ogłosiły, że bank Credit Suisse zostanie przejęty przez swojego największego rywala - UBS. Jak do tego doszło, że funkcjonująca od 166 lat instytucja finansowa stała się zagrożeniem dla stabilności światowego sektora bankowego?
Credit Suisse w ciągu swojej 166-letniej historii był jednym z symboli, który pomógł zbudować wizerunek Szwajcarii jako centrum finansów międzynarodowych. Teraz nadszedł jego koniec. Gigant upada z hukiem, któremu towarzyszy zamieszanie na światowych rynkach, a gdyby nie wykup przez UBS, to sytuacja mogłaby być znacznie poważniejsza.
- Postawmy sprawę jasno, jeśli chodzi o Credit Suisse, jest to ratunek w sytuacji kryzysowej – powiedział w rozmowie z Bloombergiem prezes UBS Colm Kelleher, który pozostanie na tym stanowisku po transakcji.
W ostatnich latach Credit Suisse towarzyszyły ciągłe skandale, problemy prawne i złe decyzje na najwyższych szczeblach, które poskutkowały tym, że inwestorzy stracili zaufanie od szwajcarskiego banku.
- W Zurychu mieliśmy okazję zobaczyć to spektakularne fiasko w zwolnionym tempie. Obserwowaliśmy, jak bank chwieje się od skandalu do skandalu od tak dawna, że w tym momencie trudno jest je wszystkie wyliczyć — powiedział Bloombergowi Matthew Ruesch, założyciel i partner zarządzający Broad Creek Capital.
"Chociaż rozkład trwał latami, koniec nadszedł szybko" - zauważa Bloomberg, wymieniając najważniejsze jego przyczyny.
Złe zarządzanie ryzykiem i brak przywództwa
Początków dzisiejszych problemów agencja dopatruje się w przejęciu First Boston, amerykańskiego partnera szwajcarskiego banku, latem 1990 roku. First Boston pożyczał w latach 80. miliardy dolarów na finasowanie ryzykownych transakcji, co doprowadziło do jego poważnych problemów, a w konsekwencji przejęcia.
Jednak ówczesny zarząd Credit Suisse nie wyciągnął z tego nauczki i podejmował podobne decyzje w ramach swojej strategii agresywnego wzrostu, która cechowała się nadmiernym skomplikowaniem jego struktur. Wraz z nabywaniem kolejnych podmiotów, swoich rywali, podejmowano decyzje, które nie zawsze były trafione. Jak np. zakup banku inwestycyjnego Donaldson, Lufkin & Jenrette w 2000 r., gdzie tuż po transakcji kilku najważniejszych jego pracowników odeszło do konkurencji.
- U podstaw upadku Credit Suisse leży przywództwo, a raczej jego brak — powiedział Thomas Bell, członek zarządu banku na początku XXI wieku. - Nikt tak naprawdę nie wiedział, co robią wszystkie jego części, co doprowadziło do złego zarządzania ryzykiem i kryzysu - podsumował.
Przymykanie oczu na oszustwa
Jako jeden z kluczowych skandali Bloomberg wymienia ten, który wyszedł na jaw w 2015 roku, a który swój początek miał siedem lat wcześniej. Wówczas Patrice Lescaudron, człowiek o zerowym doświadczeniu w bankowości przed dołączeniem do CS, zaczął podkradać pieniądze z kont bogatych klientów, by wykorzystać je do pokrycia strat u innych. Jego metoda była szokująco prosta. Wycinał podpis z dokumentu, wklejał go do nowych zleceń handlowych i tak podrobione dokumenty kierował dalej.
Co ciekawe Lescaudron otrzymywał ustne i pisemne ostrzeżenia od swoich przełożonych i to wielokrotnie na przestrzeni lat - w 2008, 2011 i dwa razy w 2013 roku. Francuz został ostatecznie skazany za oszustwo w 2018 roku, dwa lata później popełnił samobójstwo.
W lutym 2021 "Financial Times" napisał po analizie raportu z audytu wykonanego przez zewnętrzną firmę, że "Credit Suisse przez lata ignorował bezczelne naruszenia przepisów przez jednego z czołowych bankierów, okradając klientów-miliarderów i lekceważąc dyrektywy dotyczące przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy".
Szpiegowanie byłego pracownika
Jakby tego było mało w Credit Suisse istniały poważne problemy z zaufaniem do swoich pracowników. Śledztwo przeprowadzone przez szwajcarskiego regulatora wykazało, że pomiędzy 2016 a 2019 rokiem doszło do przynajmniej sześciu przypadków szpiegostwa zleconego przez bank przeciwko jego podwładnym. Doprowadziło to do spadku zaufania wśród inwestorów i reputacji banku.
Prywatna sprzeczka pomiędzy ówczesnym CEO Tidjanem Thiamem a Iqbalem Khanem - zarządzającym jednym z oddziałów - doprowadziła do tego, że Khan został pominięty przy awansie i odszedł kilka miesięcy później. Po tym, jak zatrudniono go w UBS, który teraz wykupił Credit Suisse, w banku zaczęto panikować, że były menadżer podkradnie kluczowych pracowników. Dlatego zatrudniono prywatną firmę, która miała go szpiegować. Gdy sprawa wyszła na jaw, rozpętała się burza, która skutkowała śledztwem przeprowadzonym przez odpowiednik naszego KNF.
Wojenki na górze
Jako jeden z ostatnich gwoździ do trumny Credit Suisse Bloomberg wskazuje sytuację z 2021 roku, gdy bank został poinformowany, że ich największy klient może mieć kłopot ze spłatą w terminie wymaganych 2 miliardów dolarów.
Archegos Capital Management, firma inwestycyjna z Nowego Jorku, spędziła dwa dni na rozliczaniu się z innymi pożyczkodawcami Tymczasem w Credit Suisse, zamiast skupiać się na rozwiązaniu problemu, doszło do wewnętrznej walki i szukaniu kozła ofiarnego. Menadżerowie z oddziałów w Nowym Jorku, w Londynie i Zurychu zwrócili się przeciwko sobie.
W tym czasie konkurencja nie spała i sprzedawała zabezpieczenia na akcjach Archegos. Credit Suisse zajęło prawie dwa tygodnie stawienie czoła problemowi. Było już jednak na tyle późno, że strata urosła do 5,5 mld dolarów. To zniweczyło ponad roczny zysk banku.
Według niezależnego raportu firmy prawniczej Paul, Weiss, Rifkind, Wharton & Garrison za ogromne straty odpowiadały złożoność instytucji, jej kultura i kontrola (a raczej jej brak). Credit Suisse miał "niefrasobliwe podejście do ryzyka" i "w wielu momentach nie udało mu się podjąć zdecydowanych i pilnych działań" – podsumowano w raporcie.
Ostatni zarząd banku zapowiadał zmiany w swoim postępowaniu, przede wszystkim podejście do ryzyka. W październiku zeszłego roku ogłoszono nowy plan, który miał zapewnić, że Credit Suisse od 2024 roku ponownie stanie się zyskowny. Zredukowano część zatrudnienia, pozyskano dodatkowe środki. Jednak było już za późno. Tani pieniądz się skończył, globalna gospodarka dotknięta inflacją znalazła się w zawirowaniach, a inwestorzy nie mieli cierpliwości do kolejnych zapewnień. Zaufanie, podstawa w bankowości, przepadło.
Ostatnie dni
Los banku został jednak przypieczętowany w ostatnich dniach. Przyczynił się do tego upadek amerykańskich banków Silicon Valley Banku oraz Signature Banku, ale także zapowiedź prezesa Saudi National Bank (największego inwestora w Credit Suisse), że nie może zapewnić dalszej pomocy finansowej.
Klienci chcieli wycofać swoje środki z Credit Suisse jak najszybciej. Nie pomogła nawet obietnica pożyczki ze strony Szwajcarskiego Banku Narodowego. Nikt nie chciał trzymać pieniędzy w banku, którego upadłość była coraz bardziej prawdopodobna. Akcje tonęły i tylko przejęcie przez inny podmiot mogło uratować sektor finansowy i gospodarkę przed poważniejszymi turbulencjami.
Niedzielny komunikat, z którego świat dowiedział się, że bank UBS przejmuje Credit Suisse oznacza koniec jednego z 30 banków na świecie uznawanych "za zbyt duże, by upaść".
Źródło: TVN24 Biznes