Koszty budowy czterech nitek gazociągu Turkish Stream (Turecki Potok) wyniosą 11,4 mld euro - poinformował we wtorek dziennik "Wiedomosti", powołując się na przedstawiciela koncernu Gazprom Aleksieja Sieriebriakowa. Rosja twardo zapowiada, że rezygnuje z tranzytu gazu przez Ukrainę, ale nie podpisała jeszcze umów ani z Turcją, ani z Grecją.
Rosyjska gazeta podała, że najdroższa będzie pierwsza nitka - 4,3 mld euro, co stanowi 40 proc. kosztów całej magistrali. Suma ta obejmuje wydatki na infrastrukturę brzegową, w tym na tłocznię Russkaja koło Anapy.
Zamiast South Stream
Forsowany przez Gazprom gazociąg Turkish Stream przez Morze Czarne do Europy Południowej i Środkowej ma zastąpić omijającą Ukrainę magistralę South Stream (Gazociąg Południowy), od której układania koncern odstąpił po zablokowaniu budowy przez Komisję Europejską. W grudniu 2014 roku Gazprom ogłosił, że zamiast South Streamu do Bułgarii zostanie ułożona przez Morze Czarne do Turcji, a następnie do jej granicy z Grecją magistrala o takiej samej mocy przesyłowej, tj. 63 mld metrów sześciennych rocznie. Docelowo Turecki Potok ma się składać z czterech nitek o przepustowości po 15,75 mld metrów sześciennych gazu rocznie. 47 mld metrów sześciennych surowca Gazprom chce dostarczać do projektowanego hubu gazowego na granicy Turcji i Grecji.
Bez umowy
Gazprom zapowiadał, że do budowy tej magistrali przystąpi w czerwcu, a jej pierwszą nitkę uruchomi w grudniu 2016 roku. Gaz z tej nitki ma być w całości przeznaczony na rynek Turcji. Moskwa i Ankara nie podpisały jednak jeszcze porozumienia międzyrządowego o budowie tego gazociągu. Rosja nie ma też żadnych umów z Grecją o ułożeniu magistrali na jej terytorium. W piątek agencja Interfax, powołując się na źródła w ministerstwie energetyki Rosji, przekazała, że strona rosyjska przesłała Turcji dwie wersje projektu umowy międzyrządowej o budowie Turkish Stream - na jedną nitkę i na cztery nitki. Gazpromowi zależy na tym, aby doprowadzić gaz do Turcji, a potem dalej do Europy Południowej i Środkowej, zanim Unia Europejska zrealizuje swoją strategię, przewidującą sprowadzanie surowca z Azerbejdżanu, Turkmenistanu i Iranu, albo ograniczy zakup gazu w Rosji przez mechanizm przyszłej unii energetycznej.
Poza Ukrainą
Gazprom kilkakrotnie zapowiadał, że Rosja twardo zamierza zrezygnować po 2019 roku z usług Ukrainy jako kraju tranzytowego dla rosyjskiego gazu przeznaczonego dla odbiorców w Europie. Również rosyjski minister energetyki Aleksandr Nowak niejednokrotnie mówił, że Rosja nie planuje przedłużenia wygasającego w 2019 roku kontraktu na tranzyt surowca przez terytorium Ukrainy. W ocenie dziennika "Kommiersant" budowa Tureckiego Potoku w wersji czteronitkowej jest mało prawdopodobna. Zdaniem moskiewskiej gazety Gazprom teraz bardziej liczy na północny wariant ominięcia Ukrainy - przez Morze Bałtyckie (Nord Stream-2). W takim wypadku - konstatuje we wtorek "Kommiersant" - Turkish Stream może zostać ograniczony do dwóch lub nawet jednej nitki.
Dwie nowe nitki
O planach budowy dwóch nitek gazociągu od wybrzeża Rosji przez Morze Bałtyckie do wybrzeża Niemiec rosyjski koncern poinformował w czerwcu podczas 19. Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Petersburgu. Dał wówczas do zrozumienia, że faktycznie chodzi o ułożenie dwóch nowych nitek magistrali Nord Stream (Gazociąg Północny), którą od 2011 roku gaz z Rosji po dnie Bałtyku płynie bezpośrednio do Niemiec. Nord Stream-2 ma mieć taką samą moc przesyłową, jaką ma Nord Stream - 55 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Nord Stream składa się na razie z dwóch nitek o mocy przesyłowej po 27,5 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Pierwszą oddano do eksploatacji w listopadzie 2011 roku. Drugą uruchomiono w październiku 2012 roku.
Autor: msz/ / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Gazprom