Parlament Europejski zatwierdził niekorzystne z punktu widzenia polskich przedsiębiorców zmiany dotyczące delegowania pracowników do innych państw Unii Europejskiej. Część polskich europosłów opozycji zagłosowała "za", choć wcześniej opowiadała się przeciwko tym przepisom. - Pomyliło się 100 europosłów. Chcemy ponownego głosowania - powiedział TVN24 Janusz Lewandowski, europoseł PO.
Część polskich europosłów opozycji zagłosowała za przyjęciem niekorzystnej z punktu widzenia polskich przedsiębiorców zmiany dotyczącej delegowania pracowników do innych państw UE. Jak tłumaczą, zrobili to przez pomyłkę.
- Głosowanie było prowadzone w chaotyczny sposób. Pomyliło się 100 europosłów. Chcemy ponownego głosowania - powiedział w rozmowie z TVN24 Janusz Lewandowski, europoseł PO. Polityk wcześniej na Twitterze napisał, że podczas głosowania panował "nieakceptowalny bałagan", który sprawił, że około 100 europosłów z różnych krajów, w tym część z PO i PSL zagłosowało niezgodnie ze swoimi przekonaniami. "Jesteśmy przeciw. Korekta w toku" – napisał Lewandowski. "Głosowanie ws. pracowników delegowanych było poprowadzone nieprzejrzyście. Zmieniono kolejność, co zawsze wprowadza chaos! Zaprotestowaliśmy jeszcze na sali i wnieśliśmy korektę - zmiana w systemie IT potrwa kilka godzin. Delegacja PO-PSL jest od początku przeciwna tej dyrektywie" – napisał z kolei na tym portalu społecznościowym Jerzy Buzek, także z PO. Sprawę dla PAP skomentował Ryszard Czarnecki (PiS). Jak powiedział, może zrozumieć to, że poseł się pomyli, bo jest to ludzka rzecz, ale nie może uwierzyć w aż tyle pomyłek. - To jest prostu niemożliwe. Czy to był jakiś wewnętrzny układ w Europejskiej Partii Ludowej, (...) czy też był jakiś układ z delegacjami - Francuzami czy Niemcami - to trudno powiedzieć - zaznaczył. W głosowaniu 456 eurodeputowanych opowiedziało się "za", 147 było "przeciw", a 49 wstrzymało się od głosu.
Jakie zmiany?
Przyjęty tekst jest wynikiem zawartego w marcu porozumienia między Parlamentem Europejskim a reprezentującą kraje członkowskie bułgarską prezydencją. Nowa dyrektywa ograniczy możliwość delegowania pracowników do 12 miesięcy z możliwością przedłużenia tego czasu o sześć miesięcy na podstawie "uzasadnionej notyfikacji" przedstawionej przez przedsiębiorcę władzom państwa przyjmującego. Po tym okresie pracownik będzie objęty prawem kraju przyjmującego. Dla polskich przedsiębiorców wysyłających pracowników do krajów zachodnich będzie to oznaczało wyższe koszty. Obecne przepisy wymagają bowiem, by pracownik delegowany otrzymywał przynajmniej pensję minimalną kraju przyjmującego, ale wszystkie składki socjalne odprowadzał w państwie, które go wysyła. Zmiany przepisów w tej sprawie przewidują wypłatę wynagrodzenia na takich samych zasadach, jak w przypadku pracownika lokalnego. Ograniczenie okresu delegowania pracowników do 12 miesięcy to nie jedyne utrudnienia dla firm zawarte w nowelizacji. Kolejne to objęcie firm delegujących pracowników układami zbiorowymi zawieranymi na każdym poziomie: regionalnym, sektorowym czy nawet na poziomie firm. Teraz firmy wysyłające pracowników były objęte jedynie powszechnie stosowanymi układami zbiorowymi, uznanymi za oficjalne na poziomie narodowym.
Zachodnie pensje
Regulacje zakładają, że pracodawcy będą też musieli wypłacać wysłanym za granicę wszystkie dodatki i bonusy, jakie otrzymują lokalni pracownicy. Podczas negocjacji i debat poświęconych kwestii pracowników delegowanych, inicjatorzy i zwolennicy rozwiązań, które zostały we wtorek przyjęte przez parlament podkreślali, że służą one nie tylko ochronie praw i interesów pracowników starych krajów Unii, ale w równej mierze dbają o godziwe i sprawiedliwe warunki pracy i płacy samych delegowanych pracowników i o to, by mogli oni korzystać ze standardów, jakie oficjalnie obowiązują w krajach, w których wykonują swoją pracę. 21 czerwca przepisy o delegowaniu mają być ostatecznie przegłosowane przez ministrów do spraw zatrudnienia na posiedzeniu Rady UE w Luksemburgu. Po zatwierdzeniu regulacje mają wejść w życie w połowie 2020 r.
Autor: msz//bgr / Źródło: tvn24bis.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Diliff / Wikipedia (CC BY-SA 3.0)