Jeśli Biały Dom wprowadzi cła na import stali i aluminium, Bruksela może nałożyć też cła na niektóre produkty sprowadzane ze Stanów Zjednoczonych do Europy. Komisja Europejska pracuje nad przeglądem regulacji dotyczących ewentualnych retorsji wobec USA. - My w tych dyskusjach bierzemy udział - powiedziała dziennikarzom w poniedziałek szefowa Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii Jadwiga Emilewicz. Jej zdaniem, oficjalne stanowisko Komisji mamy poznać w najbliższych tygodniach.
Przypomnijmy, prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump podpisał 8 marca rozporządzenie nakładające cła na import stali (w wysokości 25 proc.) i na aluminium (10 proc.). Trump zdecydował, że do czasu zakończenia renegocjacji umowy NAFTA (North American Free Trade Agreement) nowym podatkiem nie będą obłożone wyroby z Kanady i Meksyku.
Podpisując porozumienie w sprawie nowych ceł, prezydent USA powołał się na przepis z 1962 roku, który pozwala mu na ograniczenie importu i nałożenie nieograniczonych ceł, jeśli przemawia za tym bezpieczeństwo narodowe.
Odpowiedź Komisji Europejskiej
Zapowiedź Waszyngtonu nie spodobała się w Brukseli. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker podkreślił w ubiegłym tygodniu, że Unia Europejska będzie bronić swoich pracowników i przemysłu, respektując reguły ustalone w ramach Światowej Organizacji Handlu.
- Retorsje wobec podjętej polityki Białego Domu to wyłączna kompetencja Komisji Europejskiej. Nie ma tu mowy o żadnych indywidualnych bilateralnych uzgodnieniach ze Stanami Zjednoczonymi - zaznaczyła w poniedziałek Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii. Dodała, że wynika to nie tylko z prawa wspólnotowego, ale też "z intencji wyrażonej w ubiegłym tygodniu przez ministrów odpowiedzialnych za gospodarkę państw członkowskich".
Dyskusje trwają
Jak zaznaczyła Emilewicz, Komisja Europejska pracuje obecnie nad pakietem rozwiązań, które "będą materiałem do rozmowy z Białym Domem, czy aby na pewno intencja wyrażona przez prezydenta Trumpa jest tą, którą chciał na koniec dnia uzyskać". - Wprowadzanie retorsji podatkowych czy wojna celna w duchu XIX wieku oddala nas od tego, o czym mówiliśmy przez ostatnie lata, także o czym mówi administracja Donalda Trumpa. Jeśli mamy budować swoją konkurencyjność, wymiana między rynkiem amerykańskim i europejskim jest tego fundamentem - oceniła Emilewicz.
Jak podkreśliła szefowa resortu przedsiębiorczości i technologii, prace w Komisji trwają i kwestią najbliższych tygodni jest ogłoszenie propozycji. - Nie będą to dobre wiadomości dla Stanów Zjednoczonych - powiedziała Emilewicz i dodała, że państwa unijne mają nadzieje, że Biały Dom wycofa się ze swych zapowiedzi.
"Zagrożenie dla globalnego wzrostu"
Do kwestii wojny handlowej między USA a państwami UE odniosła się też obecna na poniedziałkowej konferencji prasowej wicesekretarz generalna OECD Mari Kiviniemi. Podkreśliła, że "konsekwencje wojny handlowej będą negatywne dla całego świata i Europy", również dla Polski - powiedziała. - Mamy nadzieję, że USA i UE będą w stanie rozwiązać ten problem. Bo stanowi on rzeczywiste zagrożenie dla globalnego wzrostu - powiedziała. Zaznaczyła, że polska gospodarka jest "głęboko powiązana z europejską gospodarką".
- Wszystkie negatywne skutki tych działań w strefie euro będą zatem odczuwalne również przez polską gospodarkę - powiedziała Mari Kiviniemi.
Autor: mb//sta / Źródło: PAP