Zagęszcza się atmosfera w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Pracownicy zrzeszeni w związkach zawodowych zapowiadają strajki, jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione. Trwają negocjacje płacowe, a rzecznik prasowy zapewnia, że "droga do strajku jest jeszcze daleka". Problem w tym, że przed Zakładem jest gorący okres przygotowań, bo od października wchodzi obniżony wiek emerytalny i kilkaset tysięcy osób może zdecydować się wtedy na przejście na emeryturę.
Jak wynika z listu, do którego dotarł reporter TVN24 Paweł Blajer, ZUS powinien podnieść wynagrodzenia zasadnicze, aby uniknąć protestów. Pracownikom chodzi o podniesienie płac co najmniej o 150 zł na etat, a podwyżka miałaby objąć także już wypłacone wynagrodzenia. Związkowcy domagają się bowiem wyrównania wypłat od stycznia tego roku.
Oprócz tego pensje pracowników powinny wzrosnąć o kolejne 700 zł najpóźniej do końca tego roku - postulują związkowcy. Ich zdaniem podwyżka należy się na mocy zakładowego prawa pracy, które wiąże ZUS. Chcą też przestrzegania regulaminów pod względem czasu pracy.
Wśród wysuwanych żądań znalazły się gwarancje, że stan zatrudnienia nie zmieni się przynajmniej do marca 2018 r. Dotyczy to też warunków pracy oraz sieci, struktury i funkcjonowania terenowych jednostek ZUS - czytamy w liście skierowanym do prezes Zakładu Gertrudy Ucińskiej.
Budżet ZUS
- Wynagrodzenia pracowników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych nie są wysokie i pracownicy zasługują na to, żeby te wynagrodzenia podnieść - przyznaje rzecznik prasowy ZUS Wojciech Andrusiewicz w rozmowie z TVN24 BiS. Jednak, jak dodaje, zarząd ZUS nie ma wpływu na budżet.
Jak zdradza, średnie wynagrodzenie w ZUS wynosi ok. 3,1-3,2 tys. zł brutto.
- Budżet Zakładu Ubezpieczeń Społecznych jest ustalany przez parlament - tłumaczy Andrusiewicz i przypomina, że zarząd może dysponować takimi funduszami, jakie mu powierzono. A obecnie pozwalają one, jak wskazuje rzecznik, na "bardzo ograniczone podwyżki".
Pytany, czy dotychczas były jakiekolwiek podwyżki mówi, że "nieduże, ale były". Przy czym "nieduże" oznacza "jakieś 100 zł na etat".
Droga do strajku
- Droga do strajku jest jeszcze daleka - ocenił Andrusiewicz. - Na razie organizacje związkowe postawiły pewne warunki, teraz pracodawca musi się do tych warunków, do tych żądań odnieść - tłumaczył. Także Radosław Milczarczyk z biura prasowego ZUS zauważał, że "nie było mowy o strajku, nie ma sporu zbiorowego".
Tymczasem z listu wynika, że 30 maja bieżącego roku to termin, do kiedy ZUS ma czas na spełnienie żądań pracowników. Jeśli do tego czasu ich postulaty nie zostaną zrealizowane, organizacje związkowe zapowiadają tzw. spór zbiorowy.
14 dni od rozpoczęcia sporu zbiorowego, jeśli pracodawca nie spełni wymagań, rozpoczną się strajki - grożą pracownicy.
Spór zbiorowy wiąże się też z rozpoczęciem rokowań pomiędzy dwoma stronami - wyjaśnia rzecznik.
- Jeżeli te rokowania nie przyniosą rezultatu, spisujemy protokół rozbieżności - mówi Andrusiewicz.
Kolejnym krokiem jest rozpoczęcie mediacji, w których będzie uczestniczył profesjonalny mediator. Jeżeli i te zakończą się niepowodzeniem, możliwy jest arbitraż.
Dopiero brak porozumienia po przeprowadzonym arbitrażu otwiera drogę do strajku.
Jak podkreśla rzecznik, nie jest to pierwszy strajk w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. - Stąd też aż tak dużej obawy o rozpoczęcie strajku nie ma - dodaje.
Rezygnacja w kierownictwie
Kilka dni temu z kierownictwa ZUS odszedł wiceprezes do spraw informatycznych. Andrusiewicz podkreślił wówczas, że zakończenie pracy w ZUS przez wiceprezesa Michała Możdżonka nie oznacza żadnych opóźnień w toczących się w Zakładzie dużych projektach informatycznych. Podkreślił też, że wynikające z obniżenia wieku emerytalnego od 1 października prace przy systemie informatycznym ZUS przebiegają zgodnie z planem.
Autor: ps/ms / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: tvn24