Sytuacja, w której akcje jakiejś spółki drożeją na giełdzie danego dnia o 20 procent i nie ma żadnej informacji, która tłumaczyłaby, dlaczego tak się dzieje, jest w Polsce bardzo częsta. Wtedy często dochodzi do pomstowań na KNF, że nic z tym nie robi. Dziś się okazało, że jednak robi.
Opisany mechanizm to klasyczny inside trading. Oficjalnie nic nie wiadomo, ale osoby lepiej poinformowane – członkowie władz spółki, kluczowi pracownicy, albo ich rodziny – wiedzą. Wiedzą, co się dzieje i wiedzą, że jutro będzie komunikat, po którym kurs powinien pójść w górę. To kupują akcje dzień wcześniej, bo jest taniej i zysk dzięki temu będzie większy. Przy mniejszych spółkach te zakupy są czasami tak duże (albo liczba osób wtajemniczonych tak liczna), że kurs wylatuje w górę już przed oficjalną informacją. Inwestorzy wtedy piszą sobie na różnych internetowych forach, że o przyczynie wystrzału dowiemy się jutro. Faktycznie, kolejnego dnia często pojawia się informacja o jakimś doniosłym dla danej spółki wydarzeniu, które uzasadnia wzrost wyceny o 20 procent. Tyle, że zwykły inwestor na tym nie zarobi, bo ten wzrost miał miejsce już wczoraj.
Komisja Nadzoru Finansowego nałożyła dziś na spółkę Rafako karę - pół miliona złotych. To dość wysoka kara, choć oczywiście Rafako stać na jej zapłacenie. Ale znacznie ciekawsze jest uzasadnienie, dlaczego Rafako dostaje tę karę.
Chodzi o to, że spółka w październiku 2011 r. nie informowała rynku o tym, że rozmawia z PBG o przejęciu Energomontażu Południe. Do takiego przejęcia doszło w grudniu i wtedy spółka o tym oczywiście informowała. Ale kara jest za to, że nie było informacji już wtedy, kiedy dopiero toczyły się negocjacje. Zdaniem KNF taka informacja powinna być upubliczniona, bo jest „cenotwórcza”
Według obowiązującego prawa informacje, które są precyzyjne i cenotwórcze (zachodzi podejrzenie, że ich upublicznienie może wpłynąć na cenę akcji) należy upubliczniać. KNF twierdzi, że spółki mają upubliczniać nie tylko informację, iż zawarto jakiś duży deal, ale także informacje o tym, że nad dealem dopiero się pracuje albo nawet, że jest dopiero chęć (obustronna) zawarcia jakiegoś dealu. Moim zdaniem to znacząco ogranicza pole do inside trading.
Rozmawiając z prezesami najróżniejszych giełdowych spółek wielokrotnie spotykałem się z odmową z ich strony podania jakiejś informacji. Tłumaczyli wtedy, że nie mogą czegoś powiedzieć, bo KNF zabrania mówienia o prognozach finansowych, jeśli nie były oficjalnie opublikowane. Często zasłaniali się tym argumentem mocno na wyrost, bo pytanie nie było o konkretną prognozę. Po prostu byli bardzo ostrożni, obawiając się ukarania przez KNF. Zapewne byli też po szkoleniach z prawnikami, który im powiedzieli, żeby zachowywali się tak na wszelki wypadek.
Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie z inside tradingiem i informacjami na temat przyszłych dużych cenotwórczych transakcji kapitałowych, nad którymi dziś dopiero się pracuje. Mam nadzieję, że prezesi spółek odbędą kolejne szkolenia z prawnikami, którzy im powiedzą, żeby takie informacje natychmiast ujawniać. Tak na wszelki wypadek. Że obawa przed KNF znów zadziała.
Autor: Rafał Hirsch
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot. TVN24/PAP/EPA Notowania na warszawskiej giełdzie po godz. 10