Ten prom miał być nadzieją dla podróżnych i szansą na rozwój dla Stoczni Szczecińskiej, ale ponad dwa lata po ogłoszeniu tej inwestycji przez rząd - poza rdzewiejącą już stępką symbolizującą budowę - nic więcej nie ma. I to mimo zapowiedzi ministra Marka Gróbarczyka, że "głowę kładzie na poczet budowy tego promu". Materiał programu "Fakty w Południe" w TVN24.
- Chcemy, żeby najpóźniej w 2020 roku ten prom został zwodowany, a ja wierzę, że nawet w roku 2019 - mówił w czerwcu 2017 roku Mateusz Morawiecki, ówczesny wicepremier oraz minister rozwoju i finansów podczas uroczystości położenia stępki (oś konstrukcyjna statku) pod budowę jednostki.
Ambitne plany
Stępka stała się jednak symbolem fiaska odbudowy polskiej potęgi stoczniowej. Stocznia Szczecińska miała budować promy polskiej konstrukcji. Ale nie będzie - plany już się zmieniły.
Nowy prom dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej miał mieć długość przeszło 202 metrów i szerokość 30 metrów. Większego statku pasażerskiego polska flota nigdy nie miała. Miał pomieścić 400 pasażerów, ich samochody oraz 70-osobową załogę. Napęd spalinowo-elektryczny, głównie dwa pędniki typu Azipod umiejscowione w części rufowej, miały rozpędzać kolosa do prędkości 18 węzłów (czyli nieco ponad 33 km/h).
Prom miał być zbudowany przez Morską Stocznię Remontową "Gryfia" na terenie Szczecińskiego Parku Przemysłowego i pływać między Świnoujściem a Szwecją. Zgodnie z pierwszymi szacunkami koszt budowy jednostki to około 450 milionów złotych.
- Ja głowę kładę na poczet budowy tego promu - mówił w czerwcu 2018 roku w programie "Czarno na białym" minister Gróbarczyk. - Proces budowy ma się zamknąć w przeciągu około 30 miesięcy - przekonywał.
W lipcu 2018 roku poinformowano jednak, że proces projektowania promu uległ wydłużeniu przez wprowadzenie do niego istotnych zmian. Tłumaczono wówczas, że jednostka musi być dłuższa, bo wymaga tego rynek. Z przedstawionych planów wynikało, że prom będzie miał około 218 metrów długości, 31,4 m szerokości; wysokość do pokładu głównego miała wynosić 9,5 metra, a zanurzenie 6,4 m. Jednostka miała mieć około 10,6 tys. ton nośności.
Gotowy projekt
We wtorek Gróbarczyk poinformował, że z powodu opóźnień w projektowaniu promu zdecydowano się kupić gotowy projekt jednostki.
- Na początku tego roku (...) stwierdziliśmy jednoznacznie, że mamy opóźnienia w zakresie organizacyjno-projektowym, dlatego też wprowadzamy drugie rozwiązanie, tj. nabycie gotowego projektu dla obydwu armatorów, i wprowadzenie nowej serii czterech promów tak, jak to było już wcześniej określone, o długości 235 metrów - zaznaczył minister.
Zapowiedział, że budowa promu rozpocznie się jeszcze w tym roku, a jednostka ma pływać na przełomie lat 2021 i 2022.
Pytany o to, co stanie się z opóźnionym projektem promu pasażersko-samochodowego przygotowywanym dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej odparł: "PŻB jednoznacznie stwierdza, że chce go kontynuować. (...) Bardzo kibicujemy temu projektowi, bo to będzie pierwszy polski projekt faktycznie na 220 metrów długości dla statku, który powinien być zrealizowany".
Jak dodał "nikt nie mówił, że wyprodukujemy (prom -red.) do 2019 roku".
Autor: tol / Źródło: Fakty TVN, Fakty w południe, PAP