Prokuratura Okręgowa w Warszawie zajmuje się sprawą oddania spółki tureckiego biznesmena Sabriego Bekdasa w ręce przestępców - poinformowała we wtorek "Rzeczpospolita". Wcześniej gazeta podała, że sąd gospodarczy w Warszawie wydał decyzję na podstawie całkowicie sfałszowanych dokumentów.
Sabri Bekdas jest właścicielem kilku spółek, centrum handlowego, hotelu, a także przez pewien czas był właścicielem klubu Pogoń Szczecin. W poniedziałek dziennik poinformował, że nieznani sprawcy przejęli kierowaną przez Turka spółkę deweloperską Reformer Development.
Po publikacji "Rz" wyjaśnień zażądało Ministerstwo Sprawiedliwości. Jak poinformował resort, MS poleciło prezesowi Sądu Apelacyjnego w Warszawie zbadać sprawę. Resort ma też ją monitorować, z uwagi na "powagę zarzutów".
We wtorek gazeta ujawniła, kto mógł za tym stać. - To była przemyślana i zorganizowana operacja, w której wykorzystano tak zwane słupy. Tempo jej przeprowadzenia to rzecz niespotykana - powiedział anonimowo "Rz" detektyw i były oficer służb, któremu zbadanie sprawy zlecił Sabri Bekdas. Z ustaleń detektywa wynika, jak poinformowała "Rz", że w sprawie pojawiają się nazwiska 19-letniego narkomana Sławomira L. i Kennetha Markusa Ljunga ze Szwecji, choć w tym drugim przypadku być może sprawcy tylko wykorzystali cudze nazwisko.
Spółka Bekdasa w rękach przestępców
Zgodnie z ustaleniami dziennika, oszustwo zajęło przestępcom zaledwie trzy tygodnie, a fakt przestępczego przejęcia spółki wyszedł na jaw przez przypadek.
Do korespondencyjnego biura spółki tureckich właścicieli w Raszynie 11 stycznia zadzwoniła bowiem pracowniczka ING Banku z prośbą o uzupełnienie danych do otwarcia rachunku. Zlecenie miał złożyć prezes spółki Kennet Markus Ljung.
Główna księgowa, która odebrała telefon, powiedziała, że to pomyłka, bo spółka ma konto w PKO BP, nie mieści się na Marszałkowskiej, a prezesem jest Sabri Bekdas. Jak się jednak okazało, w warszawskim KRS wprowadzono zmiany.
Prezes z prawnikami po sprawdzeniu dokumentów dowiedzieli się, że 20 listopada 2018 roku doszło do nadzwyczajnego zgromadzenia wspólników w siedzibie spółki. Wspólnicy usunęli poprzedni zarząd i powołali jednoosobowy – prezesem został zaś nieznany nikomu 48-letni Kennet Markus Ljung.
Jak podała gazeta, takiego zgromadzenia w ogóle nie było, a protokół, który wysłano do sądu rejestrowego był sfałszowany - podrobiono podpisy Elżbiety Dyś i dwóch właścicieli i Sabri Bekdasa.
Choć protokół rzekomego zgromadzenia nie miał potwierdzenia notarialnego, to sąd i tak "ocenił, że przedstawione dokumenty są zgodne co do formy i treści z przepisami kodeksu spółek handlowych". Nie sprawdzono też prawdziwości paszportu Ljunga, którego numer podał w dokumencie.
Z ustaleń "Rz" wynika, że po zmianach w KRS przestępcy zaczęli występować o kredyty, w tym pod grunt przy ulicy Żelaznej w Warszawie, należący do spółki, wart 14 mln euro.
Autor: mb / Źródło: PAP, Rzeczposplita