W całej Unii Europejskiej Polska ma najmniej lekarzy na tysiąc mieszkańców. W efekcie kolejki do lekarzy rosną, a oczekiwanie na zabiegi i operacje jest szczególnie długie. Protestujący lekarze rezydenci uważają, że problem mogłoby rozwiązać zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia.
Według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) w Polsce na tysiąc mieszkańców przypada 2,3 lekarza. To najgorszy wynik w całej Unii Europejskiej. Najlepiej jest w Grecji (6,3), Austrii (5,1) oraz Portugalii (4,6). Polska kiepsko wypada również na tle sąsiadów. W Niemczech na 1000 obywateli przypada statystycznie 4,1 lekarza, w Czechach jest to 3,7, na Słowacji - 3,5 a na Litwie - 4,3.
Kolejki do lekarzy
Niebezpiecznie mała liczba lekarzy przekłada się na jakość leczenia, w tym na oczekiwanie na planowane zabiegi i operacje. Jak zwraca uwagę OECD, na zaplanowaną operację zaćmy pacjent w naszym kraju czeka średnio 464 dni. To najgorszy wynik wśród państw należących do OECD. Najkrócej na taki zabieg czeka się w Holandii - 37 dni. Drugi przykład to wymiana stawu biodrowego. Pod tym względem Polska nieznacznie wygrywa tylko z Chile. Nad Wisłą na taką operację czeka się średnio 405 dni, w Chile 5 dni dłużej. Dla porównania w Holandii - 42 dni. Kolejny przykład to operacja stawu kolanowego. Czas oczekiwania w Polsce? 541 dni, czyli znów wynik najgorszy w OECD.
Niskie nakłady
Sytuację mogłoby zmienić zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia. Taki właśnie jest główny postulat lekarzy rezydentów, którzy w zeszłym roku przez ponad miesiąc prowadzili protest głodowy, domagając się zwiększenia finansowania systemu. Chcieli oni szybkiego zwiększenia nakładów finansowych na służbę zdrowia z 4,7 proc. PKB obecnie do 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat i do 9 proc. PKB w ciągu dziesięciu lat. Chcieli również likwidacji biurokratycznych absurdów, poprawy warunków pracy oraz "uczciwych" wynagrodzeń. Ich głodówka nie przyniosła jednak efektu. Rząd, nowelizując przepisy, zwiększył nakłady na opiekę zdrowotną, ale tylko do 6 proc. PKB i to dopiero w 2025 roku. Zdaniem lekarzy rezydentów był to pozorowany krok, który nie rozwiązuje problemu. Dlatego zmienili oni formę protestu i zaczęli wypowiadać tak zwaną klauzulę opt-out. To dzięki jej zapisom mogli pracować w dłuższym wymiarze czasu, niż wymaga to unijne prawo, czyli ponad 48 godzin tygodniowo. Skutek wypowiadania klauzul? Mniej personelu, jeszcze dłuższe kolejki i paraliż części szpitalnych oddziałów. Według informacji Ministerstwa Zdrowia dotychczas klauzulę opt-out wypowiedziało 3546 lekarzy, z czego 1889 to rezydenci. Porozumienie Rezydentów OZZL szacuje z kolei, że takich wypowiedzeń jest około 5 tysięcy. Zdaniem szefa resortu zdrowia sytuacja w Polskich szpitalach jest pod kontrolą, bo łącznie pracuje w nich ponad 88 tys. lekarzy.
Zarobki rezydentów
Lekarze rezydenci od początku protestu podkreślają, że zależy im na poprawie sytuacji w całej służbie zdrowia, a nie tylko o ich "stawkę godzinową". Uważają, że ich wynagrodzenia powinny wzrosnąć do 1,05 średniej krajowej, czyli około 4840 zł brutto miesięcznie. Pod koniec października zeszłego roku minister zdrowia wydał rozporządzenie, które podniosło pensje lekarzy rezydentów. Zgodnie z nim stawki dla lekarzy, którzy są obecnie w trakcie specjalizacji w ramach rezydentury, kształtują się następująco: w dziedzinie zwykłej przez pierwsze dwa lata odbywania specjalizacji – 3570 zł (podwyżka 400 zł), zaś po dwóch latach – 3891 zł (podwyżka 433 zł). Są to kwoty brutto. W dziedzinach priorytetowych (15 dziedzin) przez pierwsze dwa lata specjalizacji w trybie rezydentury przewidziano 4070 zł (podwyżka 468 zł), a po dwóch latach – 4391 zł (podwyżka 501 zł).
Podwyżki dla lekarzy
Lekarze, którzy dopiero przystąpią do odbywania specjalizacji, także dostaną podwyżki. W ramach rezydentury, w tak zwanej dziedzinie zwykłej, przez pierwsze dwa lata otrzymają 3570 zł (podwyżka 400 zł), a po dwóch latach (w latach 2017-2018 nie będzie jeszcze takich osób, będą w 2019 roku) – 4097 zł. Lekarze, którzy zdecydują się na specjalizację w dziedzinach priorytetowych (20 dziedzin) przez pierwsze dwa lata otrzymają 4770 zł, co oznacza podwyżkę 1168 zł w dotychczasowych 15 dziedzinach uznanych za priorytetowe oraz 1600 zł w dodanych 5 dziedzinach medycyny: choroby wewnętrzne, chirurgia ogólna, psychiatria, kardiologia dziecięca, ortodoncja. W dziedzinach priorytetowych po dwóch latach specjalizacji (od 2019 roku) wynagrodzenie wyniesie 5297 zł.
Ile zarabiają?
Zgodnie z danymi portalu wynagrodzenia.pl z marca 2017 roku mediana miesięcznych zarobków lekarzy w Polsce wynosi miesięcznie 3500 złotych brutto. Z badania serwisu wynika też, że jedna czwarta lekarzy zarabia mniej niż 2824 zł brutto, zaś zarobkami powyżej 4290 zł miesięcznie może pochwalić się 25 proc. Natomiast z analizy Śląskiej Izby Lekarskiej z czerwca 2016 roku wynika, że minimalne wynagrodzenie lekarza bez specjalizacji to 2253 zł brutto, a mediana wynosi 3207 zł brutto. Lekarze ze specjalizacją I stopnia zarabiają przeciętne 3,4 tys. zł brutto miesięcznie. Drugi stopień specjalizacji daje lekarzowi do 40. roku życia pensję na poziomie 3,9 tys. zł brutto miesięcznie. Z kolei po 40. roku życia ich pensja to 4074 zł brutto miesięcznie.
Jak na świecie?
Z kolei według danych OECD z 2013 roku przeciętne roczne wynagrodzenie lekarza w naszym kraju wynosiło 29,6 tysięcy dolarów, czyli 2241 dolarów miesięcznie. Przy ówczesnym kursie dolara (ok. 3,15 zł) daje to ponad 7 tysięcy złotych miesięcznie. To zdecydowanie mniej niż w Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii, gdzie zarabiali lekarze odpowiednio 88 tysięcy i 62 tysiące dolarów. Wyższe stałe roczne wynagrodzenie mają również lekarze w Słowenii (53 tysięcy dolarów) - wynika z raportu OECD.
Autor: msz/ms / Źródło: tvn24bis.pl, PAP