Nawet trzy miliony Ukraińców - tylu imigrantów zarobkowych zza wschodniej granicy może znaleźć zatrudnienie w Polsce do końca tego roku. Nasz kraj przestaje być jednak tak atrakcyjny, jak jeszcze kilka lat temu. Materiał z programu "Czarno na białym" w TVN24.
W internecie nie brakuje ukraińskich wideoblogerów opisujących codzienne życie w Polsce. Jednym z nich jest Roman Hakh. Do Polski przyjechał dwa lata temu, tu otworzył firmę, zajmuje się budowlanką i transportem. Dziś sam zatrudnia Ukraińców, pomaga im w przeprowadzce, zapewnia nocleg. Dlatego w pewnym sensie też czuje się polskim pracodawcą. - Ukraińcy oczekują wzrostu wynagrodzeń o 20 procent w porównaniu z zeszłym rokiem, nie za bardzo chcą już pracować za minimalną pensję - powiedział Hakh.
- Zatrudnienie Ukraińca jest już drogie dla polskiego pracodawcy, on go toleruje bo musi, bo nie ma z kim pracować. I dlatego jak płaci mniej, to zapewnia dojazdy do pracy, mieszkanie, niektórzy za obiady płacą - tłumaczył.
Ukraińcy stawiają warunki
Na rynku pojawiło się też wiele firm ściągających pracowników z Ukrainy do Polski. Pracowników, którzy dla pracodawcy wcale nie są tańsi niż Polacy. - Po prostu oni są, są i pracują - podkreślił Maciej Czaplicki z Wschodnioeuropejskiej Agencji Pracy i Handlu EWTA, która ściąga do Polski pracowników do prac fizycznych, głównie do budowlanki i rolnictwa. - Na początku to były jednostki - wskazała Renata Adamska, dyrektor handlowo-finansowy Helvetia Enterprise. Ta firma działa na rynku od dekady i obserwowała jak w tym czasie zmieniało się podejście polskich pracodawców do obywateli Ukrainy. - Niekoniecznie pracodawcy chcieli ich brać do siebie, później dopiero, jak nabrali tej pewności, że jest to bardzo dobry pracownik i mieli ogromne potrzeby, bo Polacy wyjeżdżali do Niemiec, ponad 2 miliony do Anglii, zrobiła się dziura i są skazani na zatrudnianie cudzoziemców - podkreśliła Adamska. Dziś często to pracownik z Ukrainy stawia warunki. - Ukrainiec już wie, że jest bardzo pożądanym pracownikiem przez polskiego przedsiębiorcę i chce zarabiać więcej niż Polak. Ponadto, żeby ułatwić temu Ukraińcowi u nas pracę, często przedsiębiorca musi partycypować w kosztach jego zakwaterowania, wyżywienia czy też dowozu do pracy, my to robimy jako firma, zapewniamy pracownikom dowóz, zapewniamy zakwaterowanie, sami wynajmujemy wyposażamy mieszkania, musi być wi-fi, muszą być telewizory, coraz częściej spotykamy się z potrzebą klimatyzacji - zwracała uwagę Renata Adamska.
Skokowy wzrost wydawanych zezwoleń
Tylko w pierwszym półroczu tego roku ponad 110 tysięcy Ukraińców dostało zezwolenie na pracę w Polsce. To najliczniejsza spośród wszystkich grup obcokrajowców. To więcej niż w całym 2016 roku, kiedy wydano nieco ponad 106 tysięcy takich zezwoleń. Ostatnie lata to prawdziwy boom. W 2017 roku wydano bowiem około 192,5 tysiąca zezwoleń, podczas gdy w 2014 roku zaledwie 26 tysięcy. Jest też druga kategoria. Prawie 700 tysięcy Ukraińców tylko w pierwszym półroczu tego roku dostało pozwolenie na pracę przez pół roku - na podstawie tak zwanego oświadczenia. - Osoby chętne do pracy, pochodzące na przykład z Ukrainy, są teraz dla pracodawców na wagę złota, żeby sprostać wyzwaniom, jakie stawia przed nimi gospodarka - tłumaczył Robert Lisicki, dyrektor departamentu pracy, dialogu i spraw społecznych w Konfederacji Lewiatan.
Szacuje się, że do końca tego roku liczba Ukraińców na Polskim rynku pracy może wynieść nawet 3 miliony. - Potrzebujemy tak zwanych rąk do pracy, stąd też zainteresowanie obywatelami Ukrainy - podkreślił Lisicki. O zainteresowaniu pracownikami z tego kraju decyduje bliskość geograficzna, kulturowa, podobny język, a także pracowitość. - Przyjeżdżamy po to, by zarabiać pieniądze, dlatego nam zależy, żeby pracować jak najwięcej - powiedział Bohdan Tsvirkun, magazynier. Polskie firmy walczą o pracowników z Ukrainy. Dlatego coraz częściej pojawiają się dwujęzyczne ulotki, banery, czy dwujęzyczne dokumenty.
Kuszą inne kierunki
Obecna sytuacja wkrótce może się jednak zmienić. Roman Hakh nie ma wątpliwości, że jeżeli Ukraińcy będą mogli legalnie pracować w Niemczech, to wyjadą z Polski. - Bardzo dużo Ukraińców porzuci Polskę - ocenił.
Obecnie Ukraińcy mogą wjechać do Niemiec bez wizy, ale tylko turystycznie, poza określonymi wyjątkami nie mogą tam podejmować pracy.
"Dramat, polska gospodarka leży"
Jak zauważył w programie "Bilans" w TVN24 BiS Krzysztof Inglot, prezes zarządu Personnel Service, w Niemczech nieobsadzonych pozostaje 1,2 miliona miejsc pracy. - To może zachęcić Niemców do otwarcia się na Ukraińców i może oznaczać dla nas gigantyczny odpływ rzędu do 50 procent pracowników zatrudnionych w Polsce - ocenił.
Ukraińcy mogą jednak także wybrać inne kierunki. - Nie ma rąk do pracy w Czechach, na Słowacji, czy na Węgrzech - wskazał w TVN24 BiS Inglot. - Pensje w Czechach są z założenia 10-15 procent wyższe niż w Polsce - dodał.
Zdaniem Renaty Adamskiej, gdyby wszyscy Ukraińcy nagle się spakowali i wyjechali, byłby "dramat, polska gospodarka leży".
- Między innymi rolnictwo, bo bardzo wielu rolników korzysta z usług Ukraińca, i niestety na pewno byśmy zwolnili i to bardzo, dlatego my już w tym momencie szukamy alternatywy, żeby zastąpić pracownika z Ukrainy Hindusem czy też Nepalczykiem - wskazała.
Autor: mb//dap / Źródło: TVN24, TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Czarno na białym, TVN24