- Rosjanie chcą ograniczyć nasz transport na terenie ich kraju i byłych krajów socjalistycznych - powiedział o transportowym sporze z Rosją Piotr Litwiński, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego (OZPTD). Jak ocenił, jest to bardzo niezdrowa i niekorzystna sytuacja dla polskich przewoźników.
Polska nie może dojść z Rosją do porozumienia w sprawie pozwoleń dla przewoźników. Rozmowy pomiędzy stronami, które odbyły się w środę, nie przyniosły przełomu. Jak mówił wiceminister infrastruktury i budownictwa Jerzy Szmit, przyjęcie warunków zaproponowanych przez Rosjan oznaczałoby, że 85 proc. naszych przewoźników zostałoby wyeliminowanych z rynku rosyjskiego. - Propozycje rosyjskie są nie do przyjęcia. Rosjanie chcą ograniczyć nasz transport na terenie ich kraju i terenie byłych krajów socjalistycznych - przekonywał w sobotę Litwiński na antenie TVN24.
Na czym polega problem?
Jak tłumaczył, jest kilka grup zezwoleń pozwalających na wjazd do Rosji. - Są to zezwolenia kr3, zezwolenia dwustronne i zezwolenia tranzytowe. Pierwsze polegają na tym, że możemy wwieźć towar z kraju innego niż kraj rejestracji pojazdu. Drugie polegają na tym, że można wwieźć towary z Polski do Rosji. Trzecie pozwalają na przejazd przez Rosję tranzytem - wyjaśniał. - Jeżeli chodzi o zezwolenia dwustronne, to nie ma większych problemów, raczej jesteśmy dogadani. Natomiast jest problem z zezwoleniami kr3. Rosjanie nam je ograniczyli, podobnie jak zezwolenia EKMT, pozwalające na wielokrotne przekroczenie granicy - dodał. Litwiński podkreślił, że Rosjanie wprowadzili w grudniu ub.r. przepis, na mocy którego nie każdy towar wyprodukowany w Polsce może wjechać do Rosji na zezwoleniu dwustronnym. - Dla nich liczy się świadectwo pochodzenia, kraj wykonania. Często jest tak, że w Polsce są wykonywane towary, natomiast faktura jest zagraniczna. Przykładem są żarówki Philips z Piły. One są produkowane w Polsce, ale faktury wystawia Philips i my już z tym towarem nie możemy wjechać - tłumaczył przewodniczący OZPTD.
Trudny kierunek
Jak mówił Litwiński, wyjazdy do Rosji stanowią 5-7 proc. polskiego transportu. - To są firmy wyspecjalizowane w transportach do Rosji. Bo to jest trudny kierunek, "trzeba się go nauczyć". Tam są inne zasady, a ponadto jest to transport specjalistyczny. Tam idą chłodnie i żywność i teraz to wszystko stoi - zaznaczył gość TVN24. Jak podkreślił, polscy przewoźnicy w znacznym stopniu ograniczyli swój transport do Rosji. To były duże firmy, które miały po 200-300 aut, zostało kilkadziesiąt aut. Nie ma z czym jeździć. Szukają rozwiązania na innych kierunkach - oznajmił. W wyniku zaistniałej sytuacji - jak mówił Litwiński - przewoźnicy muszą zredukować ceny usług. - A mają leasingi i raty do spłacenia. Są na granicy wytrzymałości, więc biorą frachty (opłata za przewóz towarów - red.) za co się da i jak się da, żeby ten leasing spłacić. Już nie mówiąc o opłacalności, płaceniu za paliwo, opony itd. - powiedział. Zaznaczył, że jest to bardzo niezdrowa i niekorzystna sytuacja dla transportu polskiego. - Muszą być zdrowe zasady wykonywania tego zawodu na kierunku rosyjskim - dodał.
W grudniu ubiegłego roku Rosjanie wydali przepisy wykonawcze do umowy międzyrządowej między Polską a Rosją z 1996 roku, która określa zasady realizowania przewozów drogowych pomiędzy oboma krajami. Zmieniły one znaczenie pojęcia przewozu na rzecz kraju trzeciego. Nowe przepisy strona rosyjska rozciąga także na towary produkowane w Polsce, np. przez filie firm zagranicznych. Przewóz na rzecz kraju trzeciego jest bardzo limitowany.
Autor: ToL//km / Źródło: tvn24