W Polsce znów będzie można pobierać zawieszony dotychczas podatek handlowy - wynika z decyzji Sądu Unii Europejskiej. Wielkie sieci handlowe już liczą straty, a wielu ekspertów nie ma wątpliwości, że sklepy przerzucą koszty na konsumentów.
Ustawa wprowadzająca podatek handlowy weszła w życie 1 września 2016 roku, ale po kilkunastu dniach Komisja Europejska wszczęła postępowanie w jego sprawie i wezwała Polskę do zawieszenia jego stosowania. Zdaniem Brukseli jego konstrukcja mogła faworyzować mniejsze sklepy, co mogło być uznane za pomoc publiczną.
Po tej decyzji resort finansów zawiesił pobór podatku od handlu detalicznego, a w listopadzie 2016 roku złożył skargę na decyzję KE. Sprawa dotarła do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. W czwartek Sąd Unii Europejskiej w Luksemburgu stwierdził nieważność decyzji Komisji Europejskiej dotyczących podatku od sprzedaży detalicznej w Polsce. "Komisja popełniła błąd, uznając sporny środek za pomoc państwa" - czytamy w komunikacie do wyroku.
Podatek nie uderzy w konsumentów
Zgodnie z ustawą podatek obejmuje kwotę wolną od podatku w wysokości 17 mln zł miesięcznie oraz dwa progi podatkowe: 0,8 proc. dla sprzedaży miesięcznej w przedziale 17-170 mln zł oraz 1,4 proc. dla sprzedaży miesięcznej powyżej 170 mln zł.
Sprawę skomentował w czwartek w rozmowie z dziennikarzami premier Morawiecki.
Szef polskiego rządu przypomniał, że opodatkowanie wielkich sieci handlowych było jednym z punktów programu PiS. - Kiedy minister (b. szef resortu finansów Paweł - red.) Szałamacha go wprowadzał, to byliśmy przekonani, że jest to podatek sprawiedliwy i zgodny z filozofią stosowaną w UE - mówił Morawiecki.
Tłumaczył, że jednym z elementów tej filozofii jest np. reguła de minimis, która pozwala inaczej traktować mniejsze podmioty. Komisja Europejska decydowała się wówczas "powstrzymać naszą decyzję" - dodał polski premier. - Dziś Trybunał Sprawiedliwości zawyrokował, że (...) mieliśmy rację, kiedy proponowaliśmy pewne progi, które w inny sposób traktują wielkich, którzy mają ogromny kapitał za sobą, a w inny sposób traktują tych, którzy starają się swoimi własnymi siłami przetrwać na rynku – drobny handel, małe sklepy, sklepy rodzinne - wskazał Morawiecki. Jak dodał, w najbliższym czasie "będziemy w związku z tym podejmowali decyzję, jak dalej w szczegółach podejść do tego tematu". - Wiadomo, że jest jeszcze możliwa procedura odwoławcza, ale będziemy już teraz mieli dużo większą jasność, niż do tej pory, jakie decyzje ostateczne zapadają – zauważył.
Rzecznik rządu Joanna Kopcińska mówiła w piątek w radiowej Trójce, że kiedy wyrok się uprawomocni, "wielkie sieci handlowe będą opodatkowane tak, jak zaproponował to rząd polski". - Nie godzimy się na to, żeby była nierówność w zakresie płacenia podatków tych wszystkich, którzy w Polsce pracują, zarabiają - podkreśliła.
Zapewniła, że podatek handlowy nie uderzy w konsumentów. - Chcemy tylko i wyłącznie równości, czyli: ci, którzy pracują, handlują w Polsce, w Polsce płacą podatki. Konsument na tym nie ucierpi - oświadczyła.
Przecena akcji
Jednak po wczorajszej reakcji giełdy i spadkach indeksów spółek handlowych widać, że inwestorzy oczekują negatywnego przełożenia opodatkowania na wyniki sklepów. W grupie spółek, których kursy akcji najbardziej straciły były: Dino Polska - spadek o 12,5 proc. (największy spadek od początku notowań spółki na GPW w Warszawie) i CCC - w dół o 7,5 proc.
Piątek to kolejny dzień przecen tych spółek na giełdzie. Dino Polska traci kolejne 2,7 proc., na minusie są też CCC oraz LPP.
Akcje Jeronimo Martins - właściciele sklepów Biedronka - tracą na giełdzie w Lizbonie 3,8 proc.
Eurocash, który także dziś traci na giełdzie, w przesłanym PAP komunikacie szacuje, że "wysokość tego podatku w naszym przypadku może wynieść około 30 mln zł rocznie".
Analitycy DM mBanku uważają, że jeśli wprowadzony zostanie podatek od sprzedaży detalicznej, to najwyższy wpływ będzie on miał na wyniki Jeronimo Martins, Dino Polska oraz Eurocash (przy założeniu, że do liczenia podatku uwzględniana byłaby sprzedaż całego segmentu detalicznego, a nie poszczególnych konceptów detalicznych).
Eksperci szacują, że podatek handlowy w 2019 roku może wynieść w przypadku Dino 33,9 mln zł, a w 2020 roku - 94,5 mln zł. Dla Eurocash podatek może sięgnąć w tym roku 28,2 mln zł, a w 2020 roku - 60 mln zł. W przypadku Jeronimo Martins podatek handlowy w tym roku wyniósłby 377,8 mln zł, a w 2020 roku (przy założeniu pełnego roku jego obowiązywania) - 838,1 mln zł.
Podatek handlowy jako procent EBITDA w 2020 roku wyniósłby: 11 proc. dla Dino, 14 proc. dla Eurocash oraz 17 proc. dla Jeronimo Martins.
Mniejszy wpływ podatku powinny odczuć - zdaniem DM mBanku - spółki odzieżowe, restauracyjne i obuwnicze (ze względu na wyższą marżowość biznesu).
Kto za to zapłaci?
Maciej Ptaszyński, dyrektor Polskiej Izby Handlu zwraca uwagę, że na ostateczny finał rozstrzygnięcia tej sprawy trzeba będzie jeszcze poczekać, bo jest to decyzja sądu pierwszej instancji. - Nie przewidujemy odblokowania pobierania podatku w tym roku. Dlatego trudno nam przewidzieć, jakie będą zachowywały się sieci handlowe - dodaje.
Z kolei Renata Juszkiewicz, dyrektor generalna Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji uważa, że "wzrost cen w sklepach jest realny". - Sytuacja w handlu jest bardzo trudna, jest ogromna konkurencja - wyjaśnia w rozmowie z tvn24bis.pl. - Wiele przedsiębiorstw, w tym również sieci handlowe, wykazuje bardzo niskie rentowności, pracuje na najniższych marżach i nie będzie w stanie udźwignąć tego podatku - podkreśla.
Robert Krzak, ekspert EY zaznacza, że aby złagodzić skutki regulacji, duże sieci mają "znacznie większe możliwości zadziałania w sferze kosztowej i marżowej niż małe przedsiębiorstwa". - Poza tym, więksi gracze mają narzędzie dalszej presji cenowej na swoich dostawców - dodaje.
Twierdzi też, że dla małych przedsiębiorstw rozwiązanie nie jest lekarstwem, które pozwoli im na tyle zwiększyć konkurencyjność, że zapewni im to przetrwanie. - Nie oczekujemy, żeby wprowadzenie podatku zmieniło strukturę handlu w Polsce. Uregulowanie to nie dotyczy wyłącznie międzynarodowych koncernów handlowych, ale również polskich sieci handlowych oraz innych branż - odzież, elektronika, meble, itp. - mówi.
Jego zdaniem w przedmiocie działalności handlowej są tylko dwie możliwości reakcji na większe obciążenia - albo przełożyć je na koszty, albo ceny. - Innej możliwości nie ma. Ten ruch będzie widoczny w obu kierunkach. Tam, gdzie będzie możliwość podniesienia cen, zostaną one podniesione. Tam, gdzie będzie można obniżyć koszty, będzie to czynione, co oczywiście odbije się również na negocjacjach z dostawcami - podkreśla.
Łukasz Wojciechowski, partner w EY, Lider sektora dóbr konsumpcyjnych uważa, że podatnicy, duże sieci będą płacić ten podatek niezależnie od ich wyniku finansowego. - Jest on uzależniony od obrotu. Przykładowo, jeśli sieć handlowa, generująca powyżej 170 milionów złotych obrotu miesięcznie, działa dzisiaj na rentowności 5 procent to znaczy, że będzie musiała zapłacić około 1 procent podatku, czyli prawie 20 procent swojej rentowności - mówi Wojciechowski.
Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji liczy na zmianę wyroku po odwołaniu się Komisji Europejskiej. - Uważamy cały czas, że ten wyrok jeszcze można zmienić w drugiej instancji. Liczymy na to, że to się uda. Uważamy bowiem, że sam wyrok nie mówi o tym, że sąd zakwestionował, że ten podatek nie jest pomocą państwa, tylko że zakwestionował fakt, że tak naprawdę zabrakło dogłębnej analizy potwierdzającej na jakiej podstawie Komisja Europejska wysnuła taki wniosek - stwierdziła Renata Juszkiewicz w programie "Biznes dla Ludzi" w TVN24 BiS.
Autor: tol//mmh / Źródło: PAP, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock