- Dzisiaj, na całym świecie obiekty mieszkalne są najgorzej zabezpieczonymi przed pożarem. My lepiej dbamy o obiekty biurowe, hotele, o centra handlowe niż o obiekty mieszkalne - mówił w TVN24 BiS Grzegorz Ćwiek z Koalicji na Rzecz Bezpieczeństwa. To wina zwyczaju i braku odpowiednich regulacji prawnych, ocenia.
Nad ranem w Londynie wybuchł pożar wieżowca, w którym znajdowało się ponad 120 mieszkań. Budynek spłonął doszczętnie. Być może, gdyby pożar w Londynie wybuch w wieżowcu biurowym, a nie mieszkalnym, ogień nie rozprzestrzeniłby się tak szybko - ocenił Ćwiek.
- Przede wszystkim dlatego, że nowoczesne obiekty biurowe budowane są z trudnopalnych materiałów. Po drugie, wyposażone są w specjalne systemy ostrzegania o pożarze - dodaje.
Bezpieczeństwo pożarowe
Jak wskazuje Ćwiek, gdy wybuchnie pożar, najważniejsze jest jak najszybciej powiadomić wszystkich o tym, że takie zdarzenie miało miejsce.
W nowoczesnym budownictwie nie tylko stosuje się systemy automatycznie wykrywające pożar, ale też takie, które dźwiękowo powiadomią o tym mieszkańców.
- Są wysyłane specjalne komunikaty o alarmie pożarowym, o strefach ewakuacyjnych, o strefach zagrożenia - dodaje ekspert.
Tymczasem w budynkach mieszkalnych trudniej jest o takie innowacyjne systemy. - Mamy lukę prawną i w Polsce odstajemy chociażby od Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Skandynawii, gdzie stosuje się autonomiczne detektory wykrywające pożar - dodaje ekspert. Podczas, gdy w Polsce "nie mamy takiego zwyczaju, nie mamy takich regulacji prawnych i nie stosujemy takich udogodnień".
Duża część budynków mieszkalnych postawiono w latach 70. ubiegłego wieku, a - jak zauważa ekspert, od tego czasu w kwestii bezpieczeństw budownictwo poszło sporo naprzód.
Kiedy już alarm zrobi swoje
Po wykryciu pożaru najważniejsze jest by reakcja była odpowiednia do zagrożenia. - Nie zawsze należy z tego budynku uciekać - mówi ekspert do spraw bezpieczeństwa. - Być może należałoby na wyższych kondygnacjach pozostać w budynku dobrze zabezpieczonym, a tylko ewakuować się z tych kondygnacji, które są w bezpośrednim zagrożeniu pożaru - dodaje Ćwiek.
W londyńskim budynku mieszkańcy informowali się nawzajem o ogniu, domyśla się ekspert.
- Więc prawdopodobnie nie było tam systemu, który mógłby ich powiadomić, lub ten system być może nie działał prawidłowo lub ten system nie wystarczył, bo była to noc, ludzie spali - dodaje Ćwiek.
Ocenia , że być może budynek był zbudowany z materiałów, które tylko dodatkowo podsycały ogień, a niesprzyjające warunki uniemożliwiały strażakom akcje z powietrza.
Autor: ps/ms / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24