Strony sporu o poprawki do ustawy o OZE niepotrzebnie obrzucały się inwektywami typu: wy jesteście za Gazpromem, a wy za tym, by 200 tys. gospodarstw korzystało kosztem 16 mln gospodarstw domowych; to droga donikąd - uważa wicepremier Janusz Piechociński. Szef resortu gospodarki w ten sposób skomentował to, że w piątek Sejm, wbrew rządowi, odrzucił poprawki Senatu do ustawy o odnawialnych źródłach energii dotyczące mikroproducentów energii.
Zakładały one zastąpienie taryf gwarantowanych prawem do odsprzedaży nadwyżek energii za 210 proc. hurtowej ceny. Oznacza to, że w ustawie pozostał zapis tzw. prosumencki, który gwarantuje posiadaczom przydomowych mikroinstalacji (np. solarów) o mocy do 10 kW odkup od nich "zielonej" energii po cenie gwarantowanej i wyższej niż rynkowa. Poprawka zaproponowana przez Senat w zamyśle miała być kompromisem między stanowiskiem rządu a zapisem prosumenckim.
Polityczne poprawki
Piechociński powiedział dziennikarzom po głosowaniu, że poprawki Senatu do ustawy o OZE "były nie rządowe, a polityczne". - One odeszły od wizji, z którą projekt wyszedł z rządu. Na etapie prac parlamentarnych projekt podlegał istotnym zmianom - przekonywał.
Jak mówił, Platforma wcześniej porozumiała się ws. głosowania za poprawką Senatu z PiS-em, ale w czwartek wieczorem - według niego - klub PiS zmienił zdanie, obserwując "stan opinii publicznej" w trakcie kampanii wyborczej. Lider PSL powiedział, że sam w sprawie senackich poprawek do ustawy o OZE głosował "jak cały PSL i większość parlamentarna", czyli przeciw. Dowodził, że PSL jest w tej sprawie konsekwentne, bo "stawiało od samego początku" na rozwiązania dot. prosumentów. - Ta ustawa - i takie były założenia, i intencje Ministerstwa Gospodarki, stawia na polski surowiec, ogranicza surowiec zewnętrzny, preferuje polską technikę i technologię - mówił. Piechociński ocenił, że podczas prac nad projektem do rozstrzygnięcia było jedno: czy będą lepsze warunki dla energetyki prosumenckiej, by szybciej pobudzić jej wzrost. - Tej energetyki rozproszonej, która może nie daje gigantycznych przychodów gospodarstwu domowemu czy mikroprosumenckiemu wytwórcy energii, ale przede wszystkim ogranicza jej koszty - tłumaczył.
Niepotrzebne inwektywy
- I o to był ten wielki spór. Niepotrzebnie obie strony obrzucały się inwektywami typu: "wy stoicie za Gazpromem, a wy stoicie za tym, by 300 czy 200 tys. gospodarstw domowych konsumowało wyższą cenę energii, na którą będzie płaciło 16 mln gospodarstw domowych. Taka dyskusja to jest droga donikąd - przekonywał minister gospodarki. Przyznał zarazem, że istnieje "konflikt interesów pomiędzy tradycyjną energetyką a odnawialną energetyką". - Odnawialna energetyka daje prąd przyjaźniejszy środowisku po niewątpliwie wyższej cenie w dalszym ciągu w polskich warunkach, ale czy to znaczy, że mamy nie iść drogą, którą poszły inne kraje, które przestawiają energetykę na źródła odnawialne, czy nie mamy zobowiązań i naszych aspiracji w zakresie ochrony klimatu? Mamy - wskazał szef resortu gospodarki. Podkreślił, że OZE musi się rozwijać, ale trzeba też stawiać na rozwój energetyki węglowej, którą trzeba przestawiać na technologię "czystego węgla". - Te zasoby będą Polsce jeszcze długo służyć - ocenił.
Autor: tol / Źródło: PAP