- Z jednej strony bardzo byśmy się ucieszyli, że nasze pensje będą urzędowo podniesiono do 1500 euro, ale z drugiej strony oznaczałoby to kompletną recesję w Polsce. Ja się obawiam, że tego typu propozycja będzie wykorzystana do prób ograniczenia konkurencyjności - tak o obietnicach i pomysłach socjalnych nowej szefowej Komisji Europejskiej mówił na antenie TVN24BiS główny ekonomista PwC Witold Orłowski.
We wtorek Parlament Europejski w Strasburgu poparł kandydaturę Ursuli von der Leyen na przewodniczącą Komisji Europejskiej. Niemka zastąpi Jean-Claude’a Junckera i będzie pierwszą kobietą na tym stanowisku.
Wcześniej Ursula von der Leyen wysłała listy do europosłów, w których przedstawiła swoje obietnice. W piśmie mocny akcent położyła na kwestie socjalne. Niemka chce m.in. instrumentu prawnego, który zapewniłby, że każdy pracownik w UE miałby "sprawiedliwą płacę minimalną", która pozwalałaby mu na godne życie w kraju, w którym pracuje.
Wśród jej priorytetów ma być także przyjęcie strategii na rzecz równości płci, która ma zawierać wiążące środki w sprawie przejrzystości płac. Von der Leyen przekonywała też, że jej głównym priorytetem jako szefowej KE będzie uczynienie Europy pierwszym neutralnie klimatycznym kontynentem do 2050 roku.
Ekonomiści o obietnicach Von der Leyen
O pomysłach nowej szefowej Komisji Europejskiej rozmawiali na antenie TVN24BiS ekonomistka z Uniwersytetu Warszawskiego Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek i główny ekonomista PwC Witold Orłowski.
Do obietnicy dotyczącej minimalnego wynagrodzenia odniosła się Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek. - Ja myślę, że punktem wyjścia będą te mechanizmy, które już funkcjonują w większości krajów Unii Europejskiej, czyli relacja minimalnego wynagrodzenia do przeciętnego wynagrodzenia w danej gospodarce. Zresztą w naszych regulacjach, które określają minimalne wynagrodzenie też jest taki punkt odniesienia - powiedziała.
- Pamiętajmy jednak, że mamy sześć krajów, które nie mają takich regulacji, które dotyczą minimalnego wynagrodzenia - zwróciła uwagę.
- Nie jestem przeciwnikiem płacy minimalnej, uważam, że co więcej, jeżeli jest rozsądnie wyznaczana, to może być nawet pewnym mechanizmem polityki gospodarczej. Państwo powinno uniemożliwiać również taką eksploatację ludzi, przymuszonych warunkami. Oczywiście, jak mamy w Polsce w tej chwili niskie bezrobocie, to nie jest to tak ważne, jak wtedy, kiedy jest wysokie - mówił z kolei Witold Orłowski.
Zaznaczył jednak, że w Europie "bardzo często usiłuje się wykorzystać płace minimalną jako narzędzie ograniczenia konkurencji zagranicznej". - Na przykład, jakby zapytać francuskie związki zawodowe o wprowadzenie płacy minimalnej to oni by powiedzieli: tak, wprowadzić w Polsce płace minimalne i to 1500 euro i wtedy niech sobie przenoszą fabryki do Polski - stwierdził.
- Z jednej strony bardzo byśmy się ucieszyli, że nasze pensje będą urzędowo podniesiono do 1500 euro, ale z drugiej strony oznaczałoby to kompletną recesję w Polsce. Ja się obawiam, w jakim stopniu tego typu propozycja będzie wykorzystana do prób ograniczenia konkurencyjności - podkreślił.
Goście TVN24BiS odnieśli się też do strategii na rzecz równości płci. - Mamy długoletnie doświadczenie w Norwegii, kiedy wprowadzono może niedokładnie równość, ale zaczęto stosować w większym stopniu parytety. Okazało się po prostu, że to bardzo sprzyja rozwojowi firm, w których kobiety dołączały do zarządów i rad nadzorczych. Efektywność tych firm zdecydowanie się zwiększyła. Ten proces postępował cały czas w Europie, ale ciągle jesteśmy dalecy od tego, żeby kobiety na równi były traktowane, jeżeli chodzi o możliwość zasiadania w radach nadzorczych i w zarządach spółek - oceniła Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.
- Do 2050 roku mamy 30 lat, do tego ma być specjalny fundusz dla tych, którzy muszą zdecydowanie więcej zainwestować. Ja uważam, że jest to osiągalne, także w Polsce - komentowała ekonomistka, odnosząc się do obietnicy dotyczącej osiągnięcia neutralności klimatycznej.
Autor: mp / Źródło: tvn24bis.pl, PAP