John McAfee wystartuje w przyszłorocznym wyścigu do Białego Domu. Dla Amerykanów, to jednak człowiek zagadka. Mimo, że zbudował jedną z największych firm antywirusowych w historii, to dopiero to co wydarzyło się później uczyniło go legendą. Teraz stwierdził, że czas na kolejny rozdział w jego życiu.
O starcie w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych John McAfee napisał po raz pierwszy w niedzielę. - Nie mogę potwierdzić plotki, że jestem kandydatem na prezydenta w 2016 roku - pisał na swoim profilu na Facebooku. - Moi doradcy i ja zdecydujemy o tym w ciągu najbliższych kilku dni - dodał.
I zdecydował. Choć urodził się w Wielkiej Brytanii, a jego matka jest Brytyjką, a ojciec Amerykaninem, to prawo w Stanach Zjednoczonych nie wyklucza kandydowania w wyborach prezydenckich osoby z podwójnym obywatelstwem.
Przy tej okazji, John McAfee uruchomił już swoją stronę internetową mcafee16.com. Widzimy na niej także hashtag #mcafee16, który ma być spójnym narzędziem wykorzystywanym w komunikacji w mediach społecznościowych.
Szalone życie
Wszystko po głośnym wywiadzie w magazynie "Wired" z lutego 2013 roku. To jemu McAfee opowiedział swoje życie, podczas rozmowy przykładał sobie do głowy rewolwer, bawiąc się w rosyjską ruletkę, a także dał się sfotografować w intymnych momentach z kilkoma swoimi kobietami, z których jedna jest młodsza od niego o 50 lat.
To wtedy świat po raz pierwszy usłyszał, jak intensywnie może żyć jeden człowiek. I jak z dna można wspiąć się na sam szczyt, by znowu spaść na dno.
To John McAfee, najbardziej kontrowersyjny milioner z Doliny Krzemowej.
Ćpanie, picie i wirusy
John McAfee dorastał w Wirginii w USA, w domu, w którym ojciec alkoholik znęcał się nad nim i matką, by w końcu popełnić samobójstwo, gdy syn miał 15 lat. Chłopak mocno to przeżył, a z czasem zaczyna pić. Gdy wydaje się, że wyszedł na prostą - po ukończeniu matematyki dostaje się na studia doktoranckie - zostaje wyrzucony za sypianie z jedną ze swoich studentek. Potem nie jest lepiej.
Pierwszy pracodawca rozstaje się z nim, bo do biura przychodził upalony marihuaną. Kolejną posadę stracił po przygodach z LSD, a następną z powodu sprzedawania narkotyków podwładnym i upijania się. Zostawiła go także żona.
Po wyjściu z odwyku McAfee zaczyna pracę dla potentata zbrojeniowego Lockheed, gdzie konstruuje urządzenia rozpoznające głos. I wpada na przełomowy dla biznesu komputerowego pomysł. - Postanowiłem stworzyć program, który będzie automatycznie wykrywał wirusy i usuwał je - wspominał po latach w "Wired".
W 1987 roku założył w domu w Santa Clara firmę McAfee Associates. Z założeniem, by za darmo udostępniać programy antywirusowe zwykłym użytkownikom, a zarabiać na sprzedaży licencji korporacjom. McAfee już wtedy wiedział, jak zainteresować swoim produktem. W 1992 roku rozpuścił plotkę o wirusie Michelangelo, który może zniszczyć miliony komputerów. Ludzie wpadli w panikę i masowo wykupowali antywirusa McAfee'ego. Firma szybko podbiła rynek, a jej szef zarobił miliony.
Gdy okazuje się, że Michelangelo zaatakował tylko kilkadziesiąt tysięcy pecetów, firma - która jest już na giełdzie - straciła wiarygodność, a jej szef również stanowisko.
Orgie, halucynacje i paranoja
Ale udziały warte 100 milionów dolarów (w 2010 roku Intel kupił firmę za 7,7 mld dolarów), które dostał na otarcie łez, sprawiają, że rzuca Dolinę Krzemową i zaczyna się bawić.
Kupił nieruchomości w całych Stanach Zjednoczonych, napisał książki o jodze, trenował szermierkę, zaczął budowę ośrodek dla alkoholików, praktykuje magię i założył grupę pilotów zajmujących się powietrzną akrobacją na motolotniach - Podniebni Cyganie. Gdy w jednym z wypadków ginie dwoje ludzi, w tym jego bratanek, wycofał się z przedsięwzięcia.
W 2008 roku trafił na tropikalną wyspę Ambergris Caye u wybrzeży Belize. Rozkręcił tam liczne biznesy związane z turystyką, transportem czy produkcją cygar i kawy. Udzielał się też społecznie - m.in. finansował program walki z prostytucją i handlem kobietami, angażował się w walkę z przemytem narkotyków, w swojej wiosce postawił komendę policji, uzbroił policjantów i płacił za dodatkowe patrole. Na swojej posiadłości wywiesił tabliczkę: "Nie przejmuj się psem. Strzeż się właściciela".
I coraz bardziej boi się o życie - podobno za jego głowę narkotykowe gangi wyznaczyły nagrodę. McAfee rozwiązuje i ten problem: informuje gangsterów, że założył specjalny fundusz, z którego – w razie jego śmierci – zostanie wypłacone ponad pół miliona dolarów temu, kto zabije jego mordercę.
Jednocześnie nie rezygnuje z uciech: organizował głośne orgie z prostytutkami i regularnie zmieniał dziewczyny, dzięki czemu dostał ksywę "Antywirusowy playboy". Był częstym gościem na rosyjskich forach poświęconych narkotykom. Szukał specyfiku zwiększającego doznania podczas seksu i wybiera substancję, której skutkami ubocznymi są halucynacje i paranoja.
Z czasem zaczął zachowywać się coraz dziwniej. Nie rusza się bez ochroniarzy, w domu gromadzi pokaźny arsenał, kupuje sprzęt komputerowy przez podstawionych ludzi, buduje w dżungli laboratorium i finansuje badania nad bakteriami i antybiotykami. Ale szybko zmienia kierunek prac - na badania nad zwiększeniem kobiecego libido.
Teraz John McAfee zapragnął czegoś nowego. Walki o prezydenturę w Stanach Zjednoczonych.
Autor: Agnieszka Kowalska/mb / Źródło: Business Insider, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Youtube