Kapitalizm nie powinien służyć tylko udziałowcom firm, ale różnym interesariuszom - mówił w czwartek podczas Kongresu 590 w Rzeszowie wicepremier Mateusz Morawiecki. Dodał, że równomierny rozwój terytorialny, społeczny jest ważny także po to, aby nie marnować potencjału ludzi mieszkających w małych miejscowościach. - Nie chcemy, żeby pakowali walizki i wyjeżdżali do Londynu, chcemy żeby używali swoich talentów w Polsce - podkreślił wicepremier.
Wicepremier, minister rozwoju i finansów wziął w czwartek udział w specjalnej sesji "Jak przebudować demokratyczny kapitalizm", inaugurującej dwudniowy Kongres 590 w Rzeszowie. Mówiąc o współczesnym kapitalizmie przekonywał, że obecnie "mamy do czynienia z wielką polaryzacją, z wielką koncentracją dóbr w rękach nielicznych firm". - Dzisiaj tych kilka największych gigantów ma majątek, który jest niewyobrażalny i przekraczający majątek wielu państw - dodał. - Wychodzimy też z założenia, że (...) zasady kapitalizmu wcale nie są święte, nieubłagane, jedyne i jednolite. Że to jest pewien dogmat zupełnie nieprawdziwy. Jak się popatrzy wokół nas, to kapitalizm jest bardzo różny w różnych krajach i największe sukcesy odnoszą wcale nie te kraje, które mają np. najniższe podatki. Na pewno największe sukcesy odnoszą te kraje, które mają spójny system społeczny, który zapewnia państwom, firmom, pracownikom rozwój możliwie zrównoważony - podkreślał Morawiecki.
W jego ocenie, zasady kapitalizmu "nie są wyryte w kamieniu, one ewoluują". - 120 lat temu nikt się nie interesował bezrobotnymi, dzisiaj jest to poważny problem na całym świecie - zauważył.
Równomierny rozwój terytorialny
W ocenie wicepremiera "dzisiaj jesteśmy na takim rozdrożu, gdzie model anglosaski nie radzi sobie wyraźnie z nierównościami, a model francuski jest niekonkurencyjny". - I my chcemy poprzez Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju zaadresować te wielkie wyzwania niespójności społecznej, nierówności - powiedział. Jak wskazał, równomierny rozwój terytorialny, społeczny jest ważny także po to, aby nie marnować potencjału ludzi mieszkających m.in. w małych miejscowościach.
- W małych miastach powiatowych, gminnych są też utalentowani przedsiębiorcy, naukowcy, młodzi, energiczni ludzie, pracownicy. Nie chcemy żeby pakowali walizki i wyjeżdżali do Londynu, chcemy żeby używali swoich talentów w Polsce - mówił wicepremier. Największe sukcesy, przekonywał, odnoszą bowiem kraje, które zapewniają właśnie możliwie zrównoważony rozwój. - Jednym z głównych założeń naszej Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju jest utrzymanie tej spójności społecznej. To znaczy zredukowanie poziomu nierówności, a jednocześnie zapewnienie szans na rozwój dla możliwie najszerszych grup społecznych - podkreślał Morawiecki. - Dlatego przez tych pierwszych kilkanaście miesięcy wykonaliśmy to, do czego byliśmy zobowiązani przez spuściznę po Solidarności z roku 1980 - czyli danie szans możliwe najszerszym grupom społecznym - dodał.
Wskazał, że w ramach strategii "powiedzieliśmy sobie, że nasz rozwój musi być rozwojem dającym szansę przedsiębiorcom i pracownikom w każdym zakątku". Jak tłumaczył, chodzi o to, żeby kapitalizm nie był "dla udziałowców firm", ale dla "różnych interesariuszy".
Obowiązki dla Polski
- To jest mantra Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju - kapitalizm musi być kapitalizmem społecznym, prospołecznym, ale tworzącym jak najlepsze warunki do życia gospodarczego dla przedsiębiorców - podkreślał wicepremier. - To spojrzenie przez pryzmat dobra wspólnego jest szalenie ważne. Jest nerwem naszej strategii - dodał.
Jego zdaniem przedsiębiorcy muszą mieć "jak najwięcej bodźców do zaangażowania swoich sił, swoich talentów, swojej pracy, żeby chcieli ryzykować swój kapitał, dla dobra ogółu". Polska, jak przekonywał, ma też dziś obowiązek budowy silnej, spójnej gospodarki. Takiej, która w odpowiedni sposób tworzy przestrzeń do konkurencji, ale tworzy też jak najszerszą przestrzeń do współpracy. Bo, jak argumentował, "nie ma lepszego organizmu niż państwo do organizacji życia gospodarczego". - Państwo polskie jest takim organizmem, takim ciałem, które jako jedyne jest w stanie najlepiej nam zorganizować życie dla dobra wszystkich, a nie dla niektórych - dodał.
Patologie dzisiejszej gospodarki
Zwracał także uwagę na patologie dzisiejszej gospodarki europejskiej i światowej. Jedną z nich jest to, mówił, że choć formalnie UE oparta jest na swobodzie wymiany kapitału, pracy i usług, to sfera wymiany usług nie funkcjonuje dobrze. Dziś bowiem, reguły swobodnego handlu w UE są podważane, przez takie przepisy, jak np. dyrektywa o pracownikach delegowanych. Dyrektywa ta bowiem, argumentował, "to jest próba uderzania w nasz przemysł". - W to, co zbudowaliśmy z mozołem przez 25 lat, biegnąc z kulą u nogi, bo w końcu ten wyścig jest nierówny, bo oni się rozwijali 50 lat w warunkach normalnych, a my wyprzedaliśmy wszystko, a dziś jesteśmy przeciążani regulacjami - mówił Morawiecki. - My chcemy równych warunków dla rozwoju - apelował. - Sektor małych i średnich firm i swoboda świadczenia usług jak w soczewce skupiają w sobie te nierówności regulacyjne, z którymi jesteśmy konfrontowani - dodał. Innym przejawem patologii, podkreślał Morawiecki, są raje podatkowe, którymi są m.in. bardzo bogate państwa - Wielka Brytania, Holandia czy Szwajcaria. Przekonywał, że konkurencja podatkowa powinna istnieć, ale "nie może być tak, że najbogatsze państwo świata, Szwajcaria, prowadzi de facto działania przeciwko Polsce". Takim działaniem są np. regulacje podatkowe, które umożliwiają uciekanie przez największe firmy z podatkami właśnie tam. Stąd, przekonywał Morawiecki, "potrzebny jest dzisiaj nowy ład społeczny", w ramach którego będzie się skutecznie walczyć takimi patologiami, jak raje podatkowe.
Krytyka waluty euro
W panelu wziął też między innymi udział Alberto Bagnai, profesor Uniwersytetu w Pescarze i autor opracowań krytykujących walutę euro.
Przekonywał on, że jedna waluta w całej Unii, powiązana z zasadą swobodnego przepływu kapitału, skazuje kraje o słabszych gospodarkach na stałą recesję, a jej obywateli na stałe zadłużanie się, co jest źródłem kryzysu. Argumentował, że gdyby np. taki kraj jak Grecja nie miał waluty euro, może rozwijałby się wolniej, ale też nie mógłby się tak zadłużyć i nie doszłoby do tak głębokiego kryzysu. Inny panelista, Desmond Lachman z American Enterprise Institute także przestrzegał przed skutkami nierównowagi między przychodami większości ludzi, a majątkiem zgromadzonym w rękach niewielu i przewidywał ponowny kryzys do tego z 2008 roku.
Autor: mb//dap / Źródło: PAP