Jeszcze dziesięć lat temu za przeciętne wynagrodzenie netto można było kupić 1,4 metra kwadratowego mieszkania. Dziś pensja wystarcza na połowę mniej - wynika z analizy Lion's Banku.
Z kolei, jeśli na zakup 50-metrowego mieszkania dodamy kredyt, wówczas rata pochłaniałaby 33 proc. miesięcznego wynagrodzenia. "Jest to znacznie lepszy wynik niż w 2009 roku, ale wciąż brakuje dużo do tego z roku 2006, kiedy na ratę wystarczyło przeznaczyć 19 proc. pensji" - podkreślają analitycy.
Trochę historii
Jeszcze na początku XXI wieku - czytamy - szerszy dostęp do kredytów pozwalał szybko zrealizować plany dotyczące własnego "M".
"Rynek mieszkaniowy nie był jednak na liberalizację dostępu do kredytu przygotowany. Niedostateczna liczba mieszkań oferowanych w sprzedaży spowodowała, że przy dużej liczbie kupujących ceny zaczęły gwałtownie rosnąć" - zaznaczają analitycy. Ich zdaniem dobrze widać to na podstawie danych GUS. Pokazują one, że w 2003 i 2004 roku za metr mieszkania płacono przeciętnie około 1,2 tys. zł. Od roku 2005 ceny zaczęły jednak dynamicznie rosnąć. W największych miastach kres tych wzrostów nastąpił na przełomie lat 2007 i 2008, po czym przyszły spadki cen. W 2009 roku za metr przeciętnego mieszkania trzeba było już zapłacić prawie 3,6 tys. zł – 3 razy więcej niż pięć lat wcześniej. Kolejne pięć lat nie przyniosło już tak spektakularnych zmian - czytamy.
Autor: mn / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu