Zagraniczne wakacje mogą kosztować o wiele więcej, jeśli nierozważnie korzystamy z plastikowych kart. Wszystkiemu winne są przewalutowania, opłaty, prowizje, a czasem nawet oprocentowanie. Kosztów tych można jednak uniknąć.
Porady dla Polaków planujących zagraniczny wyjazd sformułowali doradcy Open Finance.
1. Karta kredytowa w bankomacie kosztuje krocie
Pierwszą i podstawową zasadą, której nie powinien łamać Jan Rozrzutny jest niekorzystanie z karty kredytowej przy okazji wyciągania gotówki z bankomatu. Taka transakcja obarczona jest przynajmniej dwoma kosztami. Po pierwsze banki pobierają prowizję za pobieranie gotówki przy pomocy karty kredytowej – w kraju jak i poza jego granicami. Może to kosztować nawet kilka procent. Gdyby zachowawczo przyjąć stawkę 3 proc., od razu płacimy 14,4 zł za pobranie gotówki w kwocie 480 zł.
Gdyby tego było mało, to większość banków od razu zacznie naliczać odsetki od pozyskanej w ten sposób kwoty. Obecnie standardem jest oprocentowanie w wysokości 10 proc. rocznie. Zwlekając więc ze spłatą karty przez 30 dni otrzymujemy dodatkowy koszt w kwocie 3,95 zł. Jako ciekawostkę warto dodać, że obie powyższe opłaty najpewniej byłyby wyższe jeśli wcześniej bank lub operator bankomatów naliczył jakąś dodatkową prowizję czy opłatę. Wtedy wspomniane procenty naliczać trzeba od wyższej kwoty. Nie mąćmy jednak nadmiernie tego przykładu. Dokładniejsze rozpisanie kosztów prezentuje ramka na końcu tekstu. 2. Unikaj przewalutowań Wspomniane dotychczas źródła przychodów dla banku są bowiem tylko wierzchołkiem góry lodowej. Jan Rozrzutny w swojej transakcji naraził się także na dodatkowy koszt związany z przewalutowaniem. Chodzi o to, że walutą rozliczeniową karty wydanej przez polski bank może być na przykład euro lub dolar. W efekcie płacąc za coś w funtach najpierw przeliczana jest ta kwota na przykład na euro, a dopiero potem na złote. Pierwsze przewalutowanie realizowane jest przy dość korzystnym kursie organizacji płatniczej, ale drugie przewalutowanie leży już w gestii banku i to od jego oferty zależy jak dużo będzie to kosztować. W skrajnym przypadku z kieszeni wyparuje dodatkowe kilka procent pobieranej kwoty. 3. Prowizje czają się wszędzie W 2015 roku głośno było o tym, że jeden z wystawców kart (VISA) postanowił załatwiać sprawę w prostszy sposób - jednym przewalutowaniem po przyzwoitym kursie zamienia zagraniczną walutę na złote. Problem w tym, że banki nie chcą wcale tracić tak intratnego źródła dochodu jaki wynikał z niekorzystnego dla klienta kursu wymiany walut. W efekcie dziś posiadacz „plastiku” musi przygotować się na to, że bank zarobi dzięki niemu także na dodatkowej prowizji za przewalutowanie. Jest to najbardziej zaskakujące, w przypadkach kiedy bank zarabia już dzięki spreadom. Gdyby jednak tego było mało, to część banków także chętnie naliczy dodatkową – nawet kilkuprocentową prowizję. Gdyby przyjąć znowu zachowawczo stawkę 3 proc., otrzymujemy kolejne 14,4 zł prowizji za wyjęcie „ze ściany” równowartości 480 złotych. W praktyce znowu koszt najpewniej będzie wyższy jeśli wcześniej naliczone zostały inne koszty. 4. Kup walutę i trzymaj ją na koncie Niemal wszystkich powyższych opłat i prowizji Jan Rozrzutny mógł uniknąć dbając o swoje finanse jeszcze przed wyjazdem. Wystarczyło wybrać sensowne konto walutowe prowadzone w funtach, zamówić do takiego konta walutową kartę debetową, a wszystko zwieńczyć zakupem odpowiedniej liczby funtów poprzez internetowy kantor walutowy. Wszystko to można zrobić bezgotówkowo, choć trzeba mieć świadomość, że nie jest łatwo znaleźć bank, który odpuści wszystkie okazje do pobrania opłaty lub prowizji przy okazji otwarcia konta, wydania karty czy później korzystania z nich w trakcie urlopu. Atutem takiego rozwiązania jest fakt, że Jan Rozrzutny uniknąć może sporych kosztów, a do tego nie musi od razu kupować wszystkich potrzebnych mu funtów – w takcie wyjazdu mógłby wymienić dodatkową kwotę, gdyby okazało się to niezbędne – wszystko przez internet. Warto przy tym pamiętać, aby po powrocie do kraju zakończyć współpracę z bankiem udostępniającym konto walutowe, bo z czasem na dziś bezpłatne konto czy kartę może zostać nałożona opłata. Trzeba mieć też świadomość, że taki prosty i bezpieczny sposób zabrania ze sobą pieniędzy na zagraniczny wojaż ma sens w przypadku wyjazdu do kraju, gdzie bezgotówkowo płacić można popularnymi walutami (np. USD, EUR czy GBP). Dla rzadziej wykorzystywanych walut takich jak na przykład mongolskie tugriki czy brunejskie dolary, polskie banki nie prowadzą kont walutowych. 5. Unikaj rutyny Na koniec pozostaje bardzo ważna rada, dzięki której Jan Rozrzutny może w przyszłości zaoszczędzić sporo pieniędzy. Korzystając z bankomatów i terminali płatniczych trzeba pamiętać, aby dokładnie czytać komunikaty pojawiające się na ekranach tych urządzeń. Powód? Urządzenia te coraz częściej mają na przykład funkcję DCC (Dynamic Currency Conversion). Chodzi po prostu o to, że terminal rozpoznaje skąd pochodzi karta, z którą akurat ma do czynienia i przelicza kwotę od razu na walutę obowiązującą w tymże kraju. Problem w tym, że jeśli korzystamy z polskiej karty wydanej do konta prowadzonego w funtach, to zupełnie bez sensu przez funkcję DCC funty przeliczone mogą zostać na złotówki, aby potem ze złotówek przeliczyć je z powrotem na funty. W ten sposób zamiast oszczędzać znowu narażamy się na koszty. Do tego zaproponowany przez DCC kurs może być niekorzystny. Innym przykładem ważnego dla kieszeni komunikatu jest informacja o opłatach. O tych powinien informować na przykład bankomat o ile operator tych urządzeń za korzystanie z nich będzie oczekiwał gratyfikacji. Spodziewajmy się tego szczególnie na lotniskach, w parkach rozrywki, dużych muzeach czy kasynach. Podobnie zaskoczenie pojawić może się w sytuacji płacenia np. w restauracji gdzie zamiast prośby o PIN najpierw pojawi się możliwość wpisania kwoty, którą chcemy obdarować kelnera tytułem napiwku. W takich sytuacjach bezwzględnie unikajmy automatycznego wklepywania kodu i przeczytajmy czego oczekuje od nas terminal.
Autor: msz/gry / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock