Zmarła lekarka z Białogardu (woj. zachodniopomorskie) mogła być na dyżurze nawet przez osiem dni. Szpital twierdzi, że 44-latka nie była zatrudniona na etacie i nie obowiązywał jej normowany czas pracy. Eksperci wskazują na konieczność zmiany przepisów. - Rozwiązaniem byłoby wprowadzenie ograniczeń na wzór ustawy o czasie pracy kierowcy - uważa Dariusz Mińkowski z Państwowej Inspekcji Pracy.
Według wstępnych informacji 44-letnia lekarka zmarła na skutek zawału. Nie wiadomo jednak, czy był to wynik przepracowania. - Przesłuchiwani są świadkowie również na te okoliczności. Każda potencjalna przyczyna śmieci, która się pojawiła, jest badana i sprawdzana - mówi Joanna Brzezińska z Prokuratory Rejonowej w Białogardzie, która bada sprawę.
Jak dodaje Brzezińska, "ustalone są wstępnie wyniki sekcji". - Te wyniki będą jeszcze ostatecznie opracowywane przez biegłego w opinii i potwierdzone dodatkowymi badaniami - mówi.
Żadnych wątpliwości nie ma dr Krzysztof Bukiel z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. - Niewątpliwie można powiedzieć, że śmierć została spowodowana przez przepracowanie - podkreśla.
Co szczególnie szokuje, to fakt, że tak długi czas pracy nie stanowił przekroczenia prawa, bo jak tłumaczą przedstawiciele szpitala, kobieta nie była na etacie, a prowadziła własną działalność gospodarczą.
- Łączyły nas stosunki firma-firma. Więc obostrzenia wynikające z kodeksu pracy, określające czas pracy w tym zakresie nie mają zastosowania - mówi rzecznik szpitala w Białogardzie Witold Jajszczok.
Lekarz kontraktowy
Coraz częściej mamy do czynienia właśnie z taką sytuacją. Lekarze zatrudniani są nie na podstawie umów o pracę, lecz umów cywilnoprawnych, tzw. kontraktowych.
Przedmiotem takich umów jest świadczenie usług, udzielanie konkretnych świadczeń zdrowotnych. W istocie zatem lekarz kontraktowy jest indywidualnym przedsiębiorcą, który sam ponosi ciężar odpowiedzialności za swoje działania.W myśl prawa mogło być zatem tak, że 44-letnia anestezjolog była na dyżurze przez - jak brzmiała pierwsza wersja - cztery doby. A nawet i dłużej. Boz nieoficjalnych informacji TVN24 wynika, że dzień, w którym lekarka dostała zawału mógł być dla niej nawet ósmą dobą dyżuru. Z zaledwie krótką, kilkugodzinną przerwą.
Co na to PIP?
Co ciekawe w szpitalu w Białogardzie, w którym doszło do dramatycznego zdarzenia, od czerwca trwa kontrola Państwowej Inspekcji Pracy. Powodem były jednak opóźnienia w wypłatach, a nie czas pracy. Inspekcja może bowiem wkraczać i ingerować w drugi aspekt tylko w przypadku pracowników etatowych.
Danuta Rutkowska z PIP wyjaśnia w rozmowie z tvn24bis.pl, że nie ma możliwości prawnych, by kontrolować lekarzy prowadzących indywidualną praktykę lekarską. - Takie kontrole leżą poza kompetencjami PIP - zaznacza.
I dodaje, że odpowiedzialność za organizację procesu udzielania świadczeń zdrowotnych (w tym świadczonych przez indywidualne praktyki lekarski) ponosi kierownik podmiotu leczniczego.
- Umowy zawierane z indywidualnymi praktykami lekarskimi powinny określać sposób organizacji udzielania świadczeń zdrowotnych, w tym miejsca, dni i godzin udzielania świadczeń zdrowotnych. Kierownik podmiotu organizuje pracę i posiada pełną wiedzę nt. miejsca i czasu udzielania świadczeń przez lekarza - tłumaczy.
Jak kierowcy
Jak przeciwdziałać przypadkom takim jak ten w Białogardzie? Zdaniem adwokata Piotra Pawłowskiego, który specjalizuje się w sprawach z zakresu prawa pracy i prawa medycznego, by zapobiec kilkudniowym dyżurom, należałoby zmienić przepisy.
- Rozwiązaniem byłoby wprowadzenie takich ograniczeń na wzór ustawy o czasie pracy kierowcy - uważa Dariusz Mińkowski z Państwowej Inspekcji Pracy.
Kierowcy mają bowiem tachografy, którego zapisy służą do określenia czasu pracy. W ich przypadku dzienny okres prowadzenia pomiędzy dwoma dziennymi okresami odpoczynku bądź pomiędzy dziennym i tygodniowym okresem odpoczynku nie może trwać dłużej niż 9 godzin. Może zostać przedłużony do maksymalnie 10 godzin nie częściej niż dwa razy w tygodniu. Łączny czas prowadzenia pojazdu w ciągu tygodnia nie może zaś przekroczyć 56 godzin.
NIK też alarmuje
Lekarz takich ograniczeń nie ma. A przepracowany zagraża sobie, a także pacjentom. Przerażające są wyniki zaprezentowanego w czerwcu raportu Najwyższej Izby Kontroli, która sprawdzała ostatnio szpitale położnicze. - Aż w 17 szpitalach nieprzerywany czas pracy lekarzy zatrudnionych na umowach cywilno-prawnych wynosił od 31 do 151 godzin. Rekordziści pracowali po kilka dni bez przerwy - mówi Dominika Tarczyńska z Najwyższej Izby Kontroli.
Zdaniem NIK konieczne jest zatem podjęcie pilnych działań legislacyjnych, które ograniczą zakres, w jakim usługi zewnętrzne mogą zastępować pracę personelu medycznego. Izba postuluje także wprowadzenie jednolitych przepisów o prawie personelu medycznego do odpoczynku oraz uniemożliwiających obchodzenie norm czasu pracy. Wskazano także m.in. na potrzebę zmian przepisów o prowadzeniu konkursów ofert na świadczenia zdrowotne.
Jest jednak druga strona medalu. - Gdybyśmy chcieli zachować higienę pracy, pacjenci zostaliby bez opieki - zwraca uwagę dr Jerzy Friediger z Okręgowej Rady Lekarskiej w Krakowie. Lekarzy w Polsce jest bowiem za mało.
Zobacz materiał "Faktów" TVN:
Autor: mb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24