Epidemia wywołana przez koronawirusa wywróciła nasze życie do góry nogami. Wielu z nas pracuje zdalnie, nasze dzieci uczą się przez internet, a wyjścia "na miasto" ze znajomymi zastąpiły spotkania przed ekranem komputera. A co by było, gdyby do wybuchu epidemii doszło 15 lat temu?
Takie, skłaniające do refleksji, pytanie stawia brytyjski dziennikarz technologiczny Rory Cellan-Jones, od lat pracujący dla BBC. Słusznie zauważa, że epidemia wyrządza ogromne szkody gospodarce, ale - jak przekonuje - mogło być gorzej.
Co to są media społecznościowe?
Cofnijmy się do 2005 roku, do ery bez smartfonów. Wiele z cyfrowych narzędzi, które dzisiaj służą nam do komunikacji, zamawiania jedzenia czy robienia zakupów - albo wówczas nie istniało, albo było dostępnych dla niewielkiej grupy osób.
Facebook obchodził właśnie pierwsze urodziny, ale wciąż znany był tylko na amerykańskich uczelniach. Nie wymyślono ani Instagrama, ani Whatsappa, a określenie "media społecznościowe" nic nikomu nie mówiło.
Założony w 2003 roku Skype był tylko telefonią internetową, Youtube dopiero raczkował, Twitter powstał rok później, a pierwszego iPhone'a zaprezentowano w 2007 roku. To właśnie smartfony są teraz dla nas wrotami do internetu. I to nawet wtedy, gdy przebywamy w domu.
Wolny internet
Jak pisze Cellan-Jones, 15 lat temu około osiem milionów gospodarstw domowych w Wielkiej Brytanii miało szerokopasmowy internet. Komputery stacjonarne mogły uzyskać dostęp do sieci z prędkością 10 megabitów na sekundę (Mb/s). Oznacza to, że pobranie albumu muzycznego z internetu zajmowało około półtorej minuty.
Kolejne siedem milionów domów korzystało z jeszcze wolniejszego połączenia dial-up. Opierało się ono na wykorzystaniu tradycyjnych linii telefonicznych do przenoszenia pakietów danych i zapewnienia użytkownikom dostępu do internetu.
Obecnie 96 procent domów w Wielkiej Brytanii ma szerokopasmowe połączenie internetowe ze średnią prędkością pobierania wynoszącą 54 Mb/s. Dzięki temu miliony osób mogą pracować z domu. W czasie epidemii praca zdalna stała się dla wielu codziennością.
W ostatnich tygodniach ogromną popularnością cieszy się, powstała zaledwie w kwietniu ubiegłego roku, aplikacja Zoom Video Communications, która umożliwia organizowanie m.in. wideokonferencji. Dotychczas używana była ona prawie wyłącznie przez klientów biznesowych.
Wiele firm zdecydowało się z niej korzystać, żeby w ten sposób kontaktować się z pracownikami. Rosnąca popularność programu znalazła odbicie w cenach akcji amerykańskiej firmy, które od początku roku wzrosły dwukrotnie. Wartość rynkowa spółki sięga obecnie 40,3 mld dolarów.
Nie tylko firmy korzystają z komunikatorów takich jak Zoom czy Skype. Są to platformy, na których teraz w rytm muzyki odbywają się "imprezy", a jej uczestnicy wznoszą toasty przed kamerkami. "Teraz mieszkamy w Zoomie. To tam pracujemy, chodzimy do szkoły i na imprezy" - napisał "New York Times"
Zakupy online
Jeśli chodzi o zakupy online, to w 2005 roku stanowiły one w Wielkiej Brytanii zaledwie 3 procent sprzedaży detalicznej. Obecnie jest to około 20 procent sprzedaży.
Internetowe sklepy przeżywają oblężenie również nad Wisłą. Polacy chcą ograniczyć ryzyko zakażenia COVID-19 do minimum i coraz więcej z nich korzysta z możliwości robienia podstawowych zakupów z dostawą do domu.
"Zainteresowanie jest ogromne i utrzymuje się na rekordowym poziomie już od blisko miesiąca" - poinformował tvn24bis.pl prezes Frisco.pl Jacek Palec. Jest jednak druga strona medalu, terminy najbliższych dostaw sięgają nawet kilku tygodni.
Nieznane chmury
Cellan-Jones wskazuje, że 15 lat temu, zanim przetwarzanie w chmurze ułatwiło każdej firmie szybkie osiągnięcie ekonomii skali, sprzedawcy internetowi stanęliby przed jeszcze większymi problemami niż teraz, aby poradzić sobie z rosnącym popytem.
Zauważa również, że w 2005 roku telewizory z płaskim ekranem były nowością na rynku, podobnie jak telewizja wysokiej rozdzielczości (HDTV). Telewizory nie były podłączone do internetu, co oznaczało, że nie było usług streamingowych. Nie było mowy o tym, aby ćwiczyć jogę online. Można było ewentualnie wyszperać z szafy starą kasetę wideo z Jane Fondą i włożyć ją do magnetowidu.
Dziennikarz BBC zwraca uwagę, że od kilku lat wpływ smartfonów i mediów społecznościowych na nasz styl życia budzi wiele obaw. "Mówi się na przykład, że przyjaciele online nie są prawdziwymi przyjaciółmi, że nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu, i że wpatrywanie się w ekran telefonów przez cały dzień szkodzi naszemu zdrowiu" - pisze Cellan-Jones.
"Ale możemy wyjść z tego kryzysu na nowo doceniając wszelkie narzędzia technologiczne, które mogą być niezwykle przydatne. Pod warunkiem, że są mądrze wykorzystywane" - podsumowuje.
Autor: Tomasz Leżoń / Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock