W pierwszy majowy poniedziałek polski złoty wydaje się być na majówce, podobnie jak inwestorzy nim handlujący. Chwilę po godz. 16 za euro trzeba było zapłacić 4,377 zł, za dolara 3,81 zł. Funt kosztował 5,583 a frank 3,979 zł.
Na rynku walut z udziałem złotego dzieje się, w pierwszy poniedziałek maja, naprawdę niewiele. Złoty w parze z euro ugrzązł w konsolidacyjnym trójkącie, który zaczął się tworzyć około połowy zeszłego tygodnia. Wydaje się, że wybicie z formacji nastąpi górą, w obliczu braku zmian fundamentów, które ostatnimi tygodniami powodują osłabienie złotego. Wątpliwe jest, czy stanie się to dzisiaj lub nawet jutro.
Widmo negatywnej rewizji wiarygodności kredytowej Polski, przed jaką ostrzegała nas agencja Moody's, jest wciąż realne. Nadal nie znamy brzmienia ustawy o przewalutowaniu kredytów forexowych, podczas gdy ostatnia jej propozycja byłaby nader szkodliwa dla systemu bankowego w naszym kraju.
Z kolei do dolara złoty, tak wczoraj na sesji azjatyckiej, jak i cały dzień dzisiaj, pozostaje raczej w bezruchu. W skutek osłabiania się dolara pod koniec minionego tygodnia, w piątek złoty odrobił do amerykańskiej waluty blisko 6 groszy. Waluta USA traci z powodu wzrostu oczekiwań inflacyjnych, które wraz ze sztywną polityką utrzymywania stóp banku centralnego, obniżają realne stopy procentowe.
Do pozostałych walut z koszyka głównych, złoty dzisiaj nieznacznie traci. Do franka w granicach 1 grosza, do funta niewiele ponad 2 grosze.
W braku obecności na rynkach sporej liczby inwestorów handlujących naszą walutą, do końca długiego weekendu majowego możemy obserwować chaotyczne i przypadkowe ruchy złotego z tendencją do jego osłabiania. To ostanie może być powodowane brakiem zmian fundamentalnych, leżących u podstaw ostatnich spadków złotego.
Autor: Jakub Tomaszewski / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 BiS