Polacy kupili w 2015 roku ponad 6 ton żółtego kruszcu, to więcej niż rok wcześniej. Zakupy te mogły się opłacić, bo od początku roku złoto zdrożało niemal o 20 proc. Nie znaczy to jednak wcale, że kruszec jest zyskowną inwestycją pozbawioną ryzyka - przestrzega Lion’s Bank.
Gdyby wierzyć deklaracjom rodaków, to złoto jest obiektem pożądania i według Polaków jedną z najbezpieczniejszych form inwestowania.
W badaniu przeprowadzonym przez Deutsche Bank w 2015 roku 7,2 proc. respondentów wskazało na złoto jako najbardziej zyskowną lokatę kapitału. Kruszec zajął więc drugie miejsce za nieruchomościami - od lat niekwestionowanym liderem wszelkich tego typu zestawień.
Gdyby tego było mało, od początku roku zysk na żółtym kruszcu przekroczył 19,2 proc. (dane aktualne na 16 maja 2016 roku). Mimo to złoto wciąż nie jest dużą częścią portfeli inwestycyjnych Polaków. W 2015 roku mogli oni kupić ponad 6 ton złota - wynika z szacunków Mennicy Polskiej. Jest to co prawda więcej niż rok wcześniej, ale wciąż żółty kruszec odpowiada za niewielką część oszczędności rodaków.
Biorąc pod uwagę aktualne notowania, można wycenić 6 ton złota na mniej niż miliard złotych. Dla porównania w marcu 2016 roku Polacy na lokatach i bankowych kontach trzymali ponad 620 mld zł, czyli o 57 mld zł więcej niż rok wcześniej (dane NBP), a w funduszach inwestycyjnych ulokowali kolejne 257 mld zł (dane: Analizy Online).
Złoto niejedno ma imię
Inwestować w złoto można na wiele sposobów. Posłużyć mogą temu akcje spółek wydobywczych, kontrakty terminowe na złoto, fundusze inwestycyjne, ETF-y (rodzaj notowanego na giełdzie funduszu, który kupuje dla swoich klientów złoto i zajmuje się jego magazynowaniem w imieniu inwestorów). Złoto w sztabkach czy monetach jest tylko jednym, choć najbardziej namacalnym ze sposobów. Ma on też niekwestionowaną zaletę w przypadku kryzysów finansowych lub militarnych - utrzymuje wartość i można je łatwo spakować i zabrać ze sobą w bezpieczne miejsce.
Czemu złoto jest więc tylko teoretycznie popularne?
Jedną z barier może być koszt zakupu. Gdyby ktoś chciał zostać właścicielem popularnej uncjowej monety, musi się liczyć z jednorazowym wydatkiem na poziomie około 5 tys. zł. Dla wielu rodaków jest to kwota zaporowa.
Idąc dalej, złoto nie jest tylko zapisem księgowym (jak np. giełdowe akcje), stąd wynika jego atrakcyjność jako forma przechowywania bogactwa nawet w burzliwych czasach. Ale z drugiej strony rodzi ryzyko kradzieży. Zmierzyć się z nim trzeba zarówno wybierając się na zakupy, przechowując kupione monety czy sztabki oraz przy sprzedaży.
Pozostając przy tym ostatnim, trzeba też pamiętać o problemie płynności. Teoretycznie sprzedaż jest prosta - wystarczy udać się do lombardu lub sklepu, w którym złoto się kupiło. Cena sprzedaży będzie jednak niższa od rynkowych notowań ze względu na marże punktu skupu. Nie wystarczy więc zalogować się do serwisu transakcyjnego i złożyć dyspozycję sprzedaży, aby cieszyć się swoimi pieniędzmi.
Bez podatku
Analitycy Lion's Bank radzą również, by zachować potwierdzenie, a wszystko po to, by nie zapłacić podatku.
Jak tłumaczą, dzięki niemu już po pół roku od zakupu będziemy mogli przy sprzedaży udowodnić przed fiskusem, że od ewentualnych zysków ze sprzedaży monet czy sztabek nie musimy płacić podatku. Jeśli minęło bowiem pół roku od zakupu, podatek od zysków już się urzędowi nie należy.
Kupujesz kruszec, inwestujesz w dolara
Trzeba ponadto mieć świadomość, że z punktu widzenia polskiego inwestora cena żółtego kruszcu jest wypadkową notowań tegoż metalu na rynku i siły rodzimej waluty. Notowania złota wyrażone są bowiem w amerykańskim dolarze.
Jeśli więc złotówka straci na wartości wobec dolara, to za złoto będzie trzeba zapłacić więcej, nawet jeśli dolarowa jego cena się nie zmieniła. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia przez ostatnie 28 miesięcy, czyli w okresie od stycznia 2014 roku do kwietnia roku bieżącego.
Gdyby ktoś chciał kupić złoto na początku 2014 roku, musiałby zapłacić za uncję 1243 dolarów, czyli zaledwie o 2 dolary więcej niż średnie notowanie kruszcu z kwietnia br. W tym samym czasie wyraźnie zdrożał jednak USD (z 3,07 złotych za dolara do 3,80 zł za dolara).
W efekcie, podczas gdy inwestor z Ameryki po sprzedaży złota po 28 miesiącach nie zauważyłby żadnego zysku, to rodzimy inwestor mógłby się cieszyć aż 24-proc. profitem. Uncję kupioną na początku 2014 roku za 3810 zł mógł bowiem sprzedać za 4716 zł (pomijamy przy tym prowizje, które zjadłyby część zysku). I choć taki wynik może cieszyć rodzimego inwestora, to trzeba mieć świadomość, że zmiany kursów walut mogą równie dobrze działać w przeciwnym kierunku.
Złoto złotu nierówne
Kilkudziesięciu tysięcy rodaków takie ryzyko walutowe czy niedogodności nie zrażają i choć odrobinę kruszcu chcą posiadać. Lion’s Bank przyjrzał się więc dostępnym rozwiązaniom.
Okazuje się bowiem, że cena "złota w złocie" może bardzo odbiegać od rynkowych notowań kruszcu. Zakładamy przy tym, że nie interesuje nas inwestowanie w firmy wydobywcze, certyfikaty oparte o złoto, a tym bardziej kontrakty terminowe. Chcemy kupić złoto w formie fizycznej, aby móc je w każdej chwili wyjąć z szuflady, cieszyć nim oko czy zanieść je do lombardu.
Oferta jest bardzo szeroka. Złoto można bowiem kupić zarówno w sztabkach, jak i monetach, a do tego mogą mieć one różne wielkości. Najmniejsze sztabki ważą zaledwie gram, a jeśli ktoś chciałby zainwestować w większy kawałek kruszcu, to w ofertach wielu sklepów znajdują się też sztabki kilogramowe.
Co nie powinno dziwić, im większą sztabkę kupimy, tym mniej zapłacimy za gram złota w niej zawarty. I tak wykładając ponad 162 tys. zł na zakup sztabki o wadze jednego kilograma, za jeden gram zapłacimy de facto około 162 zł. Na drugim biegunie byłyby mikrosztabki jednogramowe. Za te trzeba zapłacić około 200 zł, czyli za złoto w nich zawarte płacimy de facto o ponad 23 proc. więcej niż w kilogramowej sztabie.
Kolejnym sposobem na niższą cenę jest zamówienie złota z dłuższym terminem wysyłki (nawet 45 dni). Takie możliwości oferuje Mennica Wrocławska. Cena dzięki temu może spaść o około 1-3 proc. Przy zakupach za kilka, kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy złotych można już mówić o wymiernych oszczędnościach.
Przy okazji warto zwrócić uwagę na próbę złota, czyli "zawartość złota w złocie". Przy próbie 999,9 wytwórca gwarantuje, że w kilogramowej sztabce znajdzie się jedynie 0,1 grama zanieczyszczeń. W przypadku próby 916, zanieczyszczeń byłoby odpowiednio 84 gr na kilogram. Na etapie porównywania cen należy więc bezwzględnie zwracać uwagę na próbę złota w monetach czy sztabkach.
Inną kwestią są monety kolekcjonerskie – wybijane w określonym nakładzie z konkretnej okazji. Te mają wartość kolekcjonerską, a ta często jest oderwana od wartości złota zawartego w danym numizmacie. Doskonałym, bo bardzo wyrazistym przykładem, jest moneta wybita z okazji beatyfikacji Jana Pawła II. Ta jednogramowa moneta o próbie 900 posiadała cenę emisyjną na poziomie 500 zł. W przypadku tego numizmatu za gram czystego złota płaci się aż 555 zł. Monety kolekcjonerskie(szczególnie te wybijane w dużych ilościach) trzeba więc postrzegać raczej jako hobby niż jako sposób na inwestowanie w złoto.
Podkreślić należy, że nawet w wiarygodnych sklepach numizmatycznych, a tym bardziej na aukcjach internetowych uncjowe monety można nabyć taniej niż w powyżej przytoczonych przykładach. Zawsze jednak trzeba mieć pewność, że precjoza pochodzą z zaufanego źródła i nie są falsyfikatami, a trzeba mieć świadomość, że im gram złota tańszy, tym większe ryzyko podróbki.
Złoto to nie inwestycja bez ryzyka
Zanim więc ktoś kuszony potencjalnymi zyskami zamieni wszystkie swoje oszczędności w sztabki lub złote monety, powinni pamiętać o związanych z tym niedogodnościach. Co niemniej ważne trzeba mieć na uwadze, że obecnie (16 maja 2016 r.) za uncję złota trzeba zapłacić 1285 dolarów, podczas gdy jeszcze 10 lat temu uncja kosztowała 692 dolary (o 46 proc. mniej niż dziś), a 20 lat temu 392 dolarów (o 69,5 proc. mniej niż dziś). Nawet pobieżny rzut okiem na wykres ceny kruszcu pokazuje, że najlepszy moment na zakup dawno minął. Złoto nie jest inwestycją pozbawioną ryzyka i może zarówno mocno zdrożeć, jak i stracić na wartości.
Nawet jednak najbogatsi trzymają skromną część swojego budżetu w żółtym kruszcu. Z najnowszego raportu Knight Frank wynika, że przeciętny multimilioner 1 proc. swojego majątku przetrzymuje w metalach szlachetnych.
Skąd tak niski wynik? Po pierwsze jak wcześniej wspomniano nie trzeba koniecznie kupować złota w formie fizycznej, aby w nie zainwestować. Pozwalają na to znacznie mniej problematyczne akcje firm wydobywczych, opcje, kontrakty terminowe czy fundusze inwestycyjne oparte o rynek złota. Po drugie fizyczne posiadanie metali szlachetnych wymaga odpowiedniego zabezpieczenia ich, a więc kosztów i zachodu, których wiele osób może chcieć uniknąć.
W tym kontekście trzeba mieć też świadomość, że krezusi mogą nie przyznawać się do posiadania pełnych sejfów i skarbców, aby nie kusić złodziei.
Sprawdź, jak nie dać się nabić w kolejny Amber Gold:
Autor: mb / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock.com