W sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa w SKOK-ach już 39 zawiadomień do prokuratury skierowała Komisja Nadzoru Finansowego. Jak wskazuje opozycja, Bankowy Fundusz Gwarancyjny wydał już ponad 5 mld zł na ratowanie klientów upadłych instytucji finansowych, w większości kas. Jeden ze SKOK-ów zwrócił się do Komisji Europejskiej, aby zezwoliła na pomoc publiczną w restrukturyzacji, co może otworzyć kasom nową drogę do uzyskania pomocy finansowej.
Klub parlamentarny Nowoczesna zażądał dziś od prokuratora generalnego pełnej informacji o nadzorze nad postępowaniami ws. SKOK-ów. To efekt wczorajszego burzliwego posiedzenia sejmowej Komisji Finansów Publicznych, zwołanej na wniosek posłów opozycji. Domagali się oni od ministra finansów i przewodniczącego KNF informacji w sprawie sytuacji w spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych.
Bankowy Fundusz Gwarancyjny wydał już 5 mld zł na pomoc dla klientów upadłych instytucji finansowych, najwięcej - na klientów SKOK Wołomin. Na 37 obecnie działających kas 15 jest albo pod zarządem komisarycznym, albo trwa procedura na rzecz wprowadzenia takiego zarządu. Tymczasem według Ministerstwa Finansów i Komisji Nadzoru Finansowego nie można mówić, że sytuacja w SKOK-ach jest zła.
Opozycja: sytuacja SKOK-ów bardzo zła
O tym, że sytuacja jest niepokojąca przekonywała, powołując się na opublikowany w maju raport KNF, posłanka PO, była wiceminister finansów, Izabela Leszczyna.
- Sytuacja jest zła, a nawet bardzo zła. Kasy mają ujemne fundusze własne. Wynoszą one około minus 125 milionów złotych. Banki, mając ujemne kapitały, nie mogą w ogóle prowadzić działalności. SKOK-i natomiast działają w najlepsze. Nikt nie zakazuje im działalności. Co więcej, wciąż kuszą nowych członków reklamami i wyższym niż w bankach oprocentowaniem lokat - mówiła Leszczyna.
Posłanka wyliczała, że współczynnik wypłacalności SKOK-ów (jeden ze wskaźników bezpieczeństwa pieniędzy klientów) na koniec 2016 r. spadł do poziomu minus 1,3 proc, choć zgodnie z wymogami ustawy powinien być dodatni i wynosić 5 procent (a i tak ten wymagany wskaźnik jest niższy niż w bankach).
Leszczyna wskazywała też na pogłębiające się straty w systemie SKOK. W 2016 roku strata wyniosła 120 mln zł. W 2015 r - 25 mln zł. Wyraziła przypuszczenie, że w tym roku sektor SKOK wygeneruje kolejną stratę i stworzą ryzyko dla systemu finansowego w Polsce.
- Upadek największej kasy SKOK może spowodować załamanie całego systemu. Wtedy oczywiście depozyty wypłaciłby Bankowy Fundusz Gwarancyjny, czyli de facto polscy obywatele poprzez banki - powiedziała Leszczyna.
Pomoc publiczna dla SKOK-ów
Wiceminister finansów Piotr Nowak zarzucił jednak posłance, że dopuszcza się krzywdzących uogólnień. Powołał się na przy tym inny dokument niż cytowany przez Leszczynę raport KNF.
- Sytuacja płynnościowa sektora SKOK jest stabilna - zapewniał wiceminister Nowak. - Według raportu Narodowego Banku Polskiego aktywa płynne w sektorze SKOK wynoszą 3,1 mld zł. Jest to 27,5 proc. aktywów ogółem i pokrywają one ponad 29 proc. zgromadzonych depozytów. Kasa krajowa, która ma wiodącą rolę w sektorze SKOK, wygenerowała w 2016 r nadwyżkę 11,8 mln zł. Dlatego proszę o niewrzucanie wszystkiego do jednego worka, bo to zakrzywia nam obraz - stwierdził.
Przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski dowodził z kolei, że choć niektóre kasy SKOK mają kłopoty, to nie zagraża to stabilności sektora finansowego w Polsce. Wszystko dlatego, że - jak podaje przewodniczący KNF - aktywa SKOK w porównaniu do aktywów wszystkich banków w Polsce to zaledwie 0,7 proc.
Chrzanowski, podobnie jak wiceminister Nowak, zastrzegał, że nie można generalizować, iż sytuacja SKOK-ów jest zła. Przyznał jednak, że część kas ma kłopoty i wymaga działań naprawczych. A działania te nie mogą się odbyć bez dofinansowania z zewnątrz - z Funduszu Stabilizacyjnego Kasy Krajowej SKOK i z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Ujawnił, że jedna z kas zwróciła się do Komisji Europejskiej, aby zezwoliła na pomoc publiczną w restrukturyzacji.
Chrzanowski wyraził nadzieję, że jeżeli Komisja Europejska zgodziłaby się na to, otworzyłoby to drogę do udzielenia z publicznych pieniędzy pomocy innym SKOK-om znajdującym się w trudnej sytuacji finansowej.
- Czekamy na zgodę Komisji i jeżeli ten model restrukturyzacji byłby zatwierdzony, to moglibyśmy też spróbować wdrożyć go w innych kasach, które wymagałyby działań restrukturyzacyjnych - mówił przewodniczący KNF.
Zawiadomienia do prokuratury
Poinformował jednocześnie, że od 2012 roku, od kiedy komisja sprawuje nadzór również nad SKOK-ami, złożyła ona 39 zawiadomień do prokuratury o popełnieniu przestępstwa w związku z działalnością kas. Sześcioma obecnie zarządza zarząd komisaryczny, w dziewięciu trwa procedura zmierzająca do jego wprowadzenia. Na koniec 2016 roku działało w Polsce 40 SKOK-ów. Obecnie działa 37.
O ile dane dotyczące całego sektora SKOK są jawne, o tyle informacje o sytuacji finansowej poszczególnych kas stanowią tajemnicę chronioną przez prawo. Posłowie nie uzyskali również szczegółowych informacji, w których kasach jakimi nieprawidłowościami zajmuje się prokuratura. Stąd wniosek Nowoczesnej do prokuratura generalnego o ujawnienie stanu śledztw w sprawach SKOK-ów.
Z kolei prezes kasy krajowej SKOK Rafał Matusiak namawiał posłów, aby analizowali sytuację SKOK-ów przez pryzmat jego metodologii. Matusiak wyliczył bowiem, że gdyby nie brać pod uwagę pięciu kas, które generują ujemne wyniki finansowe, a w których są zarządy komisaryczne, zysk całego sektora (liczony dziś) wyniósłby 20 milionów złotych, w wskaźnik wypłacalności - 4,22 procent, czyli byłby bliski wymaganym przez prawo pięciu procentom.
Według wyliczeń Matusiaka nie jest prawdą jakoby Bankowy Fundusz Gwarancyjny (BFG) bezpowrotnie wydał na SKOKi 5 mld złotych.
- BFG jest na bardzo uprzywilejowanej pozycji w kolejce wierzycieli do mas upadłościowych SKOK-w. Eksperci szacują, że nawet 80 procent wyłożonych kwot powinno wrócić do funduszu, bo zanim zostaną zaspokojeni inni wierzyciele, to będzie zaspokajany BFG. Z nieoficjalnych informacji wynika, że te pieniądze spływają do BFG całkiem szerokim strumieniem - twierdzi prezes krajowej kasy SKOK.
Święcicki: gdy masy tracą, nieliczni się bogacą
Swoimi wyliczeniami Rafał Matusiak nie przekonał jednak posłów opozycji.
- Bankowy Fundusz Gwarancyjny wypłacił do tej pory na rzecz banków miliard złotych, a na SKOK-i pięć miliardów. Tymczasem kasy dostarczają do BFG jakieś mikroskopijne ilości składek. My wszyscy dokładamy się, żeby ratować skokowiczów, żeby pozwracać im ich wkłady. Tymczasem niewielka grupka zarobiła na tym grube miliony. Założyciel i wieloletni prezes w ciągu ostatnich pięciu lat zarobił 50 mln zł na instytucjach które powstały wokół SKOK-ów; jego brat ma również takie dochody. Przejęli fundację wartą 60 mln zł. Była więc niewielka grupa która korzystała na tym w sposób nieprawdopodobny wprost - zarzucał Marcin Święcicki z PO.
Jego klubowy kolega Janusz Cichoń dał wręcz do zrozumienia, że system SKOK-ów niewiele się różni od parabanku Amber Gold.
- Czym się różnił model biznesowy w SKOK-ach, a model biznesowy Amber Gold? Z mojego punktu widzenia było to ściąganie i pozyskiwanie pieniędzy z rynku dzięki atrakcyjności lokat i transferowanie tych środków na różne sposoby, np. udzielanie kredytów, które z gruntu było wiadomo, że spłacane nie będą czego dowody dzisiaj niestety także mamy. Dziś, mimo ostrzeżeń, ludzie w dalszym ciągu decydują się na lokowanie pieniędzy w SKOK-ach, a skończy się to przynajmniej w pewnej części wypłatami z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego i kosztami po stronie nas wszystkich, klientów systemu finansowego - skonstatował Cichoń.
Straty spowodowane przez Amber Gold są dziś szacowane na 851 milionów złotych. Wydatki Bankowego Funduszu Gwarancyjnego na system SKOK-ów to około 5 miliardów złotych.
Gowin: SKOK-i to nie Amber Gold
Wicepremier Jarosław Gowin uważa, że nie można stawiać znaku równości między Amber Gold a SKOK-ami.
- Czym innym jest prowadzenie działalności ewidentnie przestępczej, a czym innym jest prowadzenie działalności legalnej, która przynosi straty - zauważył Gowin w porannej rozmowie w Radiu Zet.
Przesłuchiwany przez sejmową komisję śledczą założyciel Amber Gold Marcin P. (od roku zasiadający na ławie oskarżonych m.in. pod zarzutem oszustwa) konsekwentnie twierdzi, że jego firma była "przedsiębiorstwem" , "spółką z ograniczoną odpowiedzialnością", a nie "piramidą finansową".
Wicepremier Gowin mówi z kolei, że za aferą Amber Gold i aferą SKOK Wołomin (według prokuratury opanowanej przez zorganizowaną grupę przestępczą) stoją ci sami ludzie ze starych i częściowo także nowych służb. W przypadku SKOK Wołomin wicepremier mówi, że o tym wiadomo. W przypadku Amber Gold, że podejrzewa. Przypomina jednak, że SKOK Wołomin "nie miał nic wspólnego z Kasą Stefczyka".
Autor: jp/ms / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24