Komiksy, zabawki, monety, trunki czy zabytkowe auta - sposobów na alternatywne inwestycje jest cała masa. Moda na nie potrafi jednak przemijać, a obietnica dwu-, trzycyfrowych zysków może zmienić się w stratę - ostrzegają analitycy.
Z indeksu HAGI TOP wynika, że klasyczne samochody w ciągu roku zdrożały o 6,5 procenta. Przygotowuje go firma Historic Automobile Group International, która popularyzuje wiedzę o autach klasycznych i zmianach ich cen.
Polska motoryzacja w cenie
Jak wskazuje Bartosz Turek, analityk Open Finance, rodzimy rynek aut klasycznych wprawdzie nie dorównuje zachodnioeuropejskiemu, co nie znaczy, że Polakom obce jest lokowanie pieniędzy na tym rynku. Co więcej, zainteresowaniem cieszą się nie tylko stare mercedesy, ferrari, porsche czy jaguary, ale mamy też rynek rodzimych ikon motoryzacji. Trzeba mieć jednak przy tym świadomość, że utrzymanie auta w nienagannej kondycji sporo kosztuje. W przypadku ikon PRL-u istnieje poważne zagrożenie, że ewentualny wzrost wartości czterech kółek może nie pokryć wspomnianych kosztów. Ten trzeba szacować na kilka do nawet kilkunastu tysięcy złotych rocznie.
Przykładowo, w pierwszej dekadzie XXI wieku "duży fiat" w dobrym stanie kosztował około 2-3 tysiące złotych, a egzemplarze zaniedbane wyceniane były na zaledwie kilkaset złotych. Podobnie było z "małymi fiatami". Aut tych jest jednak coraz mniej, a sentyment na nie wraca.
Efekt jest taki, że ceny auta w idealnym stanie przyprawiają o zawrót głowy. Zdarza się, że sprzedający żądają za nie 30-50 tysięcy złotych i więcej.
Potężne zyski na komiksach
Imponujące są też wzrosty cen komiksów. Ikoną jest tu pierwsze wydanie Action Comics z 1938 roku. 79 lat temu kosztowało ono 10 centów. Dziś za egzemplarz w idealnym stanie trzeba zapłacić nawet 3,2 mln dolarów.
Jest to najwyższa w historii cena zapłacona za komiks.
Jak wskazuje Turek, oznacza to, że ten egzemplarz co roku drożał przeciętnie o ponad 24 procent i działo się tak przez prawie osiem dekad. Kolejne numery z tej serii nie są już aż tak drogie. Maksymalną ceną, jaką osiągnął piąty numer, było "zaledwie" 7,5 tysiąca dolarów.
"Uśredniając wzrosty cen dla pierwszych 10 numerów tej serii, osiągamy wynik na poziomie ponad 18 procent. Aż o tyle przeciętnie drożały co roku te komiksy" - czytamy w raporcie. Na rodzimym rynku próżno szukać takich spektakularnych przykładów. Niemniej poważne ceny osiągają komiksy wydawane w okresie PRL.
W 2016 roku głośny był na przykład wynik licytacji, w wyniku której plansza komiksowa z 1971 roku z Tytusa, Romka i A’Tomka sprzedana została za 20,6 tys. zł. Drogie są też komiksy z serii "Kapitan Kloss", "Kapitan Żbik" czy "Kajko i Kokosz". Analityk Open Finance zwraca uwagę, że takie ceny osiągają tylko komiksy prawdziwie unikatowe, najlepiej niepublikowane i w idealnym stanie.
Krocie za marzenia z dzieciństwa
Przypadki szalonych wzrostów cen znaleźć można w przypadku zabawek z dzieciństwa. Nawet jednak barbie, samochodziki, czy figurki bohaterów z młodych lat nie osiągają milionowych wycen.
Figurka płatnego zabójcy (Boba Fetta), którą wprowadzono do sprzedaży w 1997 roku przy okazji premiery filmu "Gwiezdne Wojny: Imperium Kontratakuje", została w 2015 roku sprzedana za 18 tysięcy funtów. Taką cenę osiągnęła zabawka w oryginalnym nieotwieranym pudełku. Jak informuje portal Daily Mail, w 1980 roku w sklepie figurkę tę można było kupić za 1,5 funta.
Chyba nikt nie mógł jednak wtedy przewidzieć, jakim hitem i ikoną popkultury zostanie seria Gwiezdnych Wojen. Bartosz Turek zauważa, że jest to największy problem z alternatywnymi inwestycjami. "Jest to po prostu bardzo ryzykowny sposób na pomnażanie kapitału. Jeśli łatwo byłoby wytypować rzeczy, które dziś są relatywnie tanie, a za lat kilkadziesiąt będą warte majątek, to nie oszukujmy się - wszyscy by je kupowali i za kilkadziesiąt lat podaż byłaby wciąż wyższa niż popyt" - wskazuje.
Dodaje jednocześnie, że musimy znać jak własną kieszeń rynek, na którym chcemy działać, a do tego mieć tak zwanego "nosa" i szczyptę szczęścia. W przeciwnym przypadku pieniądze stracimy lub przynajmniej nie zarobimy zbyt wiele. Gwarancji zysku nie daje też zakup przedmiotów, które dziś są pożądanymi unikatami. Nawet zakup komiksu wycenianego dziś na setki tysięcy czy miliony dolarów nie daje gwarancji zysku, bo moda może minąć.
Wysoki procent zaklęty w szkle
I tak na przykład w modzie jest obecnie lokowanie kapitału w kolekcjonerskich egzemplarzach szkockich trunków.
Jak informuje portal Rare Whisky, sto najbardziej pożądanych butelek zdrożało w ostatnim roku o 18,5 proc. Od początku publikacji indeksu badającego zmiany ich cen (koniec 2008 roku) zanotowano już prawie 400-procentowy wzrost. W tym wypadku największą popularnością cieszą się oczywiście także butelki unikalne. Ważny jest więc wiek trunku, jego jakość i długość okresu, przez który leżakował. Dobrze, gdy jest to seria limitowana, a jeszcze lepiej, gdy gorzelnia, w której powstał dany destylat, zamknęła już swe podwoje.
Moda zmienną jest
Z drugiej strony Turek zwraca uwagę na całkiem niedawny przykład z Polski.
Dokładnie 10 lat temu boom przeżywał rynek współczesnych monet kolekcjonerskich i obiegowych emitowanych przez NBP. A jednym z przykładów jest moneta obiegowa o nominalne 2 złote wyemitowana przez bank centralny w 1996 roku, a upamiętniająca Zygmunta II Augusta.
W 2007 roku jej cena wzrosła nawet do ponad 1000 złotych (500 razy więcej niż cena emisyjna). Szał na monety emitowane przez NBP osiągnął jednak szczyt na przełomie 2007 i 2008 roku. Potem zainteresowanie malało wraz z cenami. Teraz za dwuzłotówkę Zygmunta Augusta trzeba zapłacić mniej więcej 300-400 złotych, co i tak oznacza mocne przebicie ponad cenę emisyjną, ale również sporą stratę dla kogoś, kto kupił "na górce".
Jak wskazuje analityk, trudno powiedzieć, czy powodem był kryzys finansowy, czy fakt, że NBP widząc potężne zainteresowanie emitowanymi monetami, po prostu zwiększał ich nakłady.
Autor: mb/gry / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock