Ewentualna propozycja przekierowania dziesiątków miliardów euro z państw Europy Środkowo-Wschodniej do dotkniętych kryzysem finansowym krajów Europy Południowej mogłaby spowolnić prace nad unijnym budżetem i spowodować, że nie zostałby uchwalony przed planowanymi na wiosnę 2019 roku wyborami do Parlamentu Europejskiego - ocenił minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński.
- Bardzo uważnie wsłuchiwaliśmy się w głosy, które płynęły ze strony Komisji Europejskiej, od pana komisarza Guenthera Oettingera, który w KE odpowiada za budżet unijny i oczekujemy takiej propozycji, która będzie dobrą podstawą do rozpoczęcia rozmów w ramach krajów członkowskich - powiedział Polskiej Agencji Prasowej Kwieciński.
W przyszłym tygodniu KE ma zaprezentować projekt wieloletnich ram finansowych na lata 2021-2027. Na razie nie ujawniła żadnych liczb, ale z nieoficjalnych informacji mediów wynika, że Polska może dostać od kilku do kilkunastu miliardów euro mniej niż w obecnym budżecie. - Wiadomo, że propozycja budżetu na pewno nie zadowoli wszystkich. Gdyby jednak była bliska propozycji, która była przedmiotem przecieku do mediów i która została opublikowana przez "Financial Times" i "Frankfurter Allgemeine Zeitung", to wydaje mi się, że mogłaby spowodować rozdźwięk wśród krajów UE - powiedział minister.
- Moglibyśmy zapomnieć o tym, żeby porozumieć się w gronie krajów członkowskich w sprawie budżetu w najbliższym czasie, przynajmniej takim, który proponuje Komisja Europejska, czyli do czasu wyborów do Parlamentu Europejskiego zaplanowanych na wiosnę 2019 roku - dodał.
Ze Wschodu na Południe
Jak na początku tego tygodnia informował "Financial Times", w nowym budżecie Unia Europejska może zaproponować przekierowanie dziesiątków miliardów euro z państw Europy Środkowo-Wschodniej do dotkniętych kryzysem finansowym krajów Europy Południowej, w tym Grecji i Hiszpanii. Według dziennika ewentualna zmiana byłaby "jednym z wywołujących największe spory" elementów w propozycji budżetu UE na lata 2021-2027, która jest opracowywana przez Komisję Europejską przed zaplanowanym na maj rozpoczęciem dyskusji politycznych z udziałem szefów państw i rządów 27 państw członkowskich. Zdaniem "FT" Bruksela rozważa przygotowanie znacznie bardziej złożonych wskaźników określających odbiorcę funduszy, które obejmą m.in. bezrobocie wśród młodych, poziom edukacji, stan środowiska i stopę emigracji.
Dziennik zaznaczył, że KE jednocześnie pracuje nad mechanizmami wymagającymi od państw członkowskich przestrzegania zasad praworządności. Jak zaznaczono, może to budzić niepokój władz Polski i Węgier, które w ostatnich miesiącach toczyły spory o te kwestie z instytucjami UE.
Większe wkłady
W rozmowie z PAP minister Kwieciński podtrzymał wcześniejsze deklaracje strony polskiej, czyli poparcie dla zwiększenia wkładu krajów członkowskich do unijnego budżetu. - Jako Polska wspieramy to, żeby zwiększyć wkłady krajów członkowskich do budżetu nawet o 20 proc., czyli z 1,0 proc. dochodu narodowego brutto do 1,2 proc. (...) Ta zwiększona kontrybucja miałaby pozwolić na załatanie dziury po brexicie mniej więcej w połowie i na sfinansowanie znacznej części nowych priorytetów w około 80 proc. - powiedział Kwieciński. Minister zwrócił uwagę, że to co jest bardzo ważne przy tworzeniu unijnego budżetu, to nie tylko kwoty, które będą podawane, ale również w jaki sposób te środki będą dystrybuowane, czyli jaka będzie metoda ich rozdziału, jakie będą kryteria podziału tych środków. - W szczególny sposób dotyczy to polityki spójności. Do tej pory była stosowana tzw. "metoda berlińska", która bazuje na bogactwie danego kraju wyrażanego w PKB na mieszkańca. Opowiadamy się za utrzymaniem tej metody - podkreślił minister.
"Więcej spójności, a mniej polityki"
Kwieciński przyznał też, że swoje stanowisko w sprawie propozycji budżetu unijnego przedstawił podczas ostatniej konferencji zorganizowanej przez Komisję Europejską, dotyczącej transportu i polityki transportowej UE. - Podczas tej konferencji wyraziłem swoją dezaprobatę odnośnie propozycji budżetu, która była przedmiotem przecieku. Zarówno w czasie spotkania ministerialnego, jak również w czasie jednej sesji plenarnej, w której brałem udział - dodał. Kwieciński powiedział też, że w propozycji budżetu, o której informowały media była jeszcze jedna kwestia budząca wątpliwości.
- Przedstawiona przez media propozycja zakłada bowiem, że kraje Europy Środkowo-Wschodniej, które mają zdecydowanie niższe wynagrodzenia niż południe Europy, są znacznie mniej bogate i rozumieją, że trzeba zaciskać pasa po to, żeby się rozwijać, otrzymałyby niższe wsparcie. Miałoby ono zostać przekierowane na kraje południa, które nie do końca radzą sobie z polityką gospodarczą, ale które silnie popierają unijną politykę migracyjną - stwierdził minister. - Uważamy, że polityka spójności, która jest polityką inwestycyjną, polityką gospodarczą, opartą na obiektywnych wskaźnikach ekonomicznych, nie powinna być przedmiotem politycznych dywagacji na poziomie unijnym. Nam zależy na tym, by w polityce spójności było więcej spójności, a mniej polityki - dodał.
"Trudne do zaakceptowania"
Wcześniej w piątek także minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz mówił na marginesie spotkania szefów dyplomacji państw NATO w Brukseli, że niektóre zgłaszane propozycje, o których piszą dziennikarze "byłyby trudne do zaakceptowania". Dotyczy to zwłaszcza kwestii przekierowania funduszy.
- Polska nie zaakceptuje nacisków politycznych w sprawie wieloletniego budżetu Unii Europejskiej po 2020 roku. Budżet musi być przyjęty jednogłośnie i jeżeli Komisja Europejska nie doprowadzi do kompromisu, Polska będzie korzystać ze swoich praw - powiedział.
Autor: ps / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock