Po ostatnich bardzo mocnych wzrostach wartości złotego i polskich akcji, inwestorzy zdecydowali się na realizację zysków. Waluty obce drożeją, a indeksy giełdowe spadają. Fali wyprzedaży jednak nie ma. Analitycy prognozują, że o ile globalne nastroje będą nadal dobre, a nasza gospodarka wciąż będzie wysyłać pozytywne sygnały, to wzrosty szybko wrócą.
We wtorek inwestorzy, którzy w ostatnich dniach kupowali złotego i akcje na warszawskiej giełdzie powiedzieli: dość. A że zarobili na nich całkiem nieźle, więc teraz ten zysk realizują. O godzinie 14.00 za euro trzeba było płacić nawet 4,13 zł, później jednak cena spadła do 4,11 zł - o 3 grosze więcej niż w poniedziałek. Frank szwajcarski został przeceniony o niecałe dwa grosze, do 2,69 zł, a dolar do 2,86 zł.
- Osłabienie złotego, podobnie jak to ma miejsce w przypadku innych walut regionu, to przede wszystkim efekt obserwowanej dziś realizacji zysków na głównych europejskich giełdach, prowadzącej do lekkiego spadku apetytu na ryzyko - napisał w swoim komentarzu Marcin Kiepas z X-Trade Brokers. Mimo tego polska waluta i tak radzi sobie lepiej niż niż np. forint, czy korona.
Podobnie sytuacja wygląda na Giełdzie Papierów Wartościowych. O 15.00, na 1,5 godziny przed zakończeniem dość monotonnej sesji WIG20 tracił 1,54 proc. Podobne choć, nieco mniejsze spadki notowały główne europejskie parkiety
- Od rana sprzedający rozdają karty na europejskich parkietach. Spadki cen surowców dodatkowo uderzają w notowania spółek surowcowych - zauważają analitycy.
Kontrakty na amerykańskie indeksy są także na minusie, wobec czego giełdy w USA czeka prawdopodobnie realizacja zysków.
Złota era złotego
Wtorkowe spadki nie przesłoniły jednak wspomnienia fali zakupów, obserwowanej w ostatnich dniach. Analitycy nadal uważają, że najbliższe miesiące przyniosą wzrosty na rynkach, a przede wszystkim umocnienie złotego, będącego ostatnio w centrum uwagi.
I to nie tylko ze względu na dobre postrzeganie naszej gospodarki i co raz lepsze dane z niej płynące. Także dlatego, że - jak zauważa główny ekonomista Alfa Financial Services, Jacek Maliszewski - złotym spekulują teraz banki inwestycyjne.
- Możemy jeszcze w tym roku zobaczyć poziomy, które nam się wydają niewiarygodne na chwilę obecną, np. 3,50 zł za euro, 2,50 zł za dolara... Myślę, że jest to całkiem prawdopodobne - stwierdził ekonomista na antenie TVN CNBC Biznes.
Znów jest "apetyt na ryzyko"
Nieco ostrożniejszy w swoich prognozach jest główny ekonomista BRE Banku Ryszard Petru. Ale również jego zdaniem, wartość naszej waluty będzie wzrastać i już za kilka tygodni euro może kosztować nawet 3,80 zł.
Czemu zawdzięczamy tak dobre perspektywy? Jak podkreślił w rozmowie z "Dziennikiem" Petru, pomaga nam wzrost "apetytu na ryzyko". - Obserwujemy jego wzrost. Nie wygaśnie on szybko, bo jest on poparty dobrymi danymi. Takimi jak dane o amerykańskim PKB za drugi kwartał - ocenił. W efekcie waluty rynków wschodzących drożeją, tym bardziej, że - jak zauważa Petru - złoty jest uważany za walutę bardzo niedoszacowaną.
Ten wzrost możemy odchorować
Jeszcze bardziej ostrożnie do kursu złotego podchodzi ekonomistka Banku BPH, Maja Goettig - laureatka rankingu najlepszych prognostów walutowych według "Pulsu Biznesu". Jej zdaniem, za miesiąc za euro nadal będziemy płacić 4,15 zł.
Również prognozy pozostałych uczestników rankingu "PB" wskazują, że po miesiącu złotemu nie uda się zejść poniżej poziomu 4 za euro.
Poza tym - jak zauważa Marcin Mrowiec z Banku Pekao - obecny nadmierny optymizm złoty "odchoruje korektą w najbliższym tygodniu - dwóch". Ale potem znów powinien się wzmacniać.
Entuzjazm studził też na antenie TVN CNBC Biznes doradca zarządu BRE Banku Wiesław Szczuka. - Analitycy prześcigają się w prognozach na wyrost. To jest swego rodzaju wyścig prognostów - ostrzegał Szczuka.
Polska gospodarka zbiera pochwały od zagranicznych ekonomistów i największych banków inwestycyjnych. Swoje prognozy poprawił amerykański JP Morgan, podobny ruch bierze pod uwagę Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
mon/sk mkg ram/k
Źródło: TVN CNBC Biznes, "Puls Biznesu", "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: Komentuje Jacek Maliszewski, główny ekonomista Alfa Financial Services (TVN CNBC Biznes / fot. sxc)