Amerykańskie media dotarły do wstępnych ustaleń w sprawie przyczyny śmiertelnego wypadku z udziałem testowego autonomicznego samochodu Ubera. Okazało się, że najprawdopodobniej zawiodło zmienione oprogramowanie. Materiał programu "24 Godziny" w TVN24 BiS.
Według informacji portalu The Information, na które powołują się inne media, Uber ustalił już przyczynę wypadku z udziałem swojego autonomicznego samochodu, do którego doszło 18 marca br. Portal dotarł do "dwóch źródeł zaznajomionych ze sprawą", które mają dostęp do raportu firmy w tej sprawie.
Co ustalono?
Wewnętrzne śledztwo Ubera miało wykazać, że czujniki, kamery i systemy radarowe, które mają pozwalać nawigować (GPS) i omijać przeszkody (LiDAR) zadziałały prawidłowo. Niestety system, który określa, które obiekty wokół samochodu można zignorować, został źle dostrojony.
Amerykańskie media sugerują, że Uber zmienił oprogramowanie, ponieważ wcześniej było ono tak czułe, że samochód hamował, nawet jeśli czujniki wykryły przelatującą przed nim porwaną wiatrem foliową torbę. Uznano wtedy, że to przesada, bo jazda staje się mało płynna, niekomfortowa dla podróżujących i mniej bezpieczna.
Ale oprogramowanie miało zadziałać błędnie także po zmianach. Nie uznało bowiem przechodzącej przed autem kobiety za przeszkodę, przed którą trzeba hamować.
Nie hamował
Do wypadku doszło w Tempe na przedmieściach Phoenix w stanie Arizona. 49-letnia Elaine Herzberg przechodziła z rowerem przez czteropasmową drogę. Według ustaleń policji, kobieta weszła na jezdnię poza przejściem dla pieszych. Do najbliższych pasów miała około 100 metrów.
W momencie uderzenia pojazd Ubera poruszał się z prędkością 38 mil na godzinę, czyli około 61 kilometrów na godzinę. Na tej trasie obowiązuje limit prędkości do 35 mil na godzinę, czyli około 56 kilometrów na godzinę.
Przed miejscem wypadku nie było śladów hamowania.
Herzberg doznała poważnych obrażeń i została przewieziona do szpitala, gdzie zmarła.
Zobacz nagranie z wypadku:
Tryb autonomiczny
Auto Volvo XC90 poruszało się w trybie w pełni autonomicznym, choć za jego kierownicą znajdowała się, zgodnie z przepisami, osoba sprawująca nadzór nad jazdą testową i zdolna do przejęcia kontroli nad pojazdem w każdej chwili.
Pracownica Ubera 44-letnia Rafaela Vasquez miała jednak powiedzieć policji, że nie miała czasu, aby zareagować i zapobiec uderzeniu w kobietę. Widać to także na nagraniu udostępnionym w środę przez policję. Kobieta jest wyraźnie zaskoczona widokiem osoby na drodze.
Reuters zwracał jednak uwagę, że kierowca tuż przed wypadkiem wydaje się patrzeć w dół, a nie na drogę.
Co ważne, nie zareagowały również czujniki w samochodzie. Mimo że kobieta najpierw pokonała trzy pasy ruchu, zanim znalazła się na pasie, po którym jechało auto. Zainstalowane w aucie kamery mogły nie dostrzec pieszej, gdyż wychodziła ona z cienia, ale - jak podkreślali eksperci - zastanawiające jest, że prawdopodobnie nie wykrył jej również laserowy czujnik LiDAR.
Pierwszy śmiertelny wypadek
Był to pierwszy wypadek śmiertelny z udziałem w pełni autonomicznego samochodu. Dotychczas zakładano, że dzięki wprowadzeniu na rynek pojazdów kierowanych przez komputer uda się wyeliminować błędy ludzkie i tym samym znacząco ograniczyć liczbę ofiar śmiertelnych w ruchu drogowym. Był to główny argument na rzecz rozwoju tej technologii.
Samochody autonomiczne są bowiem wyposażane w liczne czujniki, kamery i systemy radarowe, które mają pozwalać nawigować (GPS) i omijać przeszkody (LiDAR). Także w nocy. System LiDAR wykrywający obiekty na drodze działa niezależnie od pory dnia.
Autor: tol / Źródło: TVN24 BiS