W dobie niepewności, rosnących cen, klienci szukają oszczędności w portfelu - przyznała w rozmowie z TVN24 Biznes, Agnieszka Ptaszek-Kwolek, członek zarządu JMP Flowers, jednego z największych producentów kwiatów w Europie, opisując sytuację w branży, która teraz przygotowuje się do dnia Wszystkich Świętych. Firmy wskazują na rosnące koszty materiałów i skokowy wzrost cen energii. Wyższe są też ceny kwiatów. - Klienci, którzy mają coraz mniej pieniędzy, kupują bardziej symbolicznie - wyjaśnił Piotr Pyźlak, właściciel kwiaciarni Kwiaty na pogrzeb.
Piotr Pyźlak jest trzecim pokoleniem florystów, prowadzi kwiaciarnię Kwiaty na pogrzeb. W rozmowie z TVN24 Biznes stwierdził, że podejście Polaków do dnia Wszystkich Świętych bardzo zmieniło się na przestrzeni lat. - To znak czasów, bo wielu Polaków mieszka na stałe za granicą, a groby rodzinne mają tutaj. I trudno jest im o nie regularnie dbać, bo wiąże się to z wysokimi kosztami przyjazdu. Dlatego zlecają wyspecjalizowanym firmom opiekę nad grobami, którch zadaniem jest dostawa kwiatów bezpośrednio na grób, co kosztuje minimum 150 złotych - wyjaśnił.
Ceny kwiatów i zniczy w górę
Ceny kwiatów rok temu były o jedną czwartą procent niższe. Wzrosły ceny kwiatów ciętych, materiałów, liści, wszystkich akcesoriów. - W poprzednim roku cena chryzantemy wynosiła od 10 do 12 złotych. W tej chwili ładna chryzantema, z gatunku tych złocistych czy lila, to może osiągnąć cenę i 16 złotych. To jest dużo. Porównując, za tę samą cenę można kupić kwiaty egzotyczne lub bardziej wyszukane, z odległych stron świata. O połowę podrożał też drut, a używamy go często do podtrzymywania kompozycji kwiatowych - powiedział Piotr Pyźlak.
- Najmniejsza wiązanka z chryzantemami to koszt około 80 złotych. Klienci, którzy mają coraz mniej pieniędzy, kupują bardziej symbolicznie. Ograniczają ilość, ale nie przechodzą na kompozycje sztuczne - zaznaczył.
Właściciel kwiaciarni zwrócił również uwagę, że wzrosła cena zniczy. - W granicach 20 procent, ze względu na ceny materiałów. Głównym produktem w zniczach jest parafina, czyli produkt ropopochodny, używany przez producentów do wypełnienia wkładu. Jest też trend, że w klosze producenci wkładają lżejsze wkłady, z mniejszą ilością parafiny, właśnie po to, aby skompensować wzrost cen. Wtedy jednak znicze się krócej palą - zauważył.
Wyjaśnił, że trend ten widać w gazetkach marketowych. - Jak się porówna zeszłoroczne z tegorocznymi, to widzimy, że znicze mają ten sam klosz, ale o połowę krócej się palą. Dzięki temu rozwiązaniu cena jest bardziej akceptowalna - dodał.
- Cena zniczy zaczyna się od 4 złotych, a te bardziej wymyślne mogą kosztować nawet 100 złotych. Teraz jest też większe zainteresowanie zniczami elektrycznymi - przekazał Piotr Pyźlak.
Podkreślił, że w branży florystycznej koszty ogrzewania są wielkim zaskoczeniem.
- Do teraz zupełnie nie wiedziałem, jakiej ceny kwiatów mogę się spodziewać, bo w przypadku chryzantem dużo zależy od pogody. One zostały posadzone kilka miesięcy temu i trzeba je tak prowadzić grzaniem, żeby były w największym rozkwicie na kilka dni przed Wszystkimi Świętymi. Dziś kwiaty niestety bardziej opłaca się importować z Ameryki Południowej niż produkować w Polsce, ze względu na horrendalne ceny energii - wyjaśnił.
"Drożej o 100 procent od cen z zeszłego roku"
Agnieszka Szerypo, właścicielka gospodarstwa ogrodniczego oraz firmy "Kwiaty Polskie również mówiła w rozmowie z TVN24 Biznes, że duży wzrost cen kwiatów spowodowany jest wzrostem cen energii. - Kiedyś tona węgla kosztowała 450 złotych, a teraz kosztuje najtaniej 1700 złotych netto. Skok jest ogromny. Dochodzi jeszcze czynnik transportu, który również przez ceny benzyny zdrożał. Do tego trzeba doliczyć wzrost cen pracowniczych. To wszystko ma wpływ na cenę końcową w sklepie - tłumaczyła.
- Mam nadzieję, że wyjście na cmentarz nie będzie droższe niż 100 procent od cen z zeszłego roku. To jeszcze zależy od marż, które nakładają sieci handlowe czy mniejsi odbiorcy - dodała.
Szerypo zauważyła, że przez sytuację geopolityczną i kryzys ekonomiczny zmienił się też sposób współpracy ogrodników z sieciami handlowymi. - Kiedyś ogrodnik mógł z siecią handlową rozmawiać o sprzedaży całorocznej, w ten sposób planował sprzedaż swojego produktu. Dziś sklepy nie chcą robić długofalowej sprzedaży, wolą skupić się na przykład na miesięcznej ofercie, co rzutuje też na ostateczne ceny produktów - podała.
Dodała, że w związku z tym "jest bardzo duży strach w ludziach, wiele firm przeszło na gotówkę, na płatności tu i teraz".
- Mały ogrodnik dzisiaj boi się dać towar nawet do sieci handlowej, bo będzie miał za niego zapłacone dopiero za 30 dni. On się boi co będzie za tydzień, czy będą pieniądze na miał, na ogrzanie. Weszła gotówka, a kiedyś ludzie bardziej sobie ufali. Dzisiaj każdy liczy pieniądz i sprawdza go ze wszystkich stron - wyjaśniła.
Kwiaty stały się produktem luksusowym
Agnieszka Ptaszek-Kwolek, członek zarządu JMP Flowers, opisując w rozmowie z TVN24 Biznes sytuację w branży kwiatowej podkreśliła, że "od 45 lat, jak firma istnieje, nie było takiego zawirowania".
- W naszym przypadku głównym kosztem jest energia, bo naświetlamy rośliny całorocznie, ogrzewamy i chłodzimy szklarnie. Nawet na chłodzenie wydajemy więcej niż na ogrzewanie. Od najniższej ceny w poprzednim roku do najwyższej w tym, to ten koszt urósł nam nawet jedenastokrotnie - wyjaśniła.
Dodała, że dwa lata temu w związku z pandemią zostały zamknięte cmentarze, rok później do końca była niepewność, czy ta sytuacja się nie powtórzy, więc teraz wszyscy z dużą ostrożnością podchodzą do zakupów.
- Przy dniu Wszystkich Świętych głównym produktem jest chryzantema doniczkowa, która jest produkowana w tunelach, pod osłonami, czyli to są zwykle bardzo małe, lokalne, regionalne uprawy, które nie mają zaawansowanego parku maszynowego. Koszty robocizny rosną, a to przełoży się, że będzie mniej produktów na rynku, a te które się pojawią, będą droższe. Wzrost cen rok do roku średnio to 25 procent - podała.
Według niej kwiaty stały się produktem luksusowym, ale jeszcze takim, na który nas stać. - W dobie niepewności, rosnących cen, inflacji, szukamy oszczędności w portfelu. Za 80 złotych rok temu można było kupić całkiem okazały bukiet, a teraz to jest bardziej średni lub mały. Warto wiedzieć, że z jednej strony ceny wzrosły o 25 procent, ale one w żaden sposób nie pokrywają kosztów producentów. Wszyscy mają problem - podkreśliła.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock