Na drodze Islandii do Unii Europejskiej stanęły makrele, a dokładnie ponad 100 tys. ton tych ryb. Bruksela ostrzega Reykjavik, że zwiększenie kwoty połowowej makreli może poważnie zaszkodzić jej staraniom o członkostwo we Wspólnocie.
Walcząca z kryzysem Islandia zwiększyła ostatnia kwoty połowów z akceptowalnych przez Brukselę 2 tys. ton do blisko 130 tys. ton. Islandzki rząd, oraz władze Wysp Owczych, zdecydowały się na taki krok, tłumacząc go niespodziewanym pojawieniem się makreli w dużej ilości na północ od dotychczasowych łowisk.
Brukseli jednak takie tłumaczenie nie przekonuje. W ostrym liście, do którego dotarł Reuters, trójka unijnych komisarzy ostrzega Reykjavik przed konsekwencjami zwiększenia połowów.
"Brak natychmiastowego rozwiązania tego problemu może wpłynąć na wiarygodność dwustronnych relacji", napisali w liście komisarze ds. rybołóstwa, rozszerzenia i handlu.
W liście podpisanym przez Marię Damanaki, Stefana Fule i Karela De Guchta Bruksela przekazuje "życzenie, by odnaleźć rozwiązanie dysputy o kwotach".
Chcą do Unii
Islandia zdecydowała się na negocjacje członkowskie z UE po tym, gdy okazało się, że jest jednym z największych bankrutów światowego kryzysu finansowego. 300-tysięczna wyspa opierała się bowiem głównie na bankach, które upadły na skutek długów i załamania waluty. Kraj musiał pożyczyć 10 miliardów dolarów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, co zmusiło Islandczyków do rozważenia integracji z UE.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu