Rosja zdecydowanie odrzuca ewentualność częściowego połączenia konkurencyjnych gazociągów Nabucco i South Stream. Taką wizję zaproponował dyrektor generalny włoskiego koncernu ENI, argumentując, że obniżyłoby to koszty obu projektów.
- W ogóle o tym nie rozmawiamy - oświadczył tymczasem rosyjski minister energetyki Siergiej Szmatko. Jego wypowiedź cytują rosyjskie agencje. - Dla europejskich konsumentów im więcej gazu, tym lepiej - dodał Szmatko.
South Stream, realizowany przez Gazprom i ENI, ma połączyć Rosję z Bułgarią, biegnąc po dnie Morza Czarnego z ominięciem Ukrainy. W Bułgarii ma się podzielić na dwie nitki - północno-zachodnią do Austrii i Słowenii przez Serbię i Węgry oraz południową m.in. do Włoch przez Grecję.
Popierany przez Unię Europejską projekt Nabucco ma dostarczać gaz z rejonu Morza Kaspijskiego do Europy z ominięciem Rosji, aby zmniejszyć europejską zależność od gazu rosyjskiego. Konsorcjum Nabucco tworzą austriacki koncern OMV, węgierski MOL, rumuński Transgaz, bułgarski Energy Holding, rumuński Botas i niemiecka firma RWE.
Podczas sobotniej konferencji w Houston (USA) dyrektor generalny ENI Paolo Scaroni podkreślił, że te dwa projekty wymagają "ogromnych inwestycji". - Gdyby wszyscy partnerzy postanowili połączyć te dwa gazociągi na pewnym odcinku, moglibyśmy obniżyć wysokość inwestycji i koszty operacyjne oraz zwiększyć globalny zwrot z inwestycji - argumentował Włoch.
Tygodnik "Newsweek" napisał w swym rosyjskim wydaniu, że uwagi Scaroniego bardzo zirytowały Gazprom. Źródło w rosyjskim koncernie, zastrzegające sobie anonimowość, wspomniało nawet o "zdradzie". "ENI było dotąd partnerem Gazpromu w South Stream i jedynym prawdziwym sojusznikiem w walce z Nabucco" - pisze gazeta.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: nabucco-pipeline.com