Ma nadzorować miliony euro płynące do Polski na projekty pozaplanetarne, ale uzasadnienie projektu ustawy opiera się na informacjach z Wikipedii. Tvn24bis.pl sprawdził, jak wyglądają prace nad powołaniem Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA) . To właśnie ta instytucja będzie kontrolować polski sektor kosmiczny.
Na powołanie PAK czekają od wielu lat zarówno naukowcy, jak i przedstawiciele kosmicznego biznesu. Ma ona uporządkować rynek i wprowadzić do pierwszej ligi krajów działających w kosmosie.
- Jest to absolutnie konieczny krok dla naszego udziału w wykorzystaniu kosmosu dla potrzeb gospodarki, nauki i współpracy z innymi państwami w tym obszarze - mówi Stanisław Schillak, kierownik Zakładu Geodezji Planetarnej Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk. - Coraz więcej polskich firm jest zainteresowanych przyłączeniem się do międzynarodowej współpracy i widzi w eksploracji kosmosu swój interes. Temu też ma służyć agencja kosmiczna - dodaje astronom dr Krzysztof Ziółkowski.
Kosmiczny wielogłos
Obecnie, kompetencje dotyczące realizacji polskiej polityki kosmicznej są rozrzucone po wielu resortach. Ministerstwo Gospodarki reprezentuje Polskę w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego odpowiada za badania naukowe (w tym programy "Horyzont 2020" i Copernicus). Zadaniem resortu administracji i cyfryzacji jest wspieranie programu satelitarnego Galileo. Z kolei Ministerstwo Obrony Narodowej uczestniczy w pracach nad wojskowymi aspektami technologii satelitarnych.
Paweł Wojtkiewicz, dyrektor biura Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego Space PL, zrzeszający ponad 20 firm i instytucji działających w tzw. "nieziemskim" biznesie, uważa, że bez spójnej strategii w tym zakresie trudno będzie osiągnąć sukces. - Bardzo młody polski sektor kosmiczny potrzebuje instytucji, która prowadziłaby polską politykę kosmiczną, koordynowała działania poszczególnych ministerstw, określiłaby i wdrożyła strategię rozwoju polskiego sektora kosmicznego - stwierdza.
Posłowie pracują nad ustawą, na mocy której powołana zostałaby Polska Agencja Kosmiczna, czyli ośrodek na wzór amerykańskiej NASA. Ale w uzasadnieniu do projektu ustawy posłowie przyznają, że z powodu braku tego typu instytucji, polskie firmy mają trudności w zdobywaniu kontraktów z ESA (Europejska Agencja Kosmiczna).
Posłowie ponad podziałami. Konsultacje bez firm
Poselski projekt ustawy o utworzeniu Polskiej Agencji Kosmicznej wpłynął do Sejmu na początku grudnia 2013 r. Co warte odnotowania, podpisali się pod nim posłowie zarówno PO i PSL, jak również PiS, SLD, Twojego Ruchu oraz niezrzeszeni. Sprawozdawcą jest były premier Waldemar Pawlak.
Projekt nie trafił jednak jeszcze do żadnej komisji. Marszałek Ewa Kopacz postanowiła poznać opinie m.in. Polskiej Akademii Nauk, Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Krajowej Izby Gospodarczej oraz organizacji zrzeszających pracodawców.
I tu ciekawostka, bo wcześniej wspomniany branżowy Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego Space PL, takiego projektu do konsultacji nie otrzymał. - Związek nie brał udziału w przygotowaniu projektu ustawy - przyznał Paweł Wojtkiewicz, dyrektor biura. Nie traci on jednak nadziei i liczy, że posłowie zaproszą firmy do współpracy. - Członkowie naszego Związku będą przecież głównymi beneficjentami działalności Agencji - dodaje.
Jak sprawdził portal tvn24bis.pl, projekt ustawy utknął na razie w kancelarii Sejmu. Na pytanie, kiedy trafi pod obrady, Biuro Korespondencji i Informacji sejmowej kancelarii odpowiedziało, że "trudno jest określić, jaki będzie dalszy los projektu, a co za tym idzie, czy i kiedy będzie skierowany do dalszych prac".
Lepsza Wikipedia?
W odpowiedzi na pytanie, co teraz dzieje się z projektem, może pomóc drobna informacja zawarta na stronie wykazu prac Sejmu. Otóż marszałek zwróciła się do posła Pawlaka z prośbą "o uzupełnienie uzasadnienia" do proponowanej ustawy, bo "na stronach nr 16 i 22 brakuje powołania się na wiarygodne źródło".
Mając do dyspozycji: sztab prawników w parlamencie, partyjne Fundusze Eksperckie finansowane z budżetu, kilkunastu asystentów, posłowie postanowili zaczerpnąć wiedzę z Wikipedii. To na nią powołują się prezentując wkład finansowy członków ESA w 2012 roku oraz budżety narodowych agencji kosmicznych.
"Cenny rosyjski akcent"
Wątpliwości może też wzbudzić kilka innych zapisów, m.in. ten dotyczący wymogów, jakie muszą spełniać kandydaci na stanowiska szefa Agencji. - Nieporozumieniem jest ograniczenie tylko do przedsiębiorców wykonujących projekty dla ESA - wskazuje prof. Schillak z CBK PAN. Posłowie najwyraźniej zapomnieli, że programy dotyczące wdrożenia technologii satelitarnych prowadzi także Komisja Europejska, Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA), Europejska Agencja ds. GNSS (systemy nawigacyjne), a nawet Europejska Organizacja ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej (Eurocontrol).
Co więcej, według profesora Schillaka wymóg, by kandydat był tylko magistrem to za mało. Powinien on być co najmniej doktorem. I proponuje jeszcze jedno kryterium. - Uważam także, że prezes oprócz znajomości angielskiego powinien znać także język rosyjski zwłaszcza, że kontakty z Rosją będą bardzo istotne dla działania przyszłej agencji - podkreśla.
Zgodnie z projektem, kandydatem może być także osoba, która co najmniej sześć lat pracowała przy wdrażaniu technik satelitarnych. Zdaniem przedstawicieli przemysłu, to dobry zapis. - Prezes agencji powinien mieć podejście biznesowe, rozumieć potrzeby przemysłu kosmicznego, mieć wizję jak środki ESA i Unii Europejskiej mogą wspierać polski sektor kosmiczny i jego głównych aktorów a więc firmy oraz ośrodki badawcze - wyjaśnia Wojtkiewicz z Space PL.
Wielkie liczby
Autorzy projektu ustawy podkreślają, że przyszły prezes musi wykazać się niemałymi kompetencjami, tak samo jak niemałe będą środki, nad przepływem których przyjdzie mu czuwać.
Bo, choć sama agencja ma dysponować budżetem rzędu 10 milionów złotych, to jednak gra idzie o większą stawkę ok. 140 mln zł. Tyle bowiem maksymalnie może zdobyć Polska w ramach kontraktów od ESA. A te właśnie ma nadzorować POLSA.
Jak tłumaczą w uzasadnieniu do ustawy o agencji posłowie, jej powstanie "będzie skutkować tworzeniem nowych miejsc pracy w przemyśle", a w efekcie "wzrośnie rola polityczna Polski w Unii, a gospodarka krajowa otrzyma silny bodziec rozwojowy, przynoszący w perspektywie długoterminowej milionowe korzyści". Ile dokładnie? To już będzie zależeć od tego jak szybko powstanie agencja i jak "ułoży" sobie współpracę z przemysłem. Niemniej warto w tym miejscu przypomnieć wyliczenia Norwegów czy Duńczyków, którzy obliczyli, że każde euro zainwestowane w kosmiczne przedsięwzięcia generuje ok. 4,5 euro zwrotu. W 2013 roku przychody sektora kosmicznego na świecie osiągnęły ponad 300 miliardów dolarów. W 2010 było to jeszcze 276,52 mld dol.
Do inwestowania w kosmiczne projekty zachęcają także prognozy Komisji Europejskiej, zgodnie z którymi w ciągu kolejnych 20 lat, dzięki wykorzystaniu samego systemu satelitarnego Galileo europejska gospodarka zyska dodatkowe 90 miliardów euro. W sumie od systemów nawigacji satelitarnej jest uzależnionych jest ok. 6-7 proc. PKB krajów UE.
Wiadomo, że w latach 2014-2020 UE planuje wydać́ na działalność́ kosmiczną łącznie 15,48 mld euro, z czego szacunkowy udział Polski wyniesie około 495 mln euro.
Brakuje rąk do pracy
Eksperci zwracają jednak na jeszcze jeden problem. Otóż, polskiemu przemysłowi kosmicznemu, choć stale się rozwija i ma na koncie już kilka spektakularnych sukcesów, daleko do europejskiej czołówki. Powodem jest m.in. mała liczba pracowników w branży. Obecnie pracuje w nim ok. pół tysiąca osób.
- W europejskim w przemyśle kosmicznym pracuje 40 tys. osób. Gdyby tak przeliczyć́, ile powinno w Polsce, wychodziłoby że 2-3 tys. I wtedy bylibyśmy w tym europejskim peletonie - mówił w 2012 r. dyrektor CBK PAN Marek Banaszkiewicz. - Czy to jest realne? Jest - przekonywał.
Co robią polskie firmy?
W ubiegłym roku nasze firmy podpisały 35 umów z ESA. Pierwszy konkurs, dedykowany tylko polskim firmom, wart był pięć milionów euro. Dzięki tym środkom przedsiębiorcy opracują m.in. urządzenia do rozwijania paneli słonecznych satelitów oraz system bardzo precyzyjnego pomiaru czasu.
Polskie firmy z sektora kosmicznego specjalizują się m.in. w urządzeniach optycznych, małych robotach czy systemach informatycznych. Dla niektórych z nich, działalność w gwiezdnej branży stanowi tylko niewielką część działalności. Na co dzień bowiem zajmują się one realizacją kontraktów zbrojeniowych, jak również składaniem domowych odkurzaczy.
Autor: Radosław Fellner//gry / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: CC BY SA Wikipedia/tvn24bis.pl | ignis