Większa integracja rynku energii UE, w tym harmonizacja tzw. rynku mocy, to recepta na poprawę konkurencyjności Europy, cierpiącej z powodu wysokich cen energii - przekonywali niemieccy uczestnicy polsko-niemieckiego szczytu energetycznego w Berlinie.
Głównym tematem rozmów na spotkaniu były perspektywy wprowadzenia tzw. rynku mocy - czyli wynagradzania za trzymanie w dyspozycji zdolności do wytwarzania energii elektrycznej, a nie za samą jej produkcję.
Zielona energia
Rozwiązania takie planują wprowadzić m.in. Niemcy, Francja, Wlk. Brytania, a pewne elementy wdrożyła już Polska. Polityka klimatyczna UE premiuje źródła odnawialne (OZE) jak wiatr i słońce, które jednak dostarczają energii nieregularnie. Braki muszą pokrywać elektrownie konwencjonalne, które jednak w takiej sytuacji są nierentowne, bo nie mogą pracować cały czas. Utrzymanie ich w ruchu i zdobycie środków na inwestycje w nowe moce ma właśnie zapewnić rynek wynagradzania za zdolności wytwórcze w dyspozycji. Jak zauważył otwierając dyskusję prezes DIHK (Zrzeszenia Niemieckich izb Przemysłowo-Handlowych) Eric Schweitzer, w USA cena energii elektrycznej dla przemysłu jest o połowę niższa niż w Niemczech, a gazu - czterokrotnie. Podkreślił, że rynek mocy to kolejna - obok subsydiów dla OZE - dotacja, dlatego - jego zdaniem - logiczne byłoby zharmonizowanie tych systemów wsparcia na skalę europejską. Wtedy konkurencja na rynku UE wymusi niższe ceny - ocenił. Jako przykład korzyści z integracji Schweitzer podał możliwość kupowania przez Polskę taniej energii odnawialnej z Niemiec, produkowanej gdy świeci tam słońce i wieje wiatr. Z kolei Niemcy mogą skorzystać na zabezpieczonej mocy polskich elektrowni na wypadek braku słońca i wiatru - mówił.
Wąskie gardła
Sekretarz stanu w federalnym ministerstwie gospodarki i energetyki Uwe Beckmeyer oświadczył z kolei, że Niemcy dalej będą rozbudowywać potencjał OZE, bo dzięki nim tylko w 2012 r. zaoszczędziły 36 mld euro na imporcie surowców energetycznych. Dodatkowo sektor OZE wykreował 100 tys. miejsc pracy, czyli więcej niż sektor jądrowy, z którego Niemcy ostatecznie rezygnują - podkreślił. Jak dodał, niemiecki rząd oczekuje zwiększenia zdolności przesyłu energii elektrycznej przez granice, również z Polską, bo właśnie tam są "wąskie gardła", podbijające ceny. -Prowadzimy intensywną dyskusję nad przyszłością elektrowni konwencjonalnych, które nie są rentowne. Jeśli będziemy potrzebować mechanizmu rynku mocy, to powinien być on włączony w rynek europejski - dodał Beckmayer.
Ważna gwarancja
Prezes PGE Marek Woszczyk zwrócił jednak uwagę, że w krajach członkowskich są różne metody regulacji rynku, co powoduje np., że ceny nie dążą do najniższych. Jak zauważył, niezależnie czy rynek mocy byłby oparty o koncepcję niemiecka - strategicznych rezerw mocy, czy polską - zdolności ciągłego dostarczania energii do systemu, to taka zmiana musi być jednolita. Harmonizacja nie oznacza jednak dokładnie takich samych rozwiązań, powinna liczyć się jedynie gwarancja dostawy mocy na różne sposoby - dodał. Prezes PSE Henryk Majchrzak zauważył z kolei, że mimo, iż z powodu produkcji OZE energia w Niemczech bywa tania, to i tak jej brakuje, co prowadzi do paradoksalnych sytuacji, gdy np. rynkowa cena w Niemczech jest o połowę niższa niż w Polsce, ale energii nie ma dość, więc Niemcy muszą kupować drożej w Polsce. "Nie może być jednak tak, że dotowana energia z niemieckich OZE pojawia sie na giełdzie na jednakowych warunkach rynkowych z energia polską, w zupełnie innym stopniu dotowaną, bo to nie są równe warunki" - stwierdził Majchrzak.
Własny interes
Podobnie oceniał dyskusję wicepremier Janusz Piechociński. Jak mówił dziennikarzom, Polska na pewno nie zgodzi na taki sposób integracji rynkowej, w której będzie musiała wpuścić tanią dotowaną energię z niemieckich OZE kosztem własnej produkcji. Wskazywał też, że polski projekt ustawy o OZE z modelem aukcyjnym premiuje najniższe ceny. - Patrzymy na niemiecką transformację energetyczną i jej efekty, ale chcemy wprowadzać więcej rynku - mówił. - OZE nie mogą być z góry skazane na sukces poprzez subsydia, bo to droga do ich klęski. Nastąpi ona, gdy w końcu któryś rząd dotacje obetnie - podkreślił Piechociński.
Autor: msz/ / Źródło: PAP