- Węgry chcą pozostać na międzynarodowym rynku długu - zapowiada szef Agencji Zarządzania Długiem Publicznym tego kraju Laszlo Borbely. Od środy węgierskie papiery dłużne mają "śmieciową" pieczątkę od kolejnej agencji ratingowej. Po Moody's rating kraju obcięło S&P. Borbely wierzy jednak, że nie wywoła to paniki.
W środę wieczorem agencja ratingowa Standard&Poor's ścięła ocenę wiarygodności kredytowej Węgier do poziomu śmieciowego. Miesiąc wcześniej to samo zrobiła agencja Moody's. Węgierskie papiery uchodzą za inwestycję jeszcze tylko w oczach Fitcha.
Trochę stąd, trochę stamtąd?
Tymczasem w przyszłym roku Węgry muszą spłacić prawie pięć mld euro zagranicznych długów. Laszlo Borbely zapowiedział, że Budapeszt postara się w dużej mierze pozyskać te pieniądze z rynku, a na 800 mln euro weźmie kredyt w Europejskim Banku Inwestycyjnym. - Po ścięciu ratingu przez S&P nie będzie paniki, podobnie jak nie było jej po ścięciu dokonanym przez Moody's - powiedział szef Agencji Zarządzania Długiem.
Jednak po decyzji S&P, forint, który w ostatnich dniach zaczął się nieco umacniać wraz z innymi walutami regionu, zaczął znów tracić. Z kolei rentowność 10-letnich obligacji wzrosła z 9,0 do 9,3 proc.
Borbely zaznaczył też, że w przeciwieństwie do 2008 roku, Węgry nie "mają teraz noża na gardle" i nie potrzebują natychmiast zagranicznej pomocy. Tyle, że rząd Viktora Orbana poprosił w połowie listopada Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Unię Europejską o nową linię kredytową. Przedstawiciele MFW i UE w ubiegłym tygodniu wyjechali jednak nagle z Budapesztu, bo zagranicznym pożyczkodawcom nie spodobało się to, że premier chce wpływać na bank centralny. Rząd Węgier twierdzi, że misja MFW i Unii wróci do Budapesztu w styczniu.
Źródło: TVN CNBC
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia