Co się odwlecze, to nie uciecze. Rozliczający się z podatku na ostatnią chwilę muszą się liczyć z kilometrowymi kolejkami w urzędach. Na dodatek część urzędników jednak postanowiła zaprotestować. W niektórych skarbówkach do pracy nie stawiło się 90 proc. urzędników.
W wielu urzędach skarbowych w województwie śląskim brakuje od 15 do 75 proc. osób. Pracownicy wzięli w środę w ramach protestu urlopy na żądanie. Katowicka Izba Skarbowa zapewnia jednak, że placówkom nie grozi paraliż. Największy odsetek pracowników na urlopie jest w Urzędzie Skarbowym w Rudzie Śląskiej – nie ma 75 proc., w Sosnowcu do pracy nie przyszło 67 proc., Zabrzu – 43 proc., Jaworznie – ponad 31 proc., Dąbrowie Górniczej – 28 proc., I Urzędzie Skarbowym w Częstochowie – 27,5 proc. W innych urzędach w regionie absencja sięga 15-20 proc.
Strajk jest, ale paraliżu nie ma
- Nie ma paraliżu - uspokajała w TVN24 rzeczniczka Izby Skarbowej w Katowicach Grażyna Piechota. - Naczelnicy w razie potrzeby przesuwają do obsługi podatników pracowników z innych działów. Kolejki mogą być, jak zawsze w ostatnim dniu. Urząd nie jest z gumy i kiedy naraz wejdzie do niego 50 petentów, nie rozciągnie się – powiedziała Piechota. Zaznaczyła jednak, że na razie nigdzie nie odnotowano długich kolejek. - Petenci są obsługiwani na bieżąco - dodała.
Nieliczni przyszli do pracy
Podobnie sytuacja wygląda w Małopolsce. Tam, jak podaje radio RMF FM, średnio jedna czwarta urzędników nie przyszła do pracy. Zwykle absencja nie przekracza kilkanastu procent. Najgorzej jest w urzędzie Kraków-Podgórze, gdzie nie stawiło się 90 proc. pracowników. Z 230 osób w pracy pojawiło się niewielu ponad 40 urzędników. Czynne są tylko trzy stanowiska do przyjmowania PIT-ów, a przed nimi ustawiła się już 50-osobowa kolejka. Tylko trochę lepiej jest w innych małopolskich urzędach. Do pracy w placówkach w Nowej Hucie, Starym Mieście, Limanowej i Olkuszu przyszyła tylko połowa urzędników.
Problemów ze złożeniem zeznania nie powinni mieć mieszkańcy Warszawy. - Do pracy stawiło się więcej urzędników niż w roku ubiegłym - mówił w TVN24 rzecznik Izby Skarbowej w Warszawie.
Przegrupowanie przy okienkach
Naczelnicy Urzędów Skarbowych w ekspresowym tempie przegrupowują pracowników tak, aby jak najwięcej osób pracowało przy okienkach przyjmujących PIT-y. Roczne rozliczenie się z fiskusem w terminie nie wydaje się zagrożone w innych rejonach; w Łódzkiem na ponad 3 tys. zatrudnionych jedna osoba wzięła urlop na żądanie, kilku urzędników protestuje w Poznaniu. Bez zakłóceń pracują skarbówki w Zakopanem i we Wrocławiu. Godziny pracy urzędów skarbowych zostały wydłużone - w całym kraju mają pracować dziś co najmniej do 18.
Wysokie kary dla spóźnialskich
Ze złożeniem zeznania podatkowego lepiej nie zwlekać. Za nie wywiązanie się z tego obowiązku w terminie, czyli do 30 kwietnia, grozi przede wszystkim grzywna. I to wysoka - fiskus może potraktować nasze spóźnialstwo jako ukrywanie dochodów. A za to grozi nawet kilkanaście tysięcy złotych kary. Każdy przypadek jest rozpatrywany indywidualnie. Za niewielkie spóźnienie grozi mandat w wysokości od 112 do 2200 zł. Ponadto za nie zapłacenie niedopłaty będą naliczone odsetki.
Nawet, jeśli nie dostaniemy grzywny, bo za 2-3 dni spóźnienia rzadko jest nakładana, stracimy prawo do korzystnego rozliczenia podatku razem z małżonkiem. Przepada też możliwość skorzystania z ulgi dla osób samotnie wychowujących dzieci. Spóźniony PIT oznacza także, że nie przekażemy 1 proc. podatku na rzecz organizacji pożytku publicznego.
Źródło: TVN CNBC Biznes, RMF FM