Po nowym roku może nas czekać podwyżka gazu o kilka złotych miesięcznie. Monopolista na krajowym rynku, Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, wystąpiło w czwartek po południu do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki o zgodę podwyżkę cen gazu.
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) złożyło w czwartek po południu wniosek do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE) o podwyżkę cen gazu - poinformował rzecznik PGNiG Tomasz Fill.
Nieoficjalnie PAP dowiedziała się, że chodzi o "jednocyfrową wartość". Tomasz Fill zapewnił, że o ile URE zatwierdzi wniosek o podwyżkę, to "nie powinna być ona znacząca dla przeciętnego budżetu domowego". Jego zdaniem, wyniesie ona kilka złotych miesięcznie.
PGNiG uzasadnia konieczność podwyżki cen gazu wzrostem cen produktów ropopochodnych. Urząd może nie wydać zgody na podwyżkę, ale raczej nie należy się tego spodziewać.
Eksperci przewidywali...
Już przed miesiącem analitycy rynku wieszczyli taki właśnie obrót wydarzeń. Ich zdaniem wniosek dotyczy podwyżki cen o ok. 7 procent. - Przy mniejszej podwyżce URE może być bardziej skłonny, żeby ją zaakceptować - mówił "Gazecie Prawnej" Kamil Kliszcz, analityk DI BRE Banku. - Niewykluczone, że wcześniej były naciski, żeby nie składać wniosków o podwyżki przed wyborami - dodał wtedy.
Eksperci wskazywali również, że oprócz podwyżki samej stawki za gaz wzrosnąć mogą również opłaty za dystrybucję, co odbije się głównie na rachunkach mniejszych odbiorców, czyli 6,5 mln klientów indywidualnych i małych firm.
Gazowy prawie monopol Od połowy tego roku na krajowym rynku formalnie istnieje konkurencja: każde gospodarstwo domowe może sobie wybrać dostawcę gazu. W praktyce jednak monopol mają spółki dystrybucyjne związane z PGNiG. Innym firmom nie opłaca się sprzedawać nam gazu.
- Importerom trudno konkurować z PGNiG, które sprzedaje gaz w cenie stanowiącej średnią niskiej ceny surowca z krajowych złóż i dużo wyższej ceny surowca z importu. Dla firm, które tylko importują gaz, konkurencja z PGNiG jest nieopłacalna - tak w lipcu Bogdan Pilch z polskiego przedstawicielstwa Gaz de France tłumaczył sytuacje na łamach "Gazety Wyborczej".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24