- Nie wchodziłbym do tego rządu, gdybym był przeciwnikiem ustawy o OFE - powiedział kandydat na nowego ministra finansów Mateusz Szczurek. Zaznaczył, że "nie ma zamiaru" proponować zmian w rządowym projekcie. Szczurek w rozmowie z redakcją biznesową TVN24 mówił też m.in. o podatkach, o swoim przyszłym urzędzie i odpierał zarzuty, że będzie ministrem sterowanym.
Mateusz Szczurek odniósł się do swojej wrześniowej wypowiedzi na temat Otwartych Funduszy Emerytalnych, kiedy deklarował, że - jak na razie - wybrałby OFE, a nie ZUS.
Obecnie projekt ustawy o zmianach w systemie emerytalnym zakłada, że ubezpieczony będzie miał wybór i że decyzja nie będzie ostateczna. Jeszcze do niedawna ta ostatnia kwestia nie była pewna.
Dziś, nawiązując do tamtej deklaracji, kandydat na nowego ministra finansów mówił: - Kluczowy argument, który zmuszał do wybrania OFE wtedy (we wrześniu - red.) to było prawdopodobieństwo nieodwracalności decyzji wyboru. Tej nieodwracalności już teraz nie ma - podkreślił.
I zapewnił: - Nie wchodziłbym do tego rządu, gdybym był przeciwnikiem ustawy o OFE.
"Dyskusja nie ma już sensu"
Szczurek odniósł się też do wypowiedzi Jerzego Buzka, który wyraził nadzieję, że z nowym ministrem będzie można wrócić do tematu OFE i zmian propozycji rządowej. - Projekt rządowy jest przekazany do Sejmu i w tej chwili ta dyskusja nie ma już sensu - ocenił Szczurek.
Zapewnił, że sam jeszcze nie zdecydował, co wybrać - ZUS czy OFE. Podkreślił, że decydująca przy wyborze będzie "choćby sytuacja na giełdach światowych". - Na razie nie deklaruję - dodał.
"To nie jest propozycja, której się odmawia"
Pytany, kiedy zostało mu zaproponowane stanowisko ministra poinformował, że "propozycję otrzymał od premiera w poniedziałek".
Dodał, że pierwszy kontakt nie był od premiera i miał na celu wyczucie intencji. Czy się długo zastanawiał? - Zastanowienie jest konieczne przy takich propozycjach, ale to nie jest propozycja, której się odmawia. Można zrobić dla Polski zbyt wiele dobrego, a z drugiej strony niepodjęcie takiego wyzwania byłoby szczytem gnuśności - powiedział Szczurek.
Minister, nie polityk
Mateusz Szczurek pytany, jak się odnajdzie w ministerstwie finansów odparł: - Nie jestem politykiem, nie byłem urzędnikiem. W ministerstwie bywałem często jako gość. Większość z kadry i obecnego kierownictwa znam i tych, których znam zawodowo bardzo cenię. Niewątpliwie jest to świat nowy i wyzwanie tym większe, że ministerstwo finansów ma pod sobą bardzo wielu urzędników. Jest to też pole do wykorzystania jak najlepiej siły ludzi - zaznaczył. Odpowiedział też na zarzuty, że nie ma wsparcia politycznego w rządzie. - W rządzie zawsze każdy minister finansów jedyne prawdziwe wsparcie jakiego może oczekiwać to wsparcie od premiera. Jeśli jego nie ma, to nie ma czego szukać w rządzie. Jak przyjdzie co do czego, to ministra finansów nie lubi nikt, to on jest odpowiedzialny za podatki, których nikt nie lubi, musi hamować zapędy ministrów - powiedział Szczurek. Pytany, czy jest gotowy na to, by go nie lubiano odparł: - Tak.
"Nie sądzę, żeby naciski były zbyt silne"
Po ogłoszeniu kandydatury na nowego ministra finansów, pojawiły się też głosy, że Szczurek na tym stanowisku nie będzie samodzielny, lecz będzie sterowany np. przez Jana Krzysztofa Bieleckiego.
- Pozycja konstytucyjnego ministra jest na tyle silna, że nie ma miejsca na tego rodzaju naciski. Odpowiedzialność jest tylko i wyłącznie moja. Każda polityka, także fiskalna, uwzględnia okoliczności, w jakich znajduje się kraj. Żaden minister nie funkcjonuje w zupełnej pustce, ale dyscyplina finansów publicznych to nie jest dyscyplina kontrowersyjna. Nie sądzę, żeby naciski były zbyt silne. To jest chybiony zarzut - ocenił sam zainteresowany. I dodał: - Wsparcie premiera, bez niego nie ma czego szukać, ono jest. Jednocześnie pierwsze wrażenia z funkcjonowania jako kandydata są takie, że skala autonomii jest właściwie zupełna, w tym gdzie szukam współpracowników, jakie są kierunki polityki fiskalnej - zapewnił.
Co z podatkami?
Przemawiając na środowej konferencji z premierem Mateusz Szczurek zwrócił uwagę na podatki. W rozmowie z redakcją biznesową TVN24 podkreślił, że jeśli chodzi o wysokość podatków, zdziwiłby się, "żeby istotne zmiany miały następować w najbliższym czasie". - Na najbliższy rok to nie jest "w kartach". Tym, z czym musimy się zmierzyć, jest - z jednej strony - konflikt między coraz widoczniejszymi sygnałami narastających nieprawidłowości w płaceniu podatków, rozwiązaniem których w długim okresie byłoby zupełne uproszczenie struktury systemu podatkowego. Z drugiej zaś, dojście do ściany jeśli chodzi o restrykcje, które dotykają zwykłych podatników. Trzeba te dwie sprawy pogodzić - mówił kandydat na ministra.
- Jakąś drogą jest trochę inne traktowanie tych, którzy lawirują i na podatkach oszukują, a inne tych, którzy płacą je właściwie -dodał Szczurek. Nie chciał jednak deklarować wysokości stawek podatkowych w przyszłości.
Jaki PKB?
Przyszły minister powiedział, wzrost PKB bliżej 3 proc. w 2014 r. jest realny. Dodał, że deficyt sektora finansów publicznych w 2015 r. będzie niższy niż 3,3 proc. PKB prognozowane przez Komisję Europejską. W projekcie ustawy budżetowej na 2014 rok rząd założył, że wzrost PKB wyniesie 2,5 proc. Kandydat na nowego ministra finansów zwrócił uwagę, że rząd oczekuje nieco wyższej przeciętnej inflacji w przyszłym roku - na poziomie 2,4 proc. - Z jednej strony dla gospodarstw domowych to dobra informacja, bo mniejszy wzrost cen to jest zawsze przyjemne. Ale dla dochodów budżetu ryzyko mniejszego wzrostu cen jest jakimś niebezpieczeństwem - ocenił.
Pytany, czy będzie pierwszym ministrem III RP, który stworzy budżet bez deficytu, Szczurek powiedział, że to możliwe, ale nie w przypadku, gdyby jego kariera w ministerstwo trwała tylko dwa lata. Zdaniem przyszłego ministra finansów budżet bez deficytu "to kwestia więcej niż dwóch, więcej niż trzech lat".
Nie zna wysokości swojej przyszłej pensji
Przyznał, że nie wie, jakiej wysokości jest pensja ministra finansów. Zapewnił za to, że nie przyjmował propozycji premiera "dla pieniędzy". Pytany, czy po objęciu stanowiska ministra będzie miał czas na jazdę na rowerze (chwalił się nie raz, że jest miłośnikiem dwóch kółek) przyszły minister stwierdził: - Jeśli pogoda pozwoli, to będę się starał. Ale nie wiem, jak to będzie wyglądało. Praktyczna strona tego urzędu jest mi obca - odparł.
- Myślę, że jest to na tyle trudna praca, że zupełnie zrezygnowanie z aktywności fizycznej grozi, że tym ministrem nie będę nie tylko sześć lat ale znacznie krócej - dodał.
Autor: mn//kdj / Źródło: Redakcja biznesowa TVN24
Źródło zdjęcia głównego: redakcja biznesowa TVN24